Czasami należy zacząć od przysłowiowego „trzęsienia ziemi” jak u Hitchcocka. A później klimat powinien gęstnieć, aż do wielkiego finału. Niestety dzisiejszym trzęsieniem jest jedynie fakt, że oba opisywane filmy są do kitu. Okej, być może trochę przesadzam, bo gusta są różne, ale to jeden z najnudniejszych tygodni w tym roku. Na początek Underworld: Wojny Krwi czyli kolejna część sagi o wampirach walczących z wilkołakami, na którą prawdopodobnie nikt nie czeka (na Filmwebie po 6 dniach mniej niż 1000 głosów). Chwilę później Sully czyli prawdziwa historia o dzielnych pilotach, którzy wylądowali na rzece Huston w 2009 roku. No cóż, może powinienem na początku tekstu wrzucić #spoileralert, ale no – filmy mnie zawiodły. I tyle. Post powstał z okazji taniej środy w Cinema City, a mnie znajdziecie na moim fanpage’u na fejsie, oraz na Twitterze.
– Underworld: Wojny Krwi
O czym: Selena ma dziecko, które jest pół wampirem pół wilkołakiem i tylko jego krew jest w stanie zakończyć trwającą od wieków wojnę między tymi dwoma „nacjami”.
Dlaczego tak: Kate Beckinsale całkiem nieźle się trzyma! Niektórzy bardzo lubią tę serię i chcą zobaczyć następną część! Jest Theo James i chodzi bez koszulki – sporo kobiet go uwielbia. Fajne dekoracje, ubrania! Niektóre efekty specjalne są całkiem niezłe, szczególnie spalanie wampirów w słońcu!
Dlaczego nie: Ale większość efektów to gówno. W kółko zapętlone gify „wystrzału” z broni maszynowej, wybuchy animowane chyba przez 10 latka, zbyt sterylne pomieszczania, po których widać, że są ze styropianu. Ale nie no, naprawdę widać – albo z kolei postacie wyglądają jak wklejone w tło. Scenariusz jest żałosny do szpiku kości – skoro szukają „mieszańca” zabijając się nawzajem to przecież mogli spłodzić innego, koniec opowieści. Ale są też niepotrzebne zdrady, obrażenia o byle bzdury, drewniane aktorstwo – szczególnie tej belki drzewnej Theo James’a, nie znoszę go. A Kate wygląda jakby miała potężny kredyt do spłacenia, i dlatego w tym gra.
Kiedy: Jeśli jesteście fanami poprzednich części (oglądałem, nie lubię) to od biedy można, ale jeśli nie, to nie widzę większego sensu.
– Sully
O czym: Prawdziwa historia lądowania samolotu pasażerskiego na rzece Huston.
Dlaczego tak: Bo to film na faktach, bo reżyserował go Clint Eastwood. Bo w obsadzie jest np: Tom Hanks i Aaron Eckhart oraz trochę znanych twarzy (ale nie nazwisk). Bo to lepsze niż ten polski film na S. o tym samolocie nie z rzeki, a z brzozy.
Dlaczego nie: Bo to straszne nudy, w dodatku mega krótkie (1h36m) i upchane powtarzanymi scenami wypadku – tylko lekko rozwijanymi co jakiś czas. Bo nie do końca wiadomo co mamy z filmu wynieść – czy bohatera czy proces przed komisją wypadków czy co? Wszystko jest płytkie, szybkie i gdyby nie Tom Hanks to mielibyśmy najzwyklejszy film telewizyjny, a nie kinówkę. Prawdę mówiąc jakoś tak się chyba przyjęło, że Hanks to dramatyczny znak jakości – może i tak, ale sam nie wiem. Mnie nie wzruszało. W dodatku mam dejavu – chyba już oglądałem film o tej historii.
Kiedy: Moim zdaniem dopiero jak puszczą w TV – a i tak idę o zakład, że tego nie zobaczycie, bo pewnie premiera będzie w jakimś TV4 czy inny Pulsie.