Witajcie w kolejnej taniej środzie w Cinema City. Dziś dość wyjątkowo, ponieważ opisywane produkcje dość drastycznie się od siebie różnią. A chodzi o trzy filmy. Otóż lecimy z Teorią Wszystkiego czyli wzruszającą opowieścią o Stephenie Hawkingu, Ziarnem Prawdy czyli Robertem Więckiewiczem w roli prokuratora w Sandomierzu oraz Pingwiny z Madagaskaru, których nikomu przedstawiać nie trzeba. Gościem specjalnym jest Kasia Koczułap, którą znacie i kochacie z występów gościnnych na moim vlogu. Dziś jednak w pisemnej formie, bo nie wyrobiłem się na pierwszy film i oglądała go sama.
– Teoria Wszystkiego by Kasia Koczułap
O czym: Życie genialnego naukowca, Stephena Hawkinga opowiedziane na podstawie wspomnień jego żony, Jane.
Dlaczego tak: Przede wszystkim dla gry aktorskiej, bo zarówno Eddie Redmayne i Felicity Jones są świetni. Ich kreacje to największy plus tego filmu. Także dlatego, że znalazło się w nim kilka ładnych scen, które przywoływały uśmiech na twarz. Dodatkowo film ma cudowną muzykę (nominowaną do Oscara). Dzięki niemu można się także zainteresować postacią Hawkinga i sięgnąć po jego autobiografię.
Dlaczego nie: Film jest wielkim rozczarowaniem i nie można go niestety zaliczyć do udanych. Główny zarzut jest taki, że prawie każda kolejna scena została wyliczona na wyrywanie łez i uderzenia w podstawowe emocje. To jest żerowanie na uczuciach widza i bezczelna próba manipulowania nim w celu osiągnięcia zamierzonego efektu. Film jest mało subtelny, nie ma do zaoferowania zupełnie nic poza tym, że „ona go kochała, a on był dzielny”. Ciężko się go ogląda, a na koniec pozostawił mnie zupełnie obojętną, a przecież historia Hawking’a jest tragiczna i piękna.
Kiedy: Film jest nominowany do Oscarów w kilku kategoriach, więc mimo wszystko warto go zobaczyć już teraz, przed rozdaniem nagród, by wyrobić sobie własne zdanie.
– Ziarno prawdy
O czym: Prokurator Teodor Szacki rozwiązuje sprawę rytualnego mordu.
Dlaczego tak: Bardzo dobra gra aktorska jest największym plusem tego filmu. Robert Więckiewicz, Jerzy Trela, Magdalena Walach, Krzysztof Pieczyński, Arkadiusz Jakubik – to tylko kilka nazwisk, które jak wiecie trzymają zwykle doskonały poziom – tak jest i tym razem. Główna rola obsadzona jest idealnie i pomimo ponuractwa, ani trochę nie irytuje, ani nie drażni. Zdjęcia są fantastyczne, mroczne, szare, stonowane. Dialogi jak i cały scenariusz trzymają się kupy, od razu widać, że to ekranizacja książki. Efektów specjalnych nie ma tu dużo, ale jeśli już jakieś się pojawiają, to są całkiem niezłe i nie czuć odwalonej fuszerki. Charakteryzacja jest bardzo mocnym punktem produkcji, szczególnie sceny krwawe, które kupujemy w całości i powodują u nas ciarki na plecach. W filmie jest też trochę seksu, więc jeśli chcecie zobaczyć nagą Aleksandrę Hamkało, dla mnie mało znaną aktorkę, ale taką, której kariera właśnie zaczęła się rozwijać – to macie idealną ku temu okazję.
Dlaczego nie: Ten film to ekranizacja książki, konkretnie trylogii. Dziwną sprawą jest to, że jest to środkowa część, a nie jedynka. Powieść była zbyt nudna i zaczęli od środka? Okazuje się jednak, że jest to normalna dwójka, a jedynką jest Uwikłanie z 2011 roku, tylko nadal nie jest to ściśle połączone, bo w „pierwszym” prokuratorem Szackim jest kobieta. Finał jest przynajmniej dla mnie rozczarowujący, nie da się do niego dojść dedukcją, rodzi się „bo tak” i w bólach, czego ja w kinie nie lubię. Chciałbym logiki i możliwości odkrycia rozwiązania zagadki samemu, a tutaj to jest niemożliwe. Jeśli jesteście fanami Ojca Mateusza, a wiem że jesteście, to Sandomierz Wam się nie spodoba, brudny, patologiczny, zły. Ziarno prawdy zawiera bardzo drastyczne intro, oraz całkiem pokiereszowane zwłoki już w fabule, może to być dość niestrawne dla wrażliwszych.
Kiedy: Moim zdaniem do kina, na już, na teraz! Najlepiej samemu, dla lepszego odbioru.
– Pingwiny z Madagaskaru
O czym: Znane wszystkim pingwiny stają przed nowym arcyłotrem, który chce dokonać krwawej zemsty.
Dlaczego tak: Bo to Pingwiny z Madagaskaru. I tu możemy zakończyć recenzję, ale warto powiedzieć, że głosy są takie jak w serialu/Madagaskarze, dialogi to mistrzostwo świata i śmieszą jak nigdy, a film nie cierpi na „Kinowość” co rozumiem jako to, że trzyma równy poziom przez całe 90 minut i nie przynudza. Jeśli słyszeliście opinię „to film o tym, że są dziećmi/jak się poznali” to na szczęście jest to bujda. Nie ma też dużo Króla Juliana, którego ja osobiście nie lubię. Całkiem sporo napisów „wewnątrz filmu” jest po polsku! Szkoda, że nie wszystkie, ale bardzo to miłe. Ogólnie film totalnie bezbłędny.
Dlaczego nie: Nie ma dużo Króla Juliana, którego na pewno niektórzy lubią. Dubbing jest mistrzowski, ale gdy w napisach końcowych okazuje się, że wersja oryginalna to: John Malkovich, Benedict Cumberbatch czy Peter Stormare, przyznacie, że trochę boli.
Kiedy: Natychmiast, bo jest to zdecydowanie lepsze i pełniejsze niż „dłuższy odcinek serialu” za który możecie tę produkcję uważać.
W przypadku ekranizacji prozy Miłoszewskiego nie zaczęto od środka. Pierwsza przygód Szackiego „Uwikłanie” pojawiła się w kinach w 2011 roku (reż Jacek Bromski).
Znam, ale nie pamiętałem! Dodam przypis pod tekstem, chociaż nie widzę wielkiego połączenia pomiędzy tymi filmami (no chyba, że książki są bardziej).
*widzę zmienioną płeć prokuratora, ok.
Tak myślałem 🙂 Książek nie czytałem, ale o tym akurat pamięta z powodu wspomnianej przez Ciebie zmiany płci bohatera, który nagle w pierwszej ekranizacji staje się kobietą. To chyba to słynne gender 😉