Za nami dwa odcinki Dragon Ball Daima, które przenoszą widzów z powrotem do klasycznego świata Dragon Balla, tym razem zaraz po pokonaniu Majin Buu. Seria, stworzona przez Akirę Toriyamę, stanowi nostalgiczną podróż do lat młodzieńczych Goku i jego przyjaciół, którzy zostają przemienieni w dzieci i muszą zmierzyć się z nowymi zagrożeniami w dobrze znanym, ale odświeżonym uniwersum. Dragon Ball Daima zadebiutował jako seria stworzona przez samego Toriyamę, co daje jej status oficjalnej części kanonu i mocno odróżnia od innych mniej powiązanych serii, jak choćby Dragon Ball GT. Co ciekawe, kolejne odcinki obejrzymy co piątek w serwisie Netflix.
Nowa kreska stanowi interesujące nawiązanie do estetyki pierwotnego Dragon Balla, ale ma bardziej współczesny szlif, który dobrze oddaje klimat serii. Postacie zachowują oryginalną charakterystykę i „dziecięce” sylwetki, przypominające ich pierwsze wersje z wczesnych odcinków, jednak z dodanym bogactwem szczegółów i płynnością, która szczególnie dobrze prezentuje się podczas scen akcji. Styl wizualny, jak zauważono, przypomina klasyczną „miękką” kreskę Toriyamy, przywołując wspomnienia z lat świetności serii, co stanowi doskonały balans między retro a nowoczesnością.
Fabuła już od pierwszych odcinków zgrabnie wprowadza nowych przeciwników, stopniowo budując napięcie, zamiast natychmiastowego rzucania bohaterów w wir walki. Przeciwnicy tacy jak Gomah i Degesu zapowiadają się jako interesujące wyzwania, a klimat serii łączy dawne przygodowe elementy z nutą tajemnicy. Jak na razie nie brakuje też spokojniejszych chwil, które pozwalają lepiej poznać wrogów i zrozumieć nowe zagrożenia. Nowe wątki fabularne są dawkowane stopniowo, dając odbiorcom czas na wsiąknięcie w klimat serii.
Dzięki Dragon Ball Daima możemy liczyć na sentymentalną podróż w czasy klasycznych, przygodowych przygód, co wprowadza pozytywny kontrast wobec nowszych serii skoncentrowanych głównie na coraz to potężniejszych poziomach transformacji. Dragon Ball GT miało swój urok, ale Daima wydaje się krokiem w stronę tego, co fani cenili najbardziej w oryginale — przygodowego ducha, pomysłowych przeciwników i nostalgicznego powrotu do korzeni. Pozostaje mieć nadzieję, że nowa seria zaskoczy i dostarczy zarówno starym fanom, jak i nowym widzom pełną emocji historię w klimacie znanym z młodzieńczych lat Goku i jego przyjaciół.
Muszę przyznać, że miałem pewne obawy co do konceptu odmłodzenia bohaterów, jednak pierwsze dwa odcinki przekonują, że ktoś naprawdę przemyślał tę fabułę i zadbał o to, by miała sens. Pomysł uczynienia bohaterów dziećmi mógł początkowo wydawać się ryzykowny, bo łatwo popaść tu w nieco infantylny ton, ale twórcy umiejętnie łączą młodzieńczą energię postaci z dojrzałą strukturą historii. Owszem, niektóre sceny można uznać za bardziej humorystyczne i mniej poważne, lecz uważam, że to stosunkowo niska cena za zupełnie nową odsłonę Dragon Balla, zwłaszcza że Daima prezentuje o wiele bardziej przemyślaną historię niż chociażby ultra debilne i niekanoniczne anime reklamowe jakim jest Dragon Ball Heroes (które promuje w sumie karciankę arcade).
W Daima twórcy nie tylko unikają prostego powielania schematów, ale też oferują nowe wątki i bohaterów, co wzbogaca całą fabułę i sprawia, że widzowie mają coś świeżego do odkrycia. Nawiązania do wcześniejszych serii są subtelne i nie przyćmiewają fabuły, która potrafi wciągnąć zarówno młodszych, jak i starszych fanów.
Moja początkowa ocena – 8/10