Kolejny tydzień wakacji, kolejny tydzień premier 🙂 Z okazji taniej środy w Cinema City opisuje dwa filmy. Lecimy po kolei z Tedem 2 czyli komedią dla dorosłych widzów, oraz Lost River czyli reżyserskim debiutem Ryana Goslinga.
– Ted 2
O czym: Ted wraz z żoną starają się o dziecko, nie mogą niestety takiego adoptować, bo Ted w świetle prawa nie jest osobą.
Dlaczego tak: Bo to kontynuacja filmu o żywym pluszowym misiu, który zażywa narkotyki i bzyka panienki! To samo w sobie jest największym plusem. Drugim jest duet pierwszoplanowych postaci czyli Seth MacFarlane (głos Teda) i Mark Wahlberg! Partnerują im np. Amanda Seyfried czy Morgan Freeman oraz kilkoro aktorów niespodzianek. Scenariusz może do najciekawszych nie należy, ale za to gagi są kolejny raz ultra zabawne i mocno przesadzone. Nic dziwnego, przecież autorem jest wspomniany MacFarlane ojciec Family Guya, więc nastawcie się na zmiażdżenie kilku świętości. Animacja pluszaka jest naprawdę fantastyczna, wszystkie efekty specjalne dają radę. Muzyka cudownie dopełnia całość.
Dlaczego nie: Scenariusz jest równie nudny jak w jedynce i gdyby nie liczba i jakość dowcipów byłoby źle. Przez nikczemnej urody fabułę, film jest za dlugi. Oglądałbym Teda jako serial, ale naprawdę aż dwie godziny męczą. Większość żartów jest o czarnych fiutach, musicie o tym wiedzieć – jeśli przypadkowo ich nie lubicie. Na sali kinowej pełno było dzieci od 6 do 13 lat – a to nie jest film dla nich, nawet jeżeli na plakacie jest pluszowy miś.
Kiedy: Dla fanów Teda i zabójczego humoru Setha MacFarlane’a pozycja obowiązkowa. Ale pamiętajcie, że dowcipy mogą Was urazić, to jedna z naprawdę niegrzecznych komedii.
– Lost River
O czym: O pustym miasteczku i ostatnich jego mieszkańcach.
Dlaczego tak: Reżyserski debiut Goslinga. Niektóre ujęcia można uznać za artystyczne. Christina Hendricks jest urocza.
Dlaczego nie: Bo ten film to nuda, bo zero w nim jakiejkolwiek fabuły, a ta która się pojawia jest trudna, brudna i niesmaczna. Bo Gosling pokazuje, że jest równie złym reżyserem co aktorem. Niektórzy film porównują do Drive, ale tylko tym, że jest powolny. To taki dużo za długi odcinek „True Detective” tylko że drugiego sezonu i nie ma w nim detektywów, jest tylko noc i migające lampy, ewentualnie banery. Nie będę ściemniał, ludzie wychodzili z sali i wcale mnie to nie dziwi. I przemoc jest tu zbyt prawdziwa, zostawia niesmak.
Kiedy: Dla mnie to jest tak durne jak „Tylko Bóg wybacza”, ale w odróżnieniu od tamtego tutaj już w ogóle o nic nie chodzi. Nigdy, naprawdę.