Jakiś czas temu, rozmawiając ze znajomą aktorką, dowiedziałem się, że występuje na deskach Och-Teatru w sztuce Mayday 2 i że powinienem to zobaczyć. Szalenie mnie zaciekawiła ta śmiała idea i faktycznie – postanowiłem przyjść. Traf chciał, że „dwójka” dzieje się kilka lat po jedynce i chociaż podobno „nie jest wymaganie znanie pierwszej części”, to z wrodzonej ciekawości obowiązkowo obejrzałem obie – i to we właściwej kolejności. Dlatego też, recenzja jest podwójna.
Mayday
W pewnym mieście w Anglii mieszka sobie Pan Smith. Ma on nietypowe życie, otóż posiada dwie żony i dwa domy. Nikt oczywiście nie wie o jego drobnym występku, do momentu wypadku samochodowego. Gdy adresy podane w szpitalu nie zgadzają się, dwóch wścibskich inspektorów z konkurujących komisariatów zaczyna węszyć w poszukiwaniu obu Panów Smithów. Zaczyna się absurdalna komedia pomyłek, dziwnych sytuacji i ciętych ripost.
W głównych rolach tej arcyzabawnej sztuki zobaczymy: Marię Seweryn, Małgorzatę Klarę/Monikę Fronczek, Rafała Rutkowskiego, Macieja Wierzbickiego, Artura Barcisia, Adama Krawczuka, Stefana Friedmanna i Michała Breitenwalda. Powiem szczerze: nie wiem kto robił casting, ale aktorów nie dało się dobrać lepiej. Szczególnie trójkąt Seweryn-Rutkowski-Barciś to małe mistrzostwo świata. Marysia jest aktorką totalną, odziedziczyła po rodzicach nie tylko nazwisko, ale i talent. Rola przewrażliwionej i dość łatwowiernej kury domowej, dodatkowo histeryczki, to coś niesamowitego. Dawno nie widziałem tak świetnego aktorstwa, które mimo masy irytujących cech w odgrywanej postaci – wcale nie irytuje. Artur Barciś jaki jest, każdy wie. Niski, żwawy, sympatyczny, dowcipny, parodystyczny. To co on wyprawia na scenie, w jaki sposób biega, irytuje się czy załamuje wpadając coraz głębiej w nieskończoną sieć intryg – na długo zostanie w Waszej pamięci. W głównej roli Pana Smitha widzimy zaś Rafała Rutkowskiego, którego szalona gra, nieskrępowana energia i przekomiczne ruchy ciała, w bardzo ciekawy sposób wyciąga na światło dzienne wszystkie parodystyczne przywary osoby skrywającej niewygodną tajemnicę. Taka mieszanka podstawowych aktorów, jak i drugoplanowych inspektorów czy kolejnej żony – powoduje na scenie burzę radości, śmiechu i podnoszących ciśnienie zwrotów akcji.
Scena w Och-Teatrze jest dość nietypowa, ponieważ znajduje się na środku pomieszczenia, co sprawia, że widownie są naprzeciwko siebie. Ma to dobrą i złą stronę, dobrą, ponieważ dzięki temu rzędy są krótsze i lepiej słychać, złą, ponieważ niektóre sceny oglądamy „od strony pleców”. Wiadomo przecież, że któraś strona jest dominująca i miałem niekiedy wrażenie, że niektóre fragmenty sztuki były całkowicie do mnie odwrócone, a więc gorzej słyszałem i nie widziałem mimiki aktorów.
Dekoracje są kolorowe i świetnie przemyślane. Dwa mieszkania, oddzielone własnymi kolorami. Kilka par drzwi. Stół, telefon, fotele. W skrócie to na scenie są naraz dwie rodziny, ale nie widzą się, ponieważ każda siedzi w swoim „kolorze”. Bieganie od drzwi do drzwi, mimo, że całkiem skomplikowane, zwłaszcza, gdy postać odwiedzała fabularnie drugie mieszkanie, jest zrealizowane perfekcyjnie i nikt się nie myli, wszyscy używają tylko swoich przedmiotów, okien, foteli.
Dźwiękowo jest zaskakująco. Po pierwsze jest z reguły głośno i wyraźnie, poza wspomnianą wadą rozmieszczenia sceny. Po drugie sztuka obfituje w liczne wstawki muzyczne, które uaktywniają się w bardziej szalonych momentach i napędzają akcję. Zabieg bardzo fajny, ale mam co do niego mieszane uczucia, ponieważ czasami aktorzy zaczynają rozmowę już w trakcie trwania „muzyki”.
Mayday jest jedną z najzabawniejszych sztuk jakie widziałem, a na pewno jedyną, która zrobiła na mnie gigantyczne wrażenie nie z powodu scenariusza, a dzięki talentowi aktorów. Świetne dialogi, dużo chaosu i najbardziej pracowici „spece” od rozśmieszania, jakich można zobaczyć w Polskich teatrach. Bardzo polecam sprawdzenie tej wyjątkowej sztuki, która jednak zostawia poczucie „chrapki na więcej”. Na szczęście jest na to rada. Jaka?
Mayday 2
Druga część świetnej komedii pomyłek, podąża tą samą osią fabularną, którą objęła „w jedynce”, jednak dzieje się kilkanaście lat później. Otóż znany skądinąd Pan Smith zachował twarz, kobiety nadal o sobie nie wiedzą. Nowy problem jest jednak poważniejszy: jego córka z domu numer 1, nawiązała znajomość internetową z jego synem z domu numer 2. Dzieci zaciekawione tym, że ich ojcowie noszą to samo nazwisko i wykonują ten sam zawód – postanawiają się poznać.
Jeśli chodzi o kontynuowania znanej i lubianej historii o pewnym bigamiście – jest prawie tak dobrze jak w jedynce,. Czyli zabawnie, szybko, powracają prawie wszystkie stare postacie i dochodzi kilka nowych. W rolach głównych Maria Seweryn, Rafał Rutkowski, Artur Barciś, Małgorzata Klara/Monika Fronczek, Olga Sarzyńska/Justyna Schneider, Bartłomiej Firlet/Adam Serowaniec oraz Jerzy Łapiński/Stanisław Brudny. Jak widać mamy tutaj więcej „zamieniających się” aktorów, dlatego jeśli na zobaczeniu któregoś z nich szczególnie nam zależy, polecam dopytać w teatrze o daty ich występów. Ja poszedłem właśnie na wersję gdzie występuje moja ulubiona aktorka młodego pokolenia: Olga Sarzyńska, z partnerującymi jej Adamem Serowańcem i Małgorzatą Klarą. Nie wyobrażam sobie innej obsady – polecam szukać własnie tego składu.
Gra aktorska postaci „z jedynki” nadal trzyma ten sam, wybitnie wysoki poziom. „Dzieci”, chociaż ich rola jest wyraźnie bardziej ograniczona niż „rodziców”, również radzą sobie świetnie. Prawdę mówiąc, miejscami nawet lepiej niż podstawowa kadra, za co należy im się burza oklasków, ponieważ widać w nich talent i pasje do wykonywania zawodu. Duet Adama Serowańca i Olgi Sarzyńskiej jest przekomiczny, idealnie odświeżając formułę, którą dobrze już znamy. Z zapartym tchem będę śledził kariery tych nietuzinkowym aktorów. Do fabuły dołącza też całkiem „sprośna” postać „dziadka”, który co prawda spokrewniony jest z kimś innym, ale jego urok i ekscentryzm wzbudzają salwy śmiechu całej sali.
Mayday 2 jest praktycznie kopią oryginału, rzucającą nas co w prawda w nową sytuację, ale już jakby dobrze znaną i zagraną w podobny sposób. I to, że możemy wreszcie poznać prawdziwe zakończenie i sprawdzić czy finalnie pan Smith się obroni to stanowczo plus. Jednak generalnie jest tak, że Mayday 2 jest mniej śmieszny i chociaż bardzo dobrze łączy się z jedynką, tak brakuje mu jakiejś iskry oryginalności. O ile Barciś reagujący na zaskakujące wiadomości gromkim „Ja pier..” w jedynce był przesłodki, tak ciągłe i ciągłe rzucanie tym w kolejnych minutach kolejnej części jest trochę żenujące. Dodatkowo Mayday 2 jest za głośny, aktorzy strasznie dużo na siebie krzyczą, nie budują napięcia czy suspensu, po prostu jest głośniej i bardziej nerwowo. Być może wymaga tego fabuła, wszak „to już się zdarzyło”, więc Pan Smith ma prawo być bardziej przerażony niż „lata temu”, jednak wszystko zagrane jest na jedno kopyto. Świetnie jest wrócić na stare śmieci, ale jednak nie wszystko tutaj gra tak samo dobrze jak w pierwowzorze.
Dekoracje są nowsze, bardziej artystyczne. Widać, że minęło kilkanaście lat i że domami zawładnęła młodzież. Jest bardziej współcześnie, kolorowiej, weselej. Nadal scena jest wspólnym mieszkaniem w którym dwie rodziny „nie widzą się”. Jednak o zgrozo w tej wersji, nie wiem czy to błąd czy zamierzone działanie – w pewnym momencie, ba, dwa razy, zostały użyte drzwi, których teoretycznie w tym mieszkaniu nie ma. Największą radość w tego typu spektaklach daje mi oglądanie dezorientującego baletu aktorów, którzy muszą udawać, że połowa scenografii nie istnieje, a tutaj nagle… bach, nie ten kolor.
Muzyka nadal wpada w ucho, jednak wydaje się mniej potrzebna, ponieważ nie ma aż takich zawirowań jak poprzednio. Może właśnie tą głośnością i podniesionymi głosami nadrabia się odrobinę gorszy scenariusz?
Tak czy siak, Mayday 2 to nadal cudowna wyprawa w świat angielskiego chaosu. To powrót w stare progi, gdzie od pierwszych minut czujemy się jak w domu, gdzie wszystko jest znajome, a jednocześnie zupełnie inne. Mayday 2 to także łopatologiczne zakończenie i podsumowanie życia Pana Smitha, już bez pola do własnej interpretacji jak w poprzedniej części. Ale to dobrze, ponieważ czujemy się wtedy spełnieni, a nasze głodne rozrywki głowy, dostają solidną porcję bardzo smacznie podanego tekstu.
Mayday i Mayday 2 powinniśmy traktować jako jedną, zamkniętą całość. Co prawda musimy zapłacić za to danie dwa razy, ale jest to opłacalne, mimo drobnych potknięć fabularnych sequela. Można oglądać je oczywiście w dowolnej kolejności, albo wybrać tylko jedną wersję – ale jednak najprzyjemniej zobaczyć obie.
Mayday czyli 145 minut śmiechu, Mayday 2 czyli 120 minut śmiechu 2 🙂 Bilety w cenach 53-105zł. Spektakle grane są na pewno jeszcze w tym miesiącu i przez cały lipiec.
Niekulturalny poleca.