Skip to main content

Rozpoczynając tegoroczny sezon teatralny – nie mogłem oprzeć się najnowszej propozycji Teatru 6. Piętro – klasycznej sztuce dramatyczno-komediowej, w której ścierają się dwa pozornie różne światy, światy stateczne z tymi pełnymi chaosu. Światy młode kontra doświadczone. Mowa tu oczywiście o ponadczasowym przedstawieniu Edukując Ritę, wrześniowej premierze jednego z ciekawszych teatrów na kulturalnej mapie Warszawy.

Edukując Ritę to sztuka wybitnego angielskiego dramaturga Willy’ego Russela, która opowiada o młodej dziewczynie pragnącej… dowiedzieć się czegoś więcej. Otóż Rita wychowana w pijaństwie, braku perspektyw, biedzie, a na co dzień zajmująca się fryzjerstwem – chciałaby wreszcie trochę się ukulturalnić, zrozumieć czym jest sztuka, o czym mówi i jak należy ją odbierać. Rita jest więc prostą dziewczyną, która pragnie osiągnąć coś pozornie dla niej niedostępnego – dlatego też zapisuje się na uniwersytet otwarty, a ten kieruje ją do jednego z lepszych profesorów w okolicy. Frank jest jednak typem dziwaka, który chociaż z pamięci cytuje największych pisarzy jacy stąpali po ziemi – to pije ponad miarę, nie widzi celu we własnej egzystencji i właściwie nie lubi ani swoich studentów, ani swojego życia. Czy te dwie osobowości – ponury, ale zakochany w słowie profesor i młoda, pełna życia, ale nierozgarnięta dziewczyna mają szansę się zaprzyjaźnić? A może mają szanse na coś więcej? O tym przekonacie się już w Teatrze 6. Piętro, a dlaczego powinniście się Edukując Ritę zainteresować? Więcej w mojej recenzji.

W głównych rolach zobaczymy Marię Dębską oraz Mirosława Bakę. Każde z nich reprezentuję inną szkołę aktorką oraz inną wrażliwość, nie przeszkadza to jednak w nawiązaniu pewnego międzypokoleniowego porozumienia. Maria Dębska jako młoda, niezbyt inteligentna, energiczna i pewna siebie kobieta wypada niezwykle przekonująco, przez większość czasu prowadząc akcję praktycznie samodzielnie. Jej widoczne zaangażowanie i niekwestionowany talent aktorki czynią „jej” Ritę jedyną w swoim rodzaju. Jest bardzo naturalistyczna, prosta, ale i non-stop ewoluująca w swoim charakterze. Mało w której sztuce tak doskonale czuć przemianę bohaterki ze swojej słabej – w mocną, dorosłą, dojrzałą wersję. Mirowsław Baka natomiast, to już klasa sama w sobie, inne pokolenie aktorstwa – jego spokój, opanowanie, leniwa gra to coś co urzekło mnie w nim od pierwszych chwil. Jego lekko ironiczna postawa, która miesza ponadczasową butę z wyższymi sferami – zdecydowanie pozwala otworzyć oczy nie tylko na kulturę wyższą, ale również na ludzkie słabości. Już podczas wizyty w 6. Piętrze zastanawiałem się jak opiszę to co widzę – i mogę śmiało powiedzieć, że ocena Rity to uniwersytecka 5 z wykrzyknikiem, a rozmowy, przekomarzanki, czasami awantury, których doświadczyłem jako obserwator – to jedna z najlepszych rzeczy jaka przytrafiła mi się od bardzo dawna. Zdecydowanie aktorsko nie ma tu czego zarzucić, obie role odegrane zostały z zachowaniem najwyższej wrażliwości i sztuki aktorskiej – trochę jak od linijki, aczkolwiek w tym wypadku w ogóle to nie przeszkadza, gdyż drobne przerysowanie jest jak najbardziej na miejscu.

fot. Paulina Pander

fot. Paulina Pander

fot. Paulina Pander

fot. Paulina Pander

Jeśli musiałbym się do czegoś doczepić, to do fabuły, która nie zawsze porywała – brakowało mi trochę szerszego przedstawienia tematu i konkretniejszych, bardziej szczegółowych scen ilustrujących przemianę głównej bohaterki, ale jest to już wina samego scenariusza – ponadczasowego to prawda – ale jednak miejscami dość wybiórczego. Być może przeskoki scen-czasu są zbyt luźno napisane, ale żadna w tym wina 6. Piętra.  Nie jestem w stanie ręczyć głową za wierność adaptacyjną, ale tyle na ile wiem – było na tyle wiernie na ile mogło. Wspominam o tych przeskokach czasu (wszak Rita przychodzi do Franka raz w tygodniu), bo są jak dla mnie trochę… zbyt losowe, scenki z ich życia czy wspólnej nauki – nie zawsze wynikają z siebie, albo właśnie odwrotnie – trochę bez powodu łączą się w jedność, nawet pomimo dość dużego odstępu czasu (np. kilku tygodni). Raziło mnie również to, że postacie nie zmieniają ubrań – ok, w drugiej połowie pojawia się więcej kreacji, ale w pierwszej pomimo mijających dni – mają na sobie to samo. Być może się czepiam, ale jednak zwróciłem na to uwagę. Podobało mi się za to również to, że prawdopodobnie zdecydowana większość czytelników uzna, że Edukując Ritę to prosta historia o miłości, gdzie on i ona, gdzie romans i trochę łez – na szczęście wcale tak nie jest, a fabuła tej opowieści skupia się zupełnie na czymś innym. Chociaż można ją interpretować bardzo różnie.

Scenografia jest całkiem ciekawa, cała akcja dzieje się w gabinecie profesorskim, mamy więc zatrzęsienie półek pełnych książek, ale także książek rozrzuconych właściwie wszędzie. Dwa stoliki, okno, drabina – to wszystko co dostajemy, ale też wszystko czego potrzebujemy. Oświetlenie daje radę, panujący w gabinecie półmrok dodaje deszczowej, trochę tajemniczej atmosfery – co bardzo przyzwoicie wpływa na odczucia, że mamy doczynienia z dramatem – pomimo tego, że Edukując Ritę jest sztuką dość zabawną. W budowaniu nastroju pomaga też projektor i czasami dziwne, dość przyciągające wzrok sceny, które wyświetla. Dźwięk jest również bardzo dobry, chociaż „bliżej scenicznego okna” brakuje chyba jednego mikrofonu, przez co dźwięk lewej strony sceny jakoś gorzej do mnie trafiał. Natomiast ogół nagłośnienia jest na przyzwoitym poziomie i nie sprawi problemów nawet gorzej słyszącym osobom. Chociaż jak zwykle proponuję polować na bilety w bliższych rzędach – środek w tym wypadku będzie satysfakcjonujący.

Pod wieloma względami Edukując Ritę to sztuka perfekcyjna – ciekawie napisana, dobrze obsadzona, fenomenalnie zagrana. Mało kiedy z taką fascynacją obserwowałem poczynania bohaterów i lekkość z jaką odgrywają ich jacykolwiek aktorzy. Przez prawie 3h ani razu nie spojrzałem na zegarek, a nawet jeśli – to na pewno nie z jakiegokolwiek znużenia. Wspomniałem wcześniej, że Rita cierpi na kilka drobnych mankamentów, ale mam wrażenie, że to choroby wieku dziedzięcego i niedługo z nich wyrośnie. Jeśli więc lubicie sztuki, które niosą jakąś głębszą myśl, które stawiają na rozmowę i w której nie ma bezsensownej bieganiny i potykania się o własne nogi – Edukując Ritę to pozycja dla Was i… waszych dzieci. Bo to także lektura szkolna, którą przerabiają niektóre licea.

Edukując Ritę z Marią Dębską i Mirosławem Baką zobaczycie w Teatrze 6. Piętro, w cenie od ok. 90 do 110zł. Bilety można kupić już dziś, na stronie teatru. Ale uwaga, wyprzedają się jak ciepłe bułeczki – dlatego sprawdzajcie bieżący kalendarz! Jak dla mnie jeden z lepszych, ponadczasowych spektakli, duodramów – który każdy fan dobrego teatru powinien natychmiast zobaczyć.

Ja z pewnością wrócę, aby zobaczyć Ritę raz jeszcze. Bo warto.

 

 

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: