Dzisiejszy tydzień to dwie dość skrajnie różne od siebie premiery filmowe. Trudno je w jakiś sposób porównać, ale pewne przesłanki z góry pokazują jakie mogą być. Na przykład omawiane dziś Wojownicze Żółwie Ninja: Wyjście z Cienia kompletnie nigdzie (!!!) nie mają wersji z napisami – ani w dużych sieciach, ani mniejszych kinach na kilka sal. Taki to nam dystrybutor zrobił żałosny prezent na dzień dziecka – jednocześnie chyba dość ściśle pokazując co o tej produkcji myśli – wciskając ją do kin kilka dni wcześniej, dzieciakom. A na drugi rzut idzie Polska komedia romantyczna – Kochaj, opowiadająca o kobietach, które teoretycznie się przyjaźnią i nawet jedna z nich ma wziąć ślub i ma wątpliwości i takie tam. Post powstał z okazji taniej środy w Cinema City, a w recenzji drugiego filmu pomogła mi Estera.
– Wojownicze Żółwie Ninja: Wyjście z Cienia
O czym: Shredder ucieka z więzienia i postanawia otworzyć portal do innego świata. Dzielne Żółwie postanawiają mu przeszkodzić.
Dlaczego tak: Megan Fox oraz Stephen Amell – co prawda nie są najlepszymi aktorami na świecie, ale mają swoich wiernych fanów. Bebop i Rocksteady są bardzo fajnie wkomponowani w film, szkoda, że nie pojawili się już w jedynce. W kilku miejscach dostajemy niezłe choreografie walk i nie głupie efekty specjalne w finale. Młodszych widzów może też śmieszyć nienachalny humor sytuacyjny.
Dlaczego nie: Dostępny jest wyłącznie dubbing – źle dobrane i źle zsynchronizowane głosy, przez które aktorzy brzmią jakby byli upośledzeni. Przykładowo rudy wrestler Sheamus wcielający się w Rocksteadego ma świetny Irlandzki akcent – w naszej wersji dostajemy byle kogo, który po zamianie w nosorożca traci nawet ten gram uroku. Całość jest chaotyczna, Żółwie nadal są ohydne, ale serio, brzydkie jak nie wiem co. Film w ogóle nie jest zabawny dla ludzi starszych, nie wiadomo o co w nim chodzi i dlaczego, a większość aktorstwa jest dość drętwa. I trzeba sobie jasno powiedzieć, że czasy tych pokrak minęły już w latach 90.
Kiedy: Jeśli macie dzieci, które oglądały jedynkę to tak. Dubbing jednak sprawia, że powinniście ominąć kino chociażby w drodze sprzeciwu dla głupiego dystrybutora.
– Kochaj
O czym: Cztery koleżanki przygotowują się do ślubu jednej z nich. Niestety ta ma wątpliwości.
Dlaczego tak: Bohaterki ładnie się ubierają i znośnie się prezentują. Niektóre ujęcia są nawet niezłe, tak samo jak muzyka.
Dlaczego nie: Bohaterowie męscy są brzydcy, w dodatku trudno powiedzieć, który jest „główny”. Już nie mówiąc, że większość nazwisk jest albo nieznanych, albo dość śmiesznie zakontraktowana – patrzycie na kogoś brzydszego od Was samych i to na kacu o 6 rano – a aktorki prawie się rozpływają nad jego urodą. Olga Bołądź nie nadaje się do komedii romantycznych w ogóle. Aktorki się upokarzają w niektórych scenach (zapraszam do video pod tekstem), w dodatku film jest po stokroć słabszy od prawie każdej komedii z mężczyznami. Kochaj jest chaotyczny, trudno zrozumieć co i po co ktoś robi, co z tego wynika lub dlaczego nic nie wynika. Nie rozumiemy motywacji bohaterek i dlaczego one ciągle płaczą. Film w ogóle nie jest zabawny, nie jest też ani trochę romantyczny – bo nie buduje w ogóle więzi z widzem i wyrzeka się istnienia głównych bohaterów, którym można kibicować.
Kiedy: Nigdy, nie jest wprawdzie tak źle jak sądziłem, ale no naprawdę nie warto sobie zawracać głowy, bo po prostu są lepsze wyciskacze łez.