Nie jestem wielkim fanem komedii romantycznych, chociaż muszę przyznać otwarcie, że jedynkę Listów do M. mam w swojej kolekcji płyt DVD. Jest to co prawda prezent dla mamy, bo ona kocha takie filmy bardziej niż ja, ale zdarzało mi się wracać do tego obrazu – głównie poprzez moją słabość do filmów sezonowych, tym bardziej wyposażonych w niesamowitą obsadę.
Listy do M. 2 to bezpośrednia kontynuacja produkcji sprzed czterech lat – i tyle właśnie minęło w świecie naszych bohaterów. Nie zmienili się oni za bardzo, nadchodzi jednak gwiazdka – czas miłości, radości i… problemów.
Powiem wprost: fabuła nowej części „najpopularniejszej komedii ostatnich 25 lat” niezbyt różni się od oryginału, natomiast w sprytny sposób rozwija podstawowe założenia: dostajemy po prostu więcej wszystkiego: Miłości, świątecznego nastroju, romansów i nienachalnych gagów, które niekiedy śmieszą do łez. Z drugiej jednak strony warto zwrócić uwagę na to, że przy takim natłoku wątków nie wszyscy finałowo mogą być szczęśliwi – dlatego Listy do M. 2 ocierają się też o drugą stronę medalu – podchodząc pod komediodramat. Wigilia wszak to nie tylko nieskończone szczęście i ciepły posiłek z rodziną, ale też czas samotności. „Listy” grają na wszystkich naszych uczuciach i nie boją się użyć nawet najmocniejszej karty. Ale bądźmy sprawiedliwi – to nadal rodzinna komedia, idealna do oglądania w kochającym gronie. Warto jednak zwrócić uwagę, że nie każdemu takie granie na emocjach się spodoba – ale nie odbierałbym to jako minus, filmy romantyczne muszą wzruszać.
Aktorzy to mieszanka wielkich nazwisk: Stuhr, Gąsiorowska, Karolak, Dygant, Adamczyk, Kożuchowska, Zakościelny, Żmuda-Trzebiatowska, Zielińska, Wagner, Malajkat, Małaszyński, Bujakiewicz, Wróblewska, Błaszczyk, Stelmaszyk i… to nadal nie wszyscy. Najciekawiej prezentuje się Agnieszka Dygant, ona to ma dopiero talent komediowy i mega plastyczną twarz. Nieźle radzą sobie też młodsi aktorzy, jak chociażby niespełna 12 letni Jakub Jankiewicz. W ogóle jeśli chodzi o Listy do M. 2 to można gadać i gadać jeśli chodzi o obsadę – zaufajcie mi, że po prostu jest dobrze.
Klimat świąteczny przebija się z dosłownie każdej sceny, śnieg, kolorowe bombki, choinki – można się zakochać, albo chociaż zauroczyć. Ja chłonąłem każdą scenę z wielką uwagą, ponieważ miałem okazję mijać plan filmowy przechodząc przez Arkadię – na początku kwietnia tego roku – tak więc doszukiwałem się „nieświątecznych” motywów – nie udało mi się, wszystko jest takie jak trzeba. Zdjęcia są piękne, relaksujące.
Dlaczego w listopadzie oglądamy wigilijne kino? Nie wiem, ale na pewno pochwalam fakt, że takie produkcje w ogóle powstają, bo ich poziom nie odstaje od światowego. Listy do M. 2 niosą pewną nadzieję, przepowiadają tegoroczne święta i robią to dobrze – mojej partnerce podobało się co prawda bardziej – wiadomo, kobieta, ale ja doceniam wszystkie kwestie techniczne, aktorskie i muzyczne – bo i soundtrack mają całkiem niezły. Minusy? Niektóre wątki są trochę za bardzo spłycone, ale w ogólnym rozrachunku nie ma się do czego przyczepić. Wszystko jest po prostu na odpowiednim poziomie, zaznaczę tu jednak, że chociaż ja niczego nie krytykuje, Listy do M. 2 nie są superprodukcją USA i do czołówki romantycznych hitów trochę jednak brakuje. Seans jest po prostu przyjemny i relaksujący.
Fajna i dobrze dopięta komedia, prawie identyczna z oryginałem, ale sprytnie go rozszerzająca. Daje 7/10 (jako facet! Kobiety pokochały film bardziej) i zapraszam do kin!
Byłem wczoraj na tym filmie za dużo powiedziane – opinia moja i żony i z posłyszanych opinii innych oglądających podczas opuszczania kina- film po prostu fatalny szkoda pieniędzy dobrze,że było święto kina i bilet za 11 pln-. Naprawdę szkoda czasu na tą cześć o ile pierwsza była fajna i dlatego poszliśmy na drugą cześć, której gorąco nie polecam.
Nie wyszedłem z kina po pierwszych 15 minutach tylko dlatego, że byłem z żoną, ale po skończeniu seansu i żona przyznała, że szkoda było i czasu i pieniędzy. Przereklamowany film- TVN robi wszystko aby zarobić na nim kasę. Ja poczułem się oszukany, więc lojalnie uprzedzam i odradzam pójścia do kina na ten filmik. W pracy mówiłem to samo i nikt mi nie wierzył. Teraz i oni żałują straconych 2 godzin…
Jestem świeżo po seansie i musze przyznac, ze mi tez sie podobalo. Sporo dobrego humoru:)
Bo to super film 🙂
Taaa. Tylko na reklamach TVN. Dawno nie oglądałem takiego gniota.