Kolejny tydzień i kolejna okazja, aby na „zdjęcie w tle” wrzucić Chloe Moretz, gdyż gra w opisywanym dziś „Zostań, jeśli kochasz” a jak powszechnie wiadomo uwielbiam Chloe i ponieważ bardzo mocno zaangażowała się w promocje filmu czy to na Instagramie czy Twitterze – poszedłem na ten film z wielkimi oczekiwaniami. Jak było? Tego dowiecie się czytając moich kilka zdań nie tylko o nim, ale i komedio-dramacie „Gdybym tylko tu był” oraz niedostępnym w dużych kinach, za to pojawiającym się w tych studyjnych, filmie: „Serce Lwa”
– Zostań, jeśli kochasz
O czym: Młoda wiolonczelistka i jej rodzina uczestniczą w wypadku samochodowym. Dziewczyna obserwuje cały dzień spoza swojego ciała, zastanawiając się czy się „poddać” czy przeżyć.
Dlaczego tak: Chloë Grace Moretz w świetnej roli młodej muzyczki. Wreszcie można nie tylko popatrzeć na nią legalnie, ale i pooglądać sceny łóżkowe z nią, co prawda bardzo delikatne, ale to też ogromny plus! Opowieść jest spójna, spokojna, zrównoważona – widać, że „If I Stay” ma książkowy pierwowzór. Świetne zdjęcia, urocza zima. Historia jest pocięta na „dziś” i „kiedyś” co chociaż początkowo miesza w głowie i denerwuje, jest jednak do zaakceptowania. Muzyka to małe arcydzieło – od bardzo klasycznego rocka, przez młodociane garażowe kapele, aż do najbardziej klasycznych dźwięków komponowanych przez Bacha czy Bethovena. Po prostu magia – dźwięki, zwłaszcza że film skierowany jest pewnie do nastolatek, podnoszą ocenę minimum o 2 oczka. Wszyscy aktorzy są naturalnie, dobrze dobrani i dajemy wiarę w to co chcą nam przekazać.
Dlaczego nie: Nie wzrusza tak bardzo jak powinien. Widzę, że autorzy chcieli zrobić to dramatycznie i prawie zawsze jest, ale generalnie płakać nie płakałem. Irytuje też zakończenie, które w moim odczuciu powinno być zupełnie inne. Niektóre miny Chloe przypominają obieranie ziemniaków podczas siedzenia na szkle, a nie grę na wiolonczeli.
Kiedy: Natychmiast! To bardzo ciepły i porządnie zrobiony film. Ścieżka dźwiękowa od razu wylądowała w moim odtwarzaczu.
– Gdybym tylko tu był
O czym: Historia aktora, którego nikt nie chce zatrudnić i jego pół-żydowskiej rodziny, która na nic nie ma pieniędzy. Tak, i to komedia.
Dlaczego tak: Pfff…. właściwie to nie wiem. Oglądanie tego filmu zadawało mi fizyczny ból. Jest trochę sutków żony bohatera (Kate Hudson), ale przez bluzkę. No i ten… Generalnie wzrusza bardziej niż „Zostań, jeśli kochasz”.
Dlaczego nie: Idiotyczne i niejasne wstawki komputerowe symulujące jakąś grę. Film jako komedia praktycznie w ogóle nie jest zabawny, a jako dramat jest rozmemłany i stara się na siłę śmieszyć. Jeśli kochacie Sheldona z Big Bang Theory i zobaczyliście go na trailerze, to w filmie można oglądać go ze stoperem w ręku i pewnie nie przekroczy to minuty. Sceny są pourywane, znaczy może to wyjaśnię. Jest scena na pustyni, gdzie rozbijają obóz. Gdy robi się noc, wyraźnie ktoś na motocyklu ich obserwuje. Kto?! Tego się nie dowiadujemy, poznajemy za to słownik żydowskich wyrazów pierwszej potrzeby i ultra brzydką córkę głównego bohatera. To tak, jakby ta najbrzydsza i okropna aktorka z Mad Men cofnęła się w czasie i znów była paskudnym dzieckiem z ziemniakiem zamiast nosa. I jeszcze golą jej głowę, no matko święta. Cieniutki szkielet fabularny został obtoczony przypadkowym mięsem z bardzo różnych światów. Nie wiem dla kogo jest ten film, nie wiem jak może być tak płytki i niezabawny skoro obsadzono tu dwóch komików. Albo wiem dla kogo – chyba dla fanów tego głównego aktora ze Scrubs. Ale jak się jest reżyserem, scenarzystą, producentem i jeszcze występuje się w głównej roli – to film się nie może udać. Panie Zach – jak Cię śmieszą takie rzeczy jak w tym „komedio-dramacie” to wiedz, że tego serialu o lekarzach nigdy nie włączę. I tytuł: „Gdybym tylko tu był” – znaczy kto? Znaczy gdzie? Lubię jak tytuł chociaż trochę współgra, a w ogóle kocham jeśli padnie w filmie zdanie z nim związane, ale tutaj nawet nie wiem o co może chodzić.
Kiedy: O boże – nigdy, serio. To takie nijakie jest.
– Serce Lwa
O czym: Młody nazista próbuje wyrwać pannę, jest tylko jeden kłopot – dziewczyna ma czarnoskórego syna.
Dlaczego tak: Lubię Szwedzkie kino, jest takie niepodobne do naszego, do tego przyjemnie słucha mi się ich języka. Film zawiera kilka ciekawych prawd, dość przejmującą i miejscami brutalną historię. Jest przemoc, jest wewnętrzna przemiana, jest nagość (dla obu płci). Postacie nazistów napisane są świetnie, gdyż z całą swoją powagą są odrobinę przerysowani i z pewnością nikt nie weźmie z nich przykładu. Film jest prosty, ale przekazuje to co trzeba. Oglądałem go razem z bratem i obydwaj byliśmy jak zahipnotyzowani, głównie dzięki dobremu montażowi i bardzo życiowych sytuacjach. Świetna rola główna nazisty Teppo (Peter Franzén) jak i chłopca imieniem Rhamadhani (Yusufa Sidibeh).
Dlaczego nie: Historia tak mniej więcej w środku, ale tylko momentami – traci pazur. Przemocy też jest trochę za mało, albo jest zbyt mało brutalna, trudno powiedzieć. To w końcu film o naziolach, a zamiast kogoś bić to siedzą w saunie. Zakończenie jest durne. Moim zdaniem odbiega od rzeczywistości.
Kiedy: Polecam zobaczyć w wolnej chwili, może w kinie (jeśli u Ciebie grają), a może dopiero jak puści jakaś telewizja. O dziwo oceniłem ten film najlepiej z wszystkich dziś opisywanych, dla mnie 9/10.
Za zaproszenie na dwa pierwsze filmy jak zwykle dziękuję Cinema City.