Cześć! Witajcie w kolejnym odcinku niekończącej się podróży przez premiery filmowe! WOW! Zauważyliście, że zbliżamy się już do numeru 150?! To już nie jest zabawa, to naprawdę sporo opisanych produkcji – i z tego co wiem od zadowolonych czytelników – sporo Waszych zaoszczędzonych pieniędzy! W jaki sposób? Oczywiście wierząc w mój osąd i wybierając tylko to co wartościowe! Najlepszym dowodem jest to, że opisywana PolandJa dostała w dniu premiery pełną recenzję, rzućcie okiem na komentarze pod nią! Biedni ci, którzy nie znali wcześniej mojego bloga! Tak czy siak, zaczynamy właśnie od filmu PolandJa czyli teoretycznie komedii obyczajowej, praktycznie strasznemu badziewiu. Ups, spoiler alert. Następnie Moonlight czyli Oscarowa opowieść o dorastaniu w murzyńskim gettcie. Jeśli szanujecie moje artykuły, to dorzućcie jakiś pieniążek na moim Patronite, dajcie lajka na Facebooku i follow na Twitterze. Tak w ogóle to musicie też wiedzieć, ze szukam pracy – najlepiej w biurze przy social mediach, ale nie pogardzę też filmem, teatrem czy pracą zdalną. Jeśli macie coś fajnego to piszcie na piotrek@niekulturalny.com.pl
– PolandJa
O czym: Zbiór nowel, które teoretycznie przeplatają się w budzie z kebabem.
Dlaczego tak: Niezły Janusz Chabior. Borys Szyc (cała jego scena) oraz Hakan Demir. Operator kamery dał radę.
Dlaczego nie: Ten film to kpina z ludzi ciężko płacących za bilety. Jest słabo, w ogóle nieśmiesznie, na siłę. To najczystsza napisana na kolanie komercja, w dodatku niezwykle dziurawa. Rozpoczęte sceny nie mają zwykle puenty, kończą się bez żadnego powodu, a jakby tego było mało wybór nowelek jest szalenie słaby i nudny, zbiór postaci jest totalnie nieatrakcyjny i na silę. Warszawa pokazana jest w sposób brzydki, brudny i pełny graffiti – dość powiedzieć, że większość scen dzieje się pod jednym z mostów. Nie wiem kiedy ostatnio widziałem komedię tak smutną, depresyjną, nieśmieszną, pozbawioną urok i dobrego smaku, a przy tym tak nie tylko antypatriotyczną, co miejscami niepotrzebnie rasistowską. Aktorzy chyba naprawdę mają spore kredyty do spłacenia, bo nie wiem jakim cudem tak wybitna osobistość jak pan Radziwiłowicz zgodził się na scenę dzwonienia po dziwki, zresztą, grając profesora, który po pracy (pewnie na UW czy gdzieś) obżera się na mieście w budzie z kebabem.
Kiedy: Nigdy, PolandJa nie jest nawet produkcją do oglądania „dla beki”. Ten film po prostu do niczego się nie nadaje. Oczywiście są produkcje gorsze, pełne minusów i żałosności. Tutaj uznajmy po prostu, że dna jeszcze nie osiągnęli – ale to po co to oglądać? Nie jest śmiesznie, bo nie jest jeszcze żałośnie, ani nie jest miło, bo nie jest dobrze. Zresztą, zapraszam do pełnej recenzji.
– Moonlight
O czym: Historia dorastającego w gettcie czarnoskórego chłopca.
Dlaczego tak: Od pierwszej minuty niezwykle mocno wciąga, nie pozwala ani na chwilę oderwać się od dialogów, kadrów czy cudownej reżyserii. Aktorstwo jest rewelacyjne, a historia jest przejmująca (chociaż ciut płytka). Z niebywałym artyzmem, ale także takim czystym życiowym brudem, pokazane zostało życie głównego bohatera, które śledzimy z wypiekami na twarzy. Muzyka w tle jest delikatna, prawie niezauważalna, tylko potęguje uczucie tego, że stoimy gdzieś z boku i bezradnie przyglądamy się akcji. Film podzielony został na kilka rozdziałów, więc obserwujemy bohatera na przestrzeni kilku lat – jako dziecko, nastolatka i dorosłego. Moonlight zebrał sporo nominacji do Oscara, tak więc pozycja obowiązkowa!
Dlaczego nie: Można nie lubić filmów o dorastaniu, w dodatku z wyraźnym homoseksualnym wątkiem. Im bliżej finału tym niestety wolniejsze tempo, zwłaszcza w ostatnim akcie.
Kiedy: Moim zdaniem będzie przynajmniej jeden Oscar. Już dawno żaden film mnie tak nie zauroczył i nie pozwolił się oglądać dosłownie na jednym oddechu.
—
Cenisz moją pracę? Dorzuć cegiełkę! Jestem na Patronite! https://patronite.pl/niekulturalny