Lato nas nie rozpieszcza – ciągle pada i pada, a jeśli nawet nie, to i tak jest całkiem zimno. Najlepiej więc te niezbyt przyjemne dni spędzić w kinie, pozostaje tylko pytanie – na czym? W tym tygodniu debiutują następujące produkcje: Randka na weselu czyli historia dwóch braci, które wpadają w całkiem nieprzewidywalne tarapaty, Sausage Party czyli komedia o… parówkach, dość zboczonych i kontrowersyjnych, a na sam koniec Śmietanka towarzyska czyli nowy Woody Allen w świecie wielkiego boom w Hollywood lat 50. Post powstał z okazji taniej środy w Cinema City, a jeśli macie chęć na więcej kina i ciekawostek to znajdziecie mnie na Twitterze oraz na moim fanpage’u. Serdecznie zapraszam!
– Randka na weselu
O czym: Dwóch braci-podrywaczy musi zaprosić na wesele siostry porządne dziewczyny, niestety padają ofiarą oszustek, liczących na darmowe wakacje.
Dlaczego tak: Zac Efron! Adam DeVine! Anna Kendrick! Aubrey Plaza! – dla mnie te nazwiska to największy plus produkcji, bo zwiastują naprawdę dobrą zabawę – tutaj wszyscy są na swoich miejscach i momentami naprawdę potrafią nieźle przegiąć! Ponieważ rzecz dzieje się na Hawajach to wszyscy w jakimś stopniu się rozbierają – na plus! Niektóre dowcipy są naprawdę śmieszne albo obleśne – czyli wszystko jest tak jak powinno – co jednak najlepsze – mocniej przesadzają Panie, a to nie jest w tego typu produkcjach częstym zjawiskiem. Scenariusz nie jest zły, chociaż zawsze mogłoby być lepiej – ale i tak daje radę. Jak dla mnie bardzo niecodzienna produkcja, wprost idealna na randkę – jeśli Wasza druga połówka ma poczucie humoru – będzie dobrze! Muzyka jest świetnie dobrana, no i usłyszymy największe hity ostatnich lat. A same ujęcia egzotycznej wyspy z pewnością poprawiają nastrój.
Dlaczego nie: Ja jak zwykle nakręciłbym taki film trochę mocniej, ale i tak nie jest źle. Anna Kendrick gra jakoś zachowawczo i ma brzydką grzywkę. Gagów mogłoby być zdecydowanie więcej, no i jak mówię – jak przeginać to na całego. Ogólnie to nie ma na co narzekać, chociaż to nie jest film dla wszystkich – może się wydawać za głupi, zbyt nastoletni – sam nie wiem.
Kiedy: Jak dla mnie to obowiązkowy mini-hit tego tygodnia – nikt o tym nie mówi, nikt Was na to nie zaprosi – a szkoda! Można na nim miło i bardzo niezwykle spędzić czas. Ja spędziłem 🙂
– Sausage Party
O czym: Parówka wyrusza w podróż, aby ostrzec sklepowe produkty, że te służą do jedzenia.
Dlaczego tak: W dubbingu: Seth Roger, Kristen Hill, Bill Harder, Michael Cera, James Franco, Dany McBride, Craig Robinson, Paul Rudd, Edward Norton, Salma Hayek – a to oczywiście jeszcze nie wszyscy. Jeśli ktoś lubi totalny hardcore i wie, że większość ekipy dubbingu to kumple, którzy przekraczają granice, gdy tylko mogą – poczuje się jak w domu. W Sausage Party każde zdanie zawiera przekleństwo, porównanie do seksu analnego czy jaranie zioła. Grafika miejscami robi wrażenie, a muzyka dopełnia fajnego efektu kina przygodowo-imprezowego. Ogólnie w ten bezsensowny sposób autorzy starali się przekazać kilka ważnych prawd. Plus za tematykę – o tym filmu jeszcze nie było.
Dlaczego nie: Bo to głupie jest – fabuła jest nudna, za dużo tutaj paplaniny, rozdzielania się, teorii o Bogach, równości, tworzenia tez o czymś i po coś tam. Jak dla mnie wulgarność stara się przykryć braki scenariuszowe i fakt, że produkcja jest o niczym, a sceny poukładane są w złej kolejności i totalnym nieprzemyśleniu – rozdzielenie zakupów i szybkie porzucenie fabuły w kuchni to w ogóle dramat, za to dostajemy nudną wędrówkę z tysiąca innych filmów. Ogólnie o ile grafika może się podobać, to niestety głównie ta nieruchoma – gdy już wszystko zaczyna się ruszać, to trochę rwie, bazuje na nieostrości i szarpaniu – aż bolą oczy, a wszystko to, aby ukryć niedoróbki. Mnie osobiście śmieszyło zdecydowanie za mało żartów, trailer trochę oszukał, bo zmontowany jest w zupełnie innym tempie, którego niestety w filmie zabrakło. Mimo super obsady, głosy nagrane są w sposób mało charakterystyczny – nie mogłem namierzyć niektórych z nich. Za plus uznałem tematykę – ale wolałbym zrobić z tego 30 minutową krótkometrażówkę niż film kinowy.
Kiedy: Ludzie oceniają Sausage Party albo bardzo dobrze, albo bardzo źle – to kwestia naszego poczucia humoru i zamiłowania do tak zwanych „żartów o kupie”. Ja podchodzę uczciwie – film ma swoje wady i zalety – tak więc dodając coś, a coś odejmując – dla mnie 5/10 – ale być może jestem już na takie produkcje albo za stary, albo za trzeźwy. Mimo wszystko proponowałbym poczekać na DVD.
– Śmietanka towarzyska
O czym: Młodych chłopak przyjeżdża do Hollywood, aby rozpocząć nowe życie w wytwórni filmowej swojego wuja.
Dlaczego tak: Obsada: Steve Carell, Jesse Eisenberg, Blake Lively, Kristen Stewart, Corey Stoll. – na uwagę zasługuje szczególnie ten pierwszy, zagrał wreszcie coś świeżego, ciekawego i prawdziwego. Stewart pokazała, że jest dobrą aktorką i pasuje do wykreowanego świata (chociaż ludzie mówią inaczej, ale chyba są przyzwyczajeni do tego, aby z niej drwić i w ogóle nie znają się na aktorstwie). Bo scenariusz jest nawet całkiem niezły, dialogi są wkręcające i zabawne, bo jest sporo miłości i to ładnie pokazanej. Muzyka, klimat i stroje są przecudowne i jeśli tylko kochacie tę epokę to będziecie w siódmym niebie. No i jest trochę zabawnie pokazanej przemocy – faceci też się tu odnajdą. Film zawiera wszystko to do czego przyzwyczaił nas Woody Allen – więc możecie sobie wiele rzeczy sami dopowiedzieć.
Dlaczego nie: Bo to Woody Allen – podobało mi się, ale nie znoszę jego produkcji i nie chodzę na nie z wielkim uśmiechem na twarzy. Wspomniana Stewart denerwuje niektórych z Was, ale trzeba powiedzieć, że Eisenberg może nie zagrał źle, ale jego maniera delikatnego-chłopco-świra-z-kompleksami mnie drażni i niespecjalnie jestem w stanie tolerować to co film. Moja mama omawianą produkcję by pokochała, ale wspomniana wcześniej dość sugestywna mafijna przemoc – chociaż w kontekstach komediowych – na pewno by ją odrzuciła. Generalnie wydawało mi się, że Śmietanka Towarzyska jest za długa – to jeden z tych filmów, gdzie od pewnego momentu każda scena wygląda jak finałowa, a potem jest jeszcze jedna i jeszcze.
Kiedy: Jeśli oczekujecie fajnego filmu „kostiumowego” i trochę ładnych wnętrz – z pewnością jest to produkcja dla Was. Tutaj liczą się tylko dwa słowa: „Woody Allen” i to jest dla Was najlepsza rekomendacja na udany seans, albo czerwona lampka, aby kino ominąć.