Witajcie w kolejnym odcinku podróży przez niezwykłe premiery kinowe! Do stu postów coraz bliżej, a zapowiedzi dystrybutorów na najbliższe miesiące wyglądają smakowicie! W tym tygodniu lecimy z Crimson Peak czyli gotyckim horrorem o nawiedzonej posiadłości, potem Łowca Czarownic czyli Vin Diesel walczący płonącym mieczem z plugastwem tego świata, 11 Minut czyli zbiór dziwnie połączonych ze sobą wątków, oraz Piotruś. Wyprawa do Nibylandii czyli Piotruś Pan w nowej odsłonie. Pamiętajcie, że nadchodzi Halloween – na mieście dużo nocnych maratonów z niezłymi filmami grozy!
– Crimson Peak. Wzgórze krwi
O czym: Młoda pisarka wychodzi za mąż za uroczego młodzieńca i przeprowadza się do jego tajemniczej posiadłości.
Dlaczego tak: Ponieważ Tom Hiddleston (Loki z Thora) jest najjaśniejszym punktem tego filmu, jest przesłodki i wypada rewelacyjnie. Ponieważ od dawna nie było całkiem niezłego gotyckiego horroru, a ten chociaż jest filmem grozy – przypomina raczej dobrze napisaną nowelę Edgara Allana Poe. Ponieważ ujęcia są przekozackie, wnętrza są cudowne, a delikatnie prószący śnieg wywołuje ciarki na skórze. Ponieważ postaci są tajemnicze, wiarygodne, dobrze napisane! Efekty specjalne są naprawdę porządne. No i w końcu to film Guillermo del Toro! Jak na film delikatny, prawie senny – jest przemoc!
Dlaczego nie: Dlatego, że „główna” jest brzydka i patrzy się na nią z bólem. Dlatego, że sama końcówka wydaje się być rozpisana na siłę i ulatuje z niej cała tajemniczość i smak tak misternie budowany przez te dwie godziny. Bo sporo wątków wydaje się bez znaczenia.
Kiedy: Jeśli szukacie horroru do zasłaniania oczu ręką, ale jednocześnie lekkiego jeśli chodzi o wszelkie wyskakiwajki – walcie śmiało, nawet z dziewczyną. Będzie sposobność przytulić. A jeśli jesteście tą dziewczyną, to jest sporo miłości w wykonaniu Toma i możecie się w nim przez cały seans zakochiwać – więc też będzie dobrze.
– Łowca Czarownic
O czym: Vin Diesel z płonącym mieczem biega po dzisiejszym Nowym Jorku zabijając czarownice.
Dlaczego tak: Bo chociaż zdjęcia promocyjne mówią jedno, to film nie dzieje się prawie w ogóle w średniowieczu! Dla mnie to wielki plus, czasy obecne dużo bardziej mi odpowiadają. Ponieważ gra tutaj Elijah Wood – co było dla mnie gigantycznym zaskoczeniem, a że staram się oglądać każdy film z nim to także przyjmuję to na plus. Bo niektóre efekty nie są głupie i z całą pewnością jest to lekkie kino przygodowe – bez elementów horroru, chociaż ocierające się o nie. No i jest tu Michael Caine czyli Alfred z Batmana! I to chyba jedyna okazja zobaczyć głównego bohatera Szybkich i Wściekłych z chociaż minimalnymi włosami 🙂
Dlaczego nie: I tu znowu to samo co z pierwszego opisanego filmu: bo główna jest brzydka. Przez kilka scen zastanawiałem się czy to nie Anna Kendrick (scena z lodówką), ale niestety totalnie nie. Diesla jako takiego też nie lubię, uważam, że nie ma talentu i nie chciałbym, aby nagle został wielką gwiazdą filmów sensacyjnych tylko dlatego że ma klatę wielkości dwóch mnie. Film jest również masakrycznie ciemny (jak wszystkie tego typu produkcje) dlatego niespecjalnie polecam opcję 3D, bo raz niewiele będzie widać, a dwa – nie ma też na co patrzeć. To film dla Nicolasa Cage’a, i powinien trafić od razu do DVD albo kablówki – wtedy byłby bardzo dobry.
Kiedy: Można obejrzeć jeśli się lubi takie produkcje, ale prawda jest taka, że nikt Was nigdy nie zapyta w towarzystwie „a oglądaliście Łowcę czarownic?” – zresztą, nawet jeśli zapyta, to i tak Wam się pomyli z jakąś bzdurą z Nicolasem Cage’em. Gwarantuje.
– 11 minut
O czym: Historie kilku osób, które gdzieś tam się ze sobą omijają na ulicy, a wszystko dzieje się na przestrzeni 11 minut.
Dlaczego tak: Bo… Chyba były jakieś cycki. No i nie wiem, Wojciech Mecwaldowski, Andrzej Chyra, Dawid Ogrodnik, Agata Buzek, Piotr Głowacki i Jan Nowicki? I nawet niezłe jak na nasz kraj efekty specjalne w finale. No i bo jest polskim kandydatem do Oscara to chociażby dlatego warto zobaczyć.
Dlaczego nie: Bo to się niczego nie trzyma, ale naprawdę. Każda z postaci ma jakąś historię i to nawet całkiem głęboką, tylko że nie ma to nic wspólnego z filmem i w końcowym rozrachunku nawet nikt się na tym nie skupia. Cała produkcja przypomina zlepek etiud studenckich, które w dodatku nie mają fabularnego finału. I to tyle.
Kiedy: Warto zobaczyć, naprawdę. Tylko, że oprócz nieskazitelnego aktorstwa i niezłych ujęć nie ma tutaj nic więcej.
– Piotruś. Wyprawa do Nibylandii
O czym: Piotruś zostaje porwany przez piratów do niezwykłej krainy, gdzie do końca swoich dni ma pracować w kopalni.
Dlaczego tak: Hugh Jackman, Rooney Mara, Amanda Seyfried z tym, że jasno trzeba powiedzieć, że tej ostatniej jest 30 sekund w całym filmie. Efekty specjalne są nawet niezłe i miejscami film przypomina Indianę Jonesa. Bywa naprawdę kolorowo.
Dlaczego nie: Bardzo duża dawka przemocy jak na film dla dzieci. Brak napisów, tylko dubbing który po prostu niszczy Jackmana, który jednocześnie jest najciekawszą postacią, ale ponieważ wygląda jak ktoś inny to bez głosu mógłby jego postać grać totalnie byle kto. Opowieść jest nudna, chaotyczna i mało wciągająca. Design stworzeń jest okropny, nie dość że są tandetnie animowane, to jeszcze po prostu brzydkie. Chwała za to, że ograniczają się do jakichś kościstych papug. Z jakiegoś powodu śpiewają tu piosenki Nirvany po angielsku.
Kiedy: Teoretycznie nigdy, lub jak mówi Monika w nagraniu niżej – jeżeli dołączą DVD z filmem do gazety.
Zerknijcie na naszą reckę tu: (W nagraniu doszło do pomyłki, film nie jest Disneya, ale to dużo nie zmienia.