Tania Środa w Cinema City ma tę wspaniałą cechę, że ciągle i ciągle powraca. Tak jest też w tym tygodniu, dzięki czemu mogę powiedzieć Wam kilka słów o dwóch premierach, które możecie dzięki niej zobaczyć. Pierwsza jest Pitch Perfect 2 czyli muzyczna podróż o spełnianiu marzeń. Później zajmiemy się filmem Gorący Pościg czyli dwie kobiety, mafia i skorumpowani gliniarze.
– Pitch Perfect 2
O czym: Zespół a capella przygotowuje się do międzynarodowego konkursu śpiewu, w którym nigdy nie wygrała grupa z Ameryki.
Dlaczego tak: To chyba jedyny, a na pewno najlepszy film w tym temacie. Wiecie, to taki muzyczny Step Up, chociaż najbliżej mu treściowo do serialu Glee. Grono aktorek jest zróżnicowane, dobrze dobrane i ciekawe. Żarty oparte są tu o kultowe stereotypy: grubaski, meksykanki, głupie blondynki. Pitch Perfect 2 jest też zdecydowanie mniej głupie niż jedynka, skutecznie wymijając wszystkie studenckie bzdury zaserwowane nam kilka lat wcześniej. Jest kolorowo, muzycznie i widowiskowo. No i jest Anna Kendrick, na którą mogę patrzeć godzinami. Dodatkową atrakcją jest Katey Sagal w roli epizodycznej.
Dlaczego nie: Śpiewanie a capella nie jest najciekawszym materiałem na film. Całość skierowana jest bardziej do dziewczyn i nie każdy odnajdzie się w tym świecie, bo np. mnie niespecjalnie bawią dowcipy o tamponach. Scenariusz jest do bólu sztampowy i jeśli się już ktoś w niego wkręci, to może zgadywać co dalej w ciemno.
Kiedy: To dobry film na Tanią Środę, ale albo w towarzystwie dziewczyny, albo pod warunkiem, że same jesteście jedną z nich. Ja byłem jedynym facetem na sali kinowej. Głupio trochę.
– Gorący pościg
O czym: Pewna służbistka z działu dowodów dostaje swoje pierwsze zadanie – pomoc przy eskorcie świadka koronnego do sądu. Po drodze wszystko oczywiście się psuje.
Dlaczego tak: Reese Witherspoon i Sofia Vergara – jeśli ktoś je lubi.
Dlaczego nie: Pomiędzy bohaterkami brak jakiejkolwiek chemii, a fabule jakiegokolwiek sensu. Film nie jest ani gorący, ani jakoś mocno pościgowy. Reese jest maksymalnie pobrzydzona do roli i ubrana w niepasujące ciuchy, przez co patrzy się na nią z politowaniem, a Sofia… no ile jeszcze razy można nabijać się z jej akcentu, albo pokazywać w co drugiej scenie jej dekolt? Akcja nie wykracza ponad bardzo, ale to bardzo ubogi standard, dowcipy są w ogóle nie śmieszne, a zdarzenia na ekranie więcej niż przewidywalne. Wszystko jest tu miałkie i nijakie – okej, widać że to normalny kinowy film, ale zrobiony dosłownie na odpierdol się, albo dla jakiejś grupy docelowej, którą ja na pewno nie jestem.
Kiedy: Moim zdaniem całkowita strata pieniędzy, jeśli już chcecie coś takiego zobaczyć, polecam Gorący Towar z 2013 roku, akcja i tytuł podobne, ale zdecydowanie zabawniejsze. Albo poczekajcie na „Agentkę”, wchodzi 5 czerwca.