Skip to main content

Kilkukrotnie już pisałem, że wyścigi samochodowe to mój ulubiony gatunek gier. Monster Trucków jako tako nigdy specjalnie nie lubiłem, ale byłem dwa razy na polskich arenach i oglądałem ich zaciekłe realizacji, zianie ogniem (serio) i do dziś pamiętam dźwięk zgniatanych blach. I jest to całkiem dobre, oczyszczające i zabawne wspomnienie.

Jeśli więc tak jak ja myśleliściee, że Monster Jam Showdown to tylko kolejna gra o wielkich ciężarówkach jeżdżących w kółko, to wszyscy możemy być zaskoczeni. Ta produkcja od Milestone, a wydana przez Plaion (dziękuję za dostarczenie kodu!) postawiła sobie za cel dostarczenie widowiska pełnego adrenaliny, szalonych akrobacji i miażdżącej rywalizacji. Chociaż gra nie ma fabuły, oferuje kampanię w stylu „Tour” z kilkoma zróżnicowanymi lokacjami jak: Death Valley, Colorado czy Alaska. Każda z nich wprowadza inne wyzwania i warunki pogodowe, co od razu wpływa na styl rozgrywki. A i gdzieś tam z oddali majaczą do nas nowe DLC (część jest już dostępna).

W grze znajdziemy około 40 potężnych ciężarówek, a każdy z nich wygląda jak marzenie fana monster trucków. Graficznie samochody prezentują się fenomenalnie – od najmniejszych detali, jak naklejki, po widowiskowe, latające części karoserii, co uwydatnia się zwłaszcza wtedy, gdy wpadamy na przeszkodę. Gra stawia na różnorodność, ale liczba dostępnych pojazdów na początku jest stosunkowo niewielka, co może być lekko rozczarowujące. Aczkolwiek z biegiem przechodzenia trybu „Tour” otwiera się mnóstwo kolejnych aut i nowych plansz.

Monster Jam Showdown nie jest grą dla fanów precyzyjnej jazdy. Sterowanie jest mocno arkadowe, a ciężarówki bardziej przypominają odrzutowce, które ledwo dotykają ziemi, niż samochody wyścigowe. Fizyka jazdy jest nieprzewidywalna – ciężko utrzymać się na trasie, a wykonując podwójne salta z twistem, raczej nie będziesz wiedział, co jest górą, a co dołem. Porównania do gier takich jak Motorstorm czy Pure są tu na miejscu – jest ślisko, szybko i… wybuchowo. Same auta są dość miękkie, wielkie koła (z napędem chyba na każde z nich!) bujają niczym na promie, i chociaż generalnie samochody są responsywne – natura „monsterków” nie sprzyja grom wyścigowym. Tak samo jak dwa tryby prowadzenia, do dziś nie rozumiem zmiany osi (napędu) przy cofaniu. Dość dużym problemem w samej jeździe jest też budowa pojazdów – ich wystające koła zaczepiają o przeciwników – nie raz nie dwa jechałem niczym pociąg uczepiony całej stawki i nie bardzo mogłem się od nich odkleić, zwłaszcza jak koła blokowały się o koła.

Wracając na chwilę do samych trybów gry – wytwory takie jak Freestyle, czy Horde, dodają świeżości i sprawiają, że każda rozgrywka różni się od standardowych, podobnych ścigałe, jednakże te dostępne do wyboru są jedynie w opcji split-screen czyli grze dla dwóch osób na jednej kanapie. W normalnym trybie single nie mamy takiego wyboru, chociaż w Showdown Tour niektóre z „wyścigów” mogą być własnie obarczone takimi modyfikatorami. O ile na podzielonym ekranie jeździ się całkiem nieźle, o tyle, multiplayer jest nieco ograniczony, co może zawieść fanów większych wyzwań online. Wyszukuje się też dość długo, i to nie tylko dlatego, że grałem głównie nocą – jest poniedziałkowy poranek i w tym momencie licznik na moim TV (bo sprawdzam) pokazuje już ponad 5 minut wyszukiwania online (wyścigu 4-8 osób!). Chociaż grałem na Playstation 5, pozwoliłem sobie sprawdzić Steam Charts i wykazał… 12 osób grających w ciągu ostatnich 24h. Nie mam dostępu do danych konsolowych, ale dane PC mówią mi dość dużo…

Jeżeli kochasz głośne silniki i metalowe riffy, poczujesz się tu jak w domu. Gra potrafi dostarczyć dźwiękowych wrażeń na najwyższym poziomie – silniki ryczą tak głośno, że masz wrażenie, iż zaraz wylecą z telewizora. Muzyka jednak, mimo że klimatyczna, nie jest zbyt zróżnicowana i nie zostaje na długo w pamięci. Grafika natomiast robi swoje – każda trasa, czy to zasypana piachem pustynia, czy pokryta śniegiem Alaska, wygląda imponująco, choć momentami gra traci trochę płynności przy większej liczbie efektów wizualnych. Warto też powiedzieć o dość dużej zniszczalności – od samochodów po pewne części tras. Zniszczalność nie jest jakaś wielka, ale po pierwsze na trasie znajdziemy kilka beczek czy znaków drogowych, tudzież kaktusów, a po drugie w niektórych miejscach latają zniszczalne drony, które mnożą nam punty przejazdu.

Monster Jam Showdown to gra, która najlepiej sprawdzi się u fanów monster trucków oraz arcade’owych wyścigów. Choć gra może nie wprowadza rewolucji i momentami bywa zbyt uproszczona, to dla miłośników rozbijania się po arenach wielkimi truckami, będzie to niezła zabawa na kilka wieczorów. Warto jednak pamiętać, że nie jest to produkcja, która wciągnie każdego na długie godziny – bardziej coś do szybkiej i intensywnej zabawy, niż pełnoprawna symulacja. Głównie z powodu bardzo płynnego modelu jazdy, który miejscami przypomina gry o motorówkach niż samochodach. Samo miejsce na mecie również nie zawsze się liczy, bo podczas wyścigu jest tyle zasad, modyfikatorów lub mnożników, że czasami nie do końca wiadomo co się dzieje. Jednak przez te kilkanaście godzin bawiłem się naprawdę dobrze, Monster Jam Showdown to z pewnością fajna produkcja, aby zainteresować dzieciaki tymi wielkimi potworami.

Plusy:

  • Świetna oprawa graficzna i dźwiękowa
  • Możliwość gry w lokalnym trybie multiplayer
  • Fajne samochody!

Minusy:

  • Zbyt uproszczona rozgrywka
  • Ograniczona liczba pojazdów na początku
  • Brak znaczącego multiplayera online, brak ludzi do wspólnej gry
  • Zaliczył kilka przycinek przy większej rozpierdusze

Jeśli więc kochasz błoto, hałas i olbrzymie ciężarówki, Monster Jam Showdown dostarczy ci solidnej porcji rozrywki – ale nie oczekuj od tej gry zbyt wiele ponad dobrą, chwilową zabawę. Pojeździłem, pośmiałem się, wracam do Motorfest.

Gra dostępna jest na PlayStation 5, PlayStation 4, Nintendo Switch, Xbox One, Microsoft Windows, Xbox Series X/S

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: