Lecimy z trzecim już przeglądem tego co aktualnie w kinie i na co powinniście się wybrać (lub nie). Dzisiaj Paranormal Activity: Naznaczeni, Ja; Frankenstein, Skubani oraz Biegnij; chłopcze; biegnij.
– Paranormal Activity: Naznaczeni
O czym: Drugi już spin-off (po Tokio Night) serii Paranormal Activity, tym razem w społeczności Latynosów. Dwóch młodych chłopaków dostaje kamerę i mają tyle pecha, że w sąsiedztwie zaczynają dziać się tajemnicze i przerażające rzeczy.
Czemu tak: Bo jest zdecydowanie lepiej i poważniej niż w Paranormal Activity 4, bo jest ładnie powiązany z główną serią, bo widać, że nadal jest pomysł. Nowi bohaterowie w nowym środowisku to zdecydowany plus, kamera nie trzęsie bardzo mocno, jest kilka chwytających za serce scen, można podskoczyć w fotelu. Główni bohaterowie są sympatyczni, zabawni i dziecinni (mają po 18 lat) i naprawdę nie życzymy im źle – więc film przeżywamy mocniej. Jest też cudowny finał, który wywołał szepty współoglądaczy: „niesamowite”.
Czemu nie: Bo od „czwórki” nie jest już to film o duchach, a o czarownicach. Co prawda jest tutaj zjawa, ale praktycznie nic się nie przesuwa i nie niszczy. Nie ma też kamer na ścianach, scen nocnych czy podziału na dni. Co jest? Standardowy film „z ręki”, który mógłby spokojnie nosić każdą inną nazwę. No i sceny po hiszpańsku mogłyby mieć napisy. Ach i z nieznanych mi powodów, jeśli zwykle po reklamach ekran się „poszerza” i kotary odjeżdżają, to tutaj film ekran skurczył.
Kiedy: W kinie oczywiście, natomiast pod warunkiem, że pójdziecie na mało uczęszczany seans. Pusta sala działa zdecydowanie lepiej, niż tłum ludzi. U mnie było dosyć luźno i czułem się wspaniale.
– Ja, Frankenstein
O czym: Potwór doktora Frankensteina szuka odpowiedzi na pytanie o to kim jest i po co został stworzony.
Tego samego chcą dowiedzieć się demony, aby móc ożywić całą armię potworów. Chcąc nie chcąc, potwór Frankensteina wdaje się w wojnę między diabelskimi pomiotami, a anielskimi Gargulcami.
Czemu tak: Świetne efekty specjalne – złapałem się na pytaniu, czemu dużo lepsze filmy mają dużo słabsze efekty specjalne i do dziś nie wiem. Piękne efekty ognia, przemian gargulców w ludzi i nieźle zaprojektowana rozpierducha gotyckich budowli. Muzyka w tym filmie to przepiękne chóry o różnym natężeniu – w zależności od tempa akcji. Dodatkowo Aaron Eckhart jest świetnie wystylizowany na główną postać, a niepokojąco łagodny Bill Nighy rewelacyjnie sprawdza się w roli księcia demonów.
Czemu nie: Film jest niemożliwie tępy. Dialogi pisała chyba małpa, w dodatku postacie z minuty na minutę coraz głupsze kwestie mówią z coraz bardziej kamienną twarzą. Dodatkowo demony wyglądają jak nieudolne podróbki głównego bohatera z „Maski”. Gargulce też nie są zbyt piękne. Kolejnym i zdecydowanie największym minusem jest to, że cały film dzieje się wyłącznie w nocy. Jeśli jeszcze popełnicie błąd i pójdziecie na wersję 3D – nic nie będziecie widzieć. Co to za moda, na tak mroczne filmy, w których nic nie widać? Samo 3D to oczywiście największego sortu oszustwo – obraz nie tylko nie wychodzi, on nawet nie daje efektu przestrzennego. Strata pieniędzy i ból dla oczu.
Kiedy: Jeśli podoba Ci się seria Underworld, albo Hansel i Gretel: Łowcy Czarownic – idź do kina już dziś, ponieważ efekty specjalne są naprawdę porażające. Jeśli nigdy nie interesowały Cię takie filmy – kompletnie zignoruj temat, ponieważ nikt nigdy nie zapyta Cię o ten film, nikt go nie poleci, a sam obraz zostanie zapomniany w przeciągu 2 tygodni.
– Skubani
O czym: Dwa indyki cofają się w czasie do dnia pierwszego Święta Dziękczynienia, aby zmienić tradycje
jedzenia drobiu.
Czemu tak: Polski dubbing jest rewelacyjny, Piotr Fronczewski i Cezary Pazura to para idealna. Jest śmiesznie, trochę dwuznacznie i to największy plus tej produkcji. Animacja też nie rwie za bardzo i ptaki są zaprojektowane w ciekawy i zabawny sposób. Jest ładnie, przyjemnie i pomysłowo.
Czemu nie: Święto Dziękczynienia to nie nasz problem, jest co prawda wszystko wyjaśnione – ale nas to nie dotyczy, to tak jakby oglądać film o bar-micwie, nie jest nam to potrzebne. Dodatkowo wszystko przypomina troszeczkę Pocahontas. Co do grafiki: indyki są owszem dobrze zrobione, ale postacie ludzkie trochę gorzej.
Kiedy: Dopóki jeszcze jest w kinie, film dla każdego kto stara się obejrzeć wszystkie bajki jakie wychodzą w ciągu roku.
– Biegnij, Chłopcze, Biegnij
O czym: Młody żyd zostawiony sam sobie, podróżuje od wsi do wsi szukając schronienia podczas II Wojny
Światowej.
Czemu tak: Mamy tutaj do czynienia z kinem „przygodowym” tak jakby, zupełnie niepodobnym do wszystkich filmów o drugiej wojnie. Obraz lewituje gdzieś miedzy Chłopcem w pasiastej piżamie a Życie jest piękne. Obserwujemy podróż dziecka z miejsca na miejsce i to co przeżywa, czasami jest to pierwsza miłość, a czasami jakieś brutalniejsze wojenne sceny – ale zawsze jest to w średnio poważnym stylu. Dodatkowo okazało się już w kinie, że „Biegnij” jest filmem Polskim! Iza Kuna, Mirosław Baka, Zbigniew Zamachowski, Grażyna Szapołowska, Przemysław Sadowski i wielu innych, całkiem niezłych aktorów. Dodatkowo jest tutaj pokazana inna strona konfliktu, taka, którą mało kto pokazuje w filmach – nienawiść zwykłych ludzi i zamiast waleczności – pilnowanie swojego nosa.
Czemu nie: Dziwna formuła filmu odstaje trochę od typowych tego typu produkcji, a właśnie dlatego je oglądamy – dla bólu i emocji. Tutaj mimo scen np. miażdżenia ręki w ogóle nic nie odczuwamy i niezbyt zżywamy się z bohaterami. Film wydawał mi się też za długi, trochę zbyt moralizatorski i chaotyczny. Przygody „Tomka Sawyera” mieszają się tutaj z brudem skutecznie zniekształcając obraz. No i chłopiec śpiący zimą w lesie odmroziłby sobie nogi. Tutaj jest lekko osmolony, ale przez większość filmów nic mu nie jest.
Kiedy: Z ciekawości w każdej chwili czy do kina, czy jak już wyjdzie na DVD. Jednak lepiej jeszcze raz zobaczyć „Życie jest piękne” lub poczekać na premierę „Kamieni na Szaniec”.
Za zaproszenia dziękuje Cinema City 🙂