Końcówka roku coraz bliżej! Jesteśmy już na kinowej „ostatniej prostej” i naprawdę „ważnych” produkcji zostało tyle, że można je policzyć na palcach jednej ręki. Dziś zajmiemy się filmem Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć czyli najnowszą produkcją w baśniowym świecie Harrego Pottera. Niektórzy z Was pewnie niewiele w temacie nowej produkcji słyszeli – a ta dzieje się 70 lat przed… wspomnianą sagą o młodocianym czarodzieju opowiadając historię autora książki, której Harry używał na lekcjach. I dobrze się domyślacie – to jedyny opisywany film w tym tygodniu. Zainteresował mnie jeszcze Snowden, ale niestety nie udało mi się znaleźć czasu, aby go sprawdzić… Natomiast słyszałem, że przypomina raczej film telewizyjny, bez fajerwerków i chociaż zagrany przyzwoicie to jako całość jest kiepski. Myślę, że możecie odpuścić. Post powstał z okazji taniej środy w Cinema City. Jeśli macie konto na Twitterze nie zapomnijcie dać mi follow! No i oczywiście kliknijcie „lubię to” na facebooku.
– Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć
O czym: Newt Skamander stara się schwytać niebezpieczne „magiczne” zwierzęta, które uciekły mu z walizki.
Dlaczego tak: Bo to świat „Harrego Pottera”: są mugole, ruchome zdjęcia, różdżki, trochę nazwisk sławnych czarodziejów. Bo wspomniane zwierzęta są naprawdę ładne i ciekawie zaprojektowane. Bo w głównej roli wystąpił laureat Oscara Eddie Redmayne. Bo jeśli brakowało Wam tego magicznego świata, śmiało można porównać „zwierzęta” do bycia swoistym „Hobbitem” – jeśli wiecie co mam na myśli – w linii czasu Harrego Pottera. Bo Nowy Jork w wersji sprzed 70 lat wygląda niezwykle uroczo. Bo to początek trylogii.
Dlaczego nie: Zwierzęta powinny być ważniejsze, bo w sumie trudno powiedzieć o co tutaj dokładnie chodzi i generalnie nie odgrywają w filmie jakiejś naprawdę ważnej roli. Colin Farrell jest moim zdaniem zbyt rozpoznawalny (Redmayne mniej) i to psuje odbiór i ściąga na niego zbyt wiele uwagi. Reszta aktorów w ogóle się nie wyróżnia, a postacie są koszmarnie zwyczajne, po seansie nie pamiętamy ich imion ani twarzy. Jest ich za dużo i zupełnie po nic. Fabuła też jest właściwie o niczym, brak w niej jakiegoś większego sensu, nie przyciąga do ekranu. Największą wadą filmu jest to, że mógłby to być każdy inny dowolny film, bo w ogóle nie czuć świata na którym bazuje, niektórzy uważają, że „magia wróciła” i znów poczuli się jaki dzieci, ale to jakaś bzdura – bo naprawdę do tego daleko, świat HP to tylko „nazwy” i kilka skrzatów domowych.
Kiedy: Jeśli naprawdę chcecie samodzielnie sprawdzić jak się sprawy mają – to jak najbardziej biegnijcie do kina. Jeżeli jednak chcecie poczuć „prawdziwy” świat z Waszego dzieciństwa – przeczytajcie książkę Harry Potter i przeklęte dziecko – i to i to jest słabe, ale książka przynajmniej jest o Waszych ulubionych bohaterach.