Teatr Gudejko to miejsce, które zawsze zaskakuje mnie doborem sztuk – głównie dlatego, że nie boją się pewnej awangardy, tematów trudniejszych, które w jakiś sposób nie tylko bawią, ale także starają się w jakiś sposób poszerzyć choryzonty widza. Tak było i tym razem, gdyż sztuka Motyle są wolne to tekst ponadczasowy, do tego momentu nawet kilkukrotnie ekranizowany, a także z sukcesami grana tak w Polsce jak i na świecie. Tym większe były moje oczekiwania, gdy zapoznawałem się z materiałami o niej w drodze na wspomniane przedstawienie. Czy wyszło, czy wzruszyło, czy powaliło na kolana? Szczegóły w recenzji, a za zaproszenie dziękuję wspomnianemu teatrowi.
Motyle są wolne to opowieść o młodym mężczyźnie, który wreszcie wyprowadził się od zaborczej matki. Obserwujemy jego pierwszy, prawdziwie wolny miesiąc życia w nowym mieszkaniu, a przy tym towarzyszymy mu w poznawaniu świata jako takiego. Otóż nasz bohater od dziecka jest niewidomy, a więc również trzymany pod kloszem w ochronie przed okrutnym światem zewnętrzmym. Gdy przyjdzie mu poznać 19-letnią, szaloną sąsiadkę – jego świat natychmiast się zmieni, a wszystkie uczucia, myśli i zmysły – otworzą się jak nigdy wcześniej.
W rolach głównej tej uroczej sztuki wystąpili Chris Cugowski, Zuzanna Mikołajczyk/Wiktoria Koprowska, Agnieszka Pilaszewska oraz Wiesław Żurek. Przyznam, że z wymienionego skłądu nie udało mi się zobaczyć w akcji jedynie Zuzanny Mikołajczyk, żałuję, ale cała obsada, którą miałem jednak okazję podziwiać dawała radę na tyle na ile pozwalał im scenarius. Szczególnie mocno spodobała mi się Agnieszka Pilaszewska, po której widać największe doświadczenie i największy teatralny luz. W pewnym momencie rzeczywiście uwierzyłem w to, że jest swoją postacią – jej sceniczne ruchy, mimika, swoboda – po prostu mnie zahipnotyzowały. Bardzo spodobała mi się również Wiktoria Koprowska w roli Jill, głównie przez niesamowitą młodzieńczą energię i coś bardzo fajnego, alternatywnego – w niej naprawdę czuć sceniczną wolność, która pomimo młodego wieku biła z każdej sceny w której się pojawiła. Dość powiedzieć, że jej postać bardzo mnie irytowała, a jakby nie patrzeć jest to olbrzmi sukces aktorski, zwłaszcza, że na pewnych płaszczyznach rzeczywiści emiała irytować. Chris Cugowski zagrał nieźle, aczkolwiek nie do końca kupowałem jego postać i bycie niewidomym, raczejnie zapadnie mi w pamięci. Pan Żurek zagrał natomiast tak jak zawsze i postać, którą mam wrażenie – grywa ciągle. Może to i dobrze, ale nieszczególnie mnie to porwało.
Sam scenariusz wypada niestety dwojako – w wielu miejscach ma problem z określeniem własnej tożsamości. Raz postaci wydają się dojrzałe i trzymające się jakichś ludzkich standardów, a w kolejnych scenach ukazują niedojrzałość, niekiedy wręcz głupotę. Powiemy sobie, że jest to cecha ludzka – niewiedza, złe zarządzanie uczuciami, a bohaterowie to przede wszystkim osoby młode – ale jeśli wiecie o czym mówię lub będziecie chwilę po wizycie w teatrze zwróćcie uwagę na jedną rzecz – akcja sztuki dzieje się na przestrzeni mniej więcej 24h, a to chyba spora przesada jak na morze uczuć przechodzące przez bohaterów. Jakby nie patrzeć, na scenie widzimy dorosłych ludzi, a ich fabularne probley byłyby trudne do zaakceptowania nawet u 14 latków, zapatrzonych w pierwszą, wakacyjną miłość. Generalnie jednak, gdyby nie zagłębiać się w to za bardzo – trzyma się to kupy, zwłaszcza jeśli ktoś jest osobą nadreakcyjną, natomiast – inaczej bym to traktował, gdyby okres kiełkowania pewnych zachowań był dłuższy niż jeden dzień. Motyle są wolne, to natomiast sztuka dość zabawna, nawet jeśli jest słodko-gorzkim dramatem. Kilka razy szczerze się uśmiechnąłem i doceniłem humor, głównie bijący z Pani Pilaszewskiej. Doceniam też postać Jill, która wydaje się małomiasteczkowa tylko w ramach pierwszego wrażenia. I to właśnie mi nie pasuje – dziewczyna raz ma w głowie dużo, wychwytuje drobne smaczki czy zamiast wpadać w zwykłą teatralną „dramo-fabułę-pomyłek” nie godzi się na to i świadomie na nie reaguje, a potem… a potem znowu jest dziwnym dzieciakiem.
Scenografia jest dość ciekawa – znajdujemy się w całkiem sporym mieszkaniu, ze stołem w centralnym punkcie, bardzo ciekawym łóżkiem i najwazniejszym punktem programu – drzwiami do tajemniczego pokoju/mieszkania w którym przebywa Jill. Widać, że ktoś bardzo lubi różne motywy z kategorii „urban” i muszę przyznać, że naprawdę mi się podobało. Przebywając razem z aktorami w tej mądrze zorganizowanej przestrzeni, faktycznie czułem się częścią przedstawienia. Czuć bardzo fajny klimat, a aktorzy nie mają problemu z opanowaniem przestrzeni. Dźwięk rozchodzi się płynnie, głównie za sprawą dobrze rozmieszczonych mikrofonów – wszystkie, nawet najcichsze słowa i monologi słyszymy doskonale z każdego zakamarka teatralnej sali. Tutaj faktycznie motyle moga być wolne. Na minus wspomnę tylko o kiepskich decyzjach w doborze garderoby głównego bohatera – wyjątkowo jasne, obcisłe materiały nie pomagają – zwłaszcza, gdy bohaterowie (co jest najzupełnie normalne!) pocą się w ostrym świetle. Nie wiem jak było później, ale w dniu w którym oglądałem sztukę – było z tym kiepsko.
Generalnie Motyle są wolne to bardzo ciekawa sztuka, która cierpi na pewne niekonsekwencje w kreacji bohaterów. Mądrzy, może lekko szaleni ludzie jak zaborcza matka, mieszają się z nieokiełznaną młodością jak Jill. I byłoby to do przeżycia, gdyby nie główny bohater, którego trudno znieść – raz będący symbolem męskości i cynizmu, innym razem beksą jakich mało. To co warto wiedziec, to fakt – że mimo to bardzo dobrze się „motyle” ogląda. Z bohaterami (pomimo ich wad) możemy się zaprzyjaźnić – a to duże wyróżnienie.
Sztukę zobaczycie w najbliższych dnia wszędzie tam, gdzie zawita Teatr Gudejko – aktualnie działają w Warszawskim Teatrze IMKA. Najbliższe spektakle już w ten weekend, a także w przyszłym miesiącu. Szukacie ulubionej obsady? Lista poniżej:
26.10 – A. Pilaszewska, L. Żurek, C. Cugowski, Z. Mikołajczyk
27.10 – A. Pilaszewska, L. Żurek, C. Cugowski, W.Koprowska
20.11 – A. Pilaszewska, L. Żurek, C. Cugowski, Z. Mikołajczyk
21.11 – A. Pilaszewska, L. Żurek, C. Cugowski, W.Koprowska