Jakiś czas temu opowiedziałem co sądzę o serialu The Simpsons, bardzo się dziwiąc jak to się stało, że jest kultowy. Dziś drugi bardzo podobny serial, tym razem nie o rodzinie, a o czterech kumplach, którzy od 17-stu sezonów sieją zgorszenie wśród obrońców moralności.
Miasteczko South Park
Największym zaskoczeniem dla mnie jest fakt, że mimo prostoty i wszechobecnego toaletowego humoru, „Miasteczko”, skutecznie demaskuje ludzką hipokryzje i obłudę, jednocześnie będąc najbardziej tolerancyjnym serialem w historii. Tak, brzmi to dziwnie, już wyjaśniam
You know, i think i’ve learned something today
Serial o 9 latkach i nie-do-końca-fikcyjnym-miasteczku* naśmiewa się równo z każdego, kto akurat jest sławny, znany lub brał udział w jakimś ważnym wydarzeniu. Szydzi też z każdej religii, zachowania czy poglądu – i właśnie w tym niesie prawdę.
Odcinek świąteczny jednego z pierwszych sezonów podjął tematykę Bożego Narodzenia i wszechobecnych dekoracji, w odcinku tym, każdy mieszkaniec South Park czuł się w jakiś sposób obrażony czy to choinką, czy jemiołą czy nawet leżącym śniegiem. Mieliśmy tutaj idealny przykład „braku tolerancji w tolerancji”, gdy każdy przykładał uwagę jedynie do swojej wiary, a chłopcy nie chcieli się bawić z Kyle’m bo jest Żydem i święta nie są dla niego.
Mamy więc wyśmiewanie ludzkich słabości i obłudy – nie dla czystego wyśmiania, ale dla zwrócenia uwagi na problem, niesprawiedliwość czy brak logiki. Jak inaczej zrozumieć telewizyjne reklamy wspomagania biednych dzieci w Afryce w których bierze udział otyła celebrytka, a za wsparcie 5$ akcji charytatywnej można dostać „superowy” elektroniczny zegarek? Dodatkowo każdy odcinek ma morał, zwykle zapoczątkowany słowami Stana: „Wiecie co, myślę że dziś nauczyłem się czegoś”.
Czy w takim razie wyśmiewanie terrorystów samobójców, nielogicznych religii jak scjentologia czy nieudolnych rządów Busha to zbrodnia? Absolutnie nie.
Oh my God, they killed Kenny!
Każdy odcinek „Miasteczka South Park” to duża dawka przemocy, przekleństw czy żartów o pierdzeniu, czasami epizody w ogóle nie są śmieszne, a czasami tak irracjonalnie debilne, że macie ochotę zmusić całą rodzinę do oglądania. Postacie są kolorowe, przyjazne i różnią się od siebie. Osobiście kilku nienawidzę za typ dubbingowania – ale to już mój problem. Zwrócę tylko uwagę, że Comedy Central zorganizowało polski dubb do kilku sezonów i jest to zabieg najwyższych lotów. Chyba pierwszy raz podoba mi się coś tak bardzo jak oryginał, a rozmaite mieszanki Polskich przekleństw mocno walą w głowę.
Twórcy zadali sobie też dużo trudu, aby każdy sezon czy epizod był na czasie. Mamy więc zamach na WTC czy relację z kariery Justina Biebera – oglądanie „z głową” może być niezłą lekcją nowożytnej historii – zarówno tej USA, jak i światowej.
Moim zdaniem jest dobrze, twórcy nie traktują nas jak debili, a jeśli mamy z czymś problem to chyba tylko dlatego, że mamy zamknięte głowy. A może odcinek naśmiewa się właśnie z nas? Trzeba to przełknąć i oglądać dalej.
Zdecydowanie warto przymusić się do kilku pierwszych odcinków – później to już albo poleci, albo uznacie i mnie za debila.
*. Wikipedia twierdzi, że South Park to nazwa kotliny w okolicy Gór Skalistych, w której wydobywano złoto w XVIII wieku. Oczywiście stały tam też budynki. Różnica serialowa jest wyłącznie taka, że aby było ciekawiej teren jest rozbudowany np. o czynny wulkan.
Ciekawostką na koniec niech będzie, iż: „Serial „South Park” figuruje w księdze Guinessa w kategorii „Najwięcej przekleństw w kreskówce”.