Dzień dobry! Witajcie w pierwszym „Aktualnie w kinie” w 2019 roku! Zaczynamy mocnym akcentem, bo mini recenzją filmu Bumblebee czyli spin-offu oraz prequela serii Transformers. Jak zapewne zauważyliście lista nadchodzących hitów na styczeń lekko się opóźnia, ale pojawi się jeszcze w tym tygodniu – prawie ją skończyłem. Nie zanudzając Was za bardzo zapraszam do czytania! Dzisiejszy film widziałem w Cinema City do którego serdecznie zapraszam! Zapraszam Was również na moje media społecznościowe! Znajdziecie mnie na Twitterze [klik], na Instagramie [klik] oraz oczywiście na Facebooku [klik].
- Bumblebee
O czym: Młoda dziewczyna (obowiązkowo taka, która po śmierci ojca nie dogaduje się z matką i rówieśnikami) marzy o własnym samochodzie. Na pewnym zaprzyjaźnionym złomowisku (serio) odnajduje żółtego garbusa – postanawiając go uruchomić. Ten okazuje się być jednak Transformersem, który niechcący nadaje kosmiczny sygnał – przechwycony przez wrogie Decepticony.
Dlaczego tak: Bo film jest odrobinę sensowniejszy niż produkcje Michela Bay’a. Bo para głównych bohaterów (chociaż niektórych z Was może irytować) wydaje się być w porządku. Ogólnie film radzi sobie jako prequel do oryginalnej historii, ma odpowiednio mniejszą skalę i odpowiednio więcej sensu. Akcja dzieje się pod koniec lat 80 – więc klimat tamtejszej ameryki jest bardzo fajny.
Dlaczego nie: Bumblebee zachowuje się jak młode szczenie – co mnie wkurza. Film jest trochę zbyt romantyczny i uczuciowy – całość jest takim trochę teen adventure i chociaż dla mnie to plus, to na pewno nie wszyscy szukają miłości w filmie o robotach. John Cena w roli złego wojskowego wypada wprost tragicznie.
Kiedy: Moim zdaniem natychmiast! Fajna produkcja dla wszystkich fanów Transformersów, a w szczególności dla osób, które takimi fanami chcieliby zostać (lub przekonać do tej serii swoją dziewczynę/chłopaka). W dodatku produkcja wracająca do korzeni (więcej tam „jedynki”, niż „Ostatniego rycerza”). Fajna zabawa, która nie wymaga myślenia ani zaangażowania.