Jeśli mam ochotę zobaczyć „dobry spektakl” zwykle w pierwszej kolejności sprawdzam repertuar Teatru Kwadrat. To jeden z tych przybytków, w którym poziom przedstawień jest zwykle wysoki, a przy tym stały i nie rozczarowujący. Ponieważ zaczyna się jesień, uznałem, że najnowszy teatralny sezon należy rozpocząć z hukiem – a co w takim razie pasuje lepiej niż spektakl, który prowokuje do tego już za pomocą samej nazwy? „Otwarcie sezonu” to nie tylko chwytliwy tytuł, ale także kilka niezłych nazwisk i ciekawa fabuła. Przepis na sztukę doskonałą? Zapraszam do recenzji!
Mallory Dupre to wielka aktorka, która wprost żyje swoim zawodem, scenicznymi alter-ego i chłonięciem coraz to nowych plotek na swój temat. Gdy pewnego dnia wprowadza się niej nie mniej sławny znienawidzony ojciec – jej życie przewraca się do góry nogami. Czy ich wzajemna niechęć doprowadzi do tragedii? A może do szeregu zabawnych zwrotów akcji?
W rolach głównych występują: Ewa Kasprzyk, Daniel Olbrychski, Kamil Kula, Anna Oberc i Marcin Piętowski. Główny duet wypadł doskonale i to przyjemność zobaczyć ich w nieustającej walce na docinki. Duża w tym zaleta scenariusza w którym ich postaci są nad wyraz ludzkie, o złożonej, niecodziennej psychice – ale nie można aktorom odebrać tego, że zdecydowanie dali z siebie wszystko, a złożonym charakterom podarowali duszę. Jeśli chodzi o resztę obsady – pierwszy raz mam wrażenie, że wszyscy zostali dobrani perfekcyjnie do swoich ról, Dzięki temu tworzą cudowną, na pierwszy rzut oka trochę niepoukładaną, ale koniec końców niesamowicie zgraną całość. Szczególne miejsce zajęła w moim sercu Anna Oberc, której rola co prawda nie należy do złożonych – aczkolwiek w jej wykonaniu zaskakuje wyrazistością. Ogólnie jeśli chodzi o obsadę – nie będziecie zawiedzeni.
Fabuła opowiada o aktorach, ich emocjach i licznych zawodowych zwadach. Sztuka jest nieźle napisana, z pomysłem, zabawnie. Żarty chociaż głównie słowne, są dość trafne, niespodziewane, świeże i co najważniejsze nie przesadzone, nie powodują uczucia narastającej żenady. Natomiast w samych żartach i niektórych dialogach jest inny problem, a mianowicie… wulgaryzmy. Co prawda postać grana przez Panią Kasprzyk gdy już przeklina zwykle znajduje się w wielkich emocjach, tak z drugiej strony uważam jednak pewne słowa za zdecydowanie niepotrzebne. Nie zrozumcie mnie źle, bo i nie ma ich dużo – natomiast wydają się nie pasować do rangi sztuki. Okej, rozumiem to w ten sposób, że aktorzy również są ludźmi i czasami po prostu im się wyrwie, ale lekko mnie to zniesmaczało. Jeśli macie lub mieliście problem z alkoholem – też muszę Was ostrzec – fabuła opowiada również o alkoholizmie i ciągłym piciu szklanki za szklanką. Jak już powiedziałem takie motywy najpewniej mają nadać bohaterom bardziej ludzkiego wyrazu (bo w sumie „Otwarcie sezonu” to komediodramat), aczkolwiek ja z nadmiarem zawsze mam problem – obojętnie o czym byśmy nie mówili. Chociaż oczywiście rozumiem o co chodzi, zwłaszcza w kontekście niegłupiego, dowolnego w interpretacji zakończenia. W sumie to trzeba zobaczyć – byłem na sztuce z moją mamą i każde z nas odebrało spektakl troszeczkę inaczej. Aczkolwiek musicie się nastawić na pewne rzeczy, które niekoniecznie się Wam spodobają – jak burzenie czwartej ściany. Natomiast w szerszym spojrzeniu sztuka dzięki temu zyskuje.
Scenografia pozytywnie zaskakuje – głównie za sprawą fajnie rozplanowanej przestrzeni i wysokiego skupienia się na detalach apartamentu w którym rozgrywa się akcja. Bogate, szczegółowe i niezwykle plastyczne wnętrze pozwala postaciom swobodnie lawirować dookoła siebie, wyrażać swoją ekspresję. Dekoracje pozwalają nam również poczuć fakt obcowania ze sztuką z segmentu premium – wiem, że wiele ludzi wybiera spektakl właśnie ze względu na poziom oprawy, celując w te wystawniejsze. „Otwarcie sezonu” jak najbardziej należy do tego typu przedstawień. Widać olbrzymie przywiązanie do szczegółów. Tak więc osoby, które potrzebują „czuć za co płacą” na pewno się nie zawiodą.
Udźwiękowienie nie jest złe, chociaż kilkukrotnie złapałem się na tym, że mogłoby być lepsze. Nie wiem do końca czego to wina – czy mikrofonów czy ustawienia aktorów na scenie, gdyż ogólnie w Kwadracie nie można narzekać na głośność, a większość dialogów zwykle dociera do widza bez większych problemów. Załóżmy więc, że był to jednorazowy przypadek. Aczkolwiek w tym wypadku poleciłbym wybrać rzędy od 3 do góra 10 i to na środku. I widok lepszy i osoby słabiej słyszące nie powinny mieć problemu ze zrozumieniem o czym mówią.
„Otwarcie sezonu” pod wieloma względami pozytywnie zaskakuje: świetna obsada, niezłe dekoracje i może troszeczkę nierówna, ale z pewnością wzruszająca niektórych z nas fabuła. Szkoda tylko, że pewne uczucie obcowania z projektem „trochę lepszym” burzą maleńkie rysy takie jak te w temacie samego scenariusza – czasami nierównego, innym razem pozornie chaotycznego, czy drobne problemy z dźwiękiem. Natomiast szczerze przyznam, że dawno nic mnie tak bardzo nie wciągnęło i nie kazało zastanowić się nad tym jak odebrać zakończenie, jak je rozumieć. Aczkolwiek uczciwie zaznaczam, że jeśli podejdziemy do całości bezrefleksyjnie to możemy czuć się zawiedzeni. Ale to już jest kwestia indywidualna.
Sztukę zobaczyć można w Teatrze Kwadrat np. 21-22-23 listopada o godzinie 19:00 (kolejnych dni najlepiej szukać na bieżąco na stronie teatru). Bilety w cenie od 50 do 120zł kupicie online tutaj lub w kasie stacjonarnej. Ja ze swojej strony sztukę polecam, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie każdemu może się spodobać. Nie jest przesadnie lekka, nie jest też koszmarnie ciężka. To pewien rodzajowy miszmasz, ale moim zdaniem dość lekkostrawny. Dlatego trudno mi jednoznacznie wydać werdykt – chociaż jako przystawka „otwierająca sezon” sprawi się perfekcyjnie. Musicie zdecydować sami 🙂
byłam w ostatnią sobotę – mało komediowe przedstawienie, średnio mi się podobało- uważam że nie pasuje do repertuary Kwadratu. Scenariusz mało ciekawy, miejscami wręcz nudny- ale to moja opinia..nie polecam niestety.