Rozmawiam dziś z niezwykłą artystką, wokalistką oraz twarzą City of Mirrors – Carolin Mrugałą. Pretekstem do wywiadu jest premiera długo oczekiwanego albumu „Echos”, który w sklepach zadebiutuje już w najbliższy piątek (07.04.2017)!
1. Zacznijmy może od początku, czyli od sprawy dość niezwykłego imienia – z pewnością wiele osób sądzi, że to tylko pseudonim. Sprostujesz to? 🙂
Urodziłam się w Niemczech, a rodzice nie zakładali, że przeprowadzimy się do Polski, więc dali mi imię niemieckie. To naprawdę nie jest, aż taka interesująca historia jak ludziom się wydaje i chciałabym, żeby przestano mnie o to pytać. (śmiech)
2. Kiedy w Twoim życiu pojawił się pomysł na śpiewanie, wszak z zawodu jesteś kimś zupełnie niezwiązanym z tego typu aktywnością.
Śpiewać zaczęłam o wiele wcześniej niż robić cokolwiek innego. To był mój pierwszy instynkt i rozwijałam się w tym kierunku od najmłodszych lat. Z kolei wykształcenie to faktycznie nie związana z tym kwestia, ale moim zdaniem w życiu każdego człowieka bardzo ważna – jestem prawnikiem. Różne rzeczy można połączyć jak widać 🙂
3. Powiedz mi, kto z Polskich oraz światowych artystów był dla Ciebie inspiracją?
To jest temat na oddzielny wywiad i pięciogodzinną rozmowę przy herbacie i muzyce. (uśmiech) Gdy odbierasz muzykę jako twórca, zainspirować Cię może absolutnie wszystko. Czasami najbardziej techniczne i z pozoru mało ‘ambitne’ aspekty tworzenia płyty, takie jak sposób nagrania, sprzęt użyty do jego zrealizowania itd. Innym razem imponujący jest sam artysta i jego historia… To są prawdziwie złożone kwestie, ponieważ każdy z nas poszukuje inspiracji podług swoich własnych potrzeb i doświadczeń. Nie chcę jednak tak wykpić się od odpowiedzi, więc z Polskich: Brodka za odwagę zmiany kierunku muzycznego, Kayah za stałość i siłę, a jednocześnie kobiecość, Łona (również prawnik!) za teksty, które wbijają w podłogę i zmuszają do refleksji nad sobą oraz Behemoth za podejście do zespołu i kariery jak do prowadzenia sprawnie działającej firmy. Jeśli chodzi o zagranicznych artystów to bardzo lubię amerykański rap oraz brytyjską scenę rockową. Obecnie inspirują mnie takie zespoły jak Arctic Monkeys, Archive, 21 Pilots, a z artystów solowych Bruno Mars, Childish Gambino i Sia.
4. Znamy się osobiście już kilka lat, zawsze porównywałem Twoją twórczość do stylu zespołu Halestorm, co o tym myślisz?
Przyznaję się bez bicia, że znam tylko single, ale biorąc pod uwagę siłę głosu wokalistki jest mi bardzo miło 🙂
5. Może to głupie pytanie, ponieważ, gdybyście sądzili inaczej nie weszlibyście do tej rzeki, ale czy w Polsce jest miejsce dla alternatywnego rocka, w dodatku wykonywanego po angielsku?
Odbiję piłeczkę. Dlaczego kategoryzować? Muzyka, którą gram wypływa ze mnie. Słowa, które śpiewam to te, które rozbrzmiewają codziennie w mojej głowie i wszędzie mi towarzyszą. Czemu miałabym wybierać jaki gatunek muzyczny grać, wziąwszy pod uwagę to, co się w obecnych czasach sprzedaje? Gram autentyczność, szczerość, emocjonalność, a to nie zamyka się w jednym konkretnym gatunku muzycznym. Nie warto postrzegać muzyki tak czysto zero-jedynkowo, bo wiele piękna nam wtedy przecieka przez palce. Pomijając to wszystko, absolutnie się nie zgadzam ze stwierdzeniem, aby ten gatunek muzyki przeżywał w Polsce kryzys. Miejsce znajdzie się dla wszystkiego co jest dobre, nie ma znaczenia co to jest, i w jakim języku – o ile jest autentyczne.
6. Niektórzy moi czytelnicy mogą Cię znać z kilku tak zwanych „talent show”, co Tobą kierowało, aby brać w nich udział?
Każdy orze jak może 😉
7. Dużym zastrzykiem energii było dla Was wygranie konkursu zorganizowanego przez zespół Flyleaf?
Ogromnym. To było jedno z naszych pierwszych osiągnięć, a pokonaliśmy wtedy dziesiątki, jak nie setki wykonawców z całego świata. Zwycięzców wybierał zespół, więc wiemy, że zobaczyli w nas potencjał. To było pewnego rodzaju potwierdzenie, że to co robimy ma sens.
8. Jak wyglądało na przestrzeni lat formowanie zespołu, dobieranie ludzi, wspólne docieranie się?
Piotrek chcesz, żebyśmy się oboje zestarzeli przy tym wywiadzie? (śmiech) To opowieść na książkę, trylogię, siedem filmów i serię gier na PC i Playstation. Następnie 7 rebootów, jeden słaby spin off, trzy prequele i dwa sequele. (śmiech)
Mówiąc już na poważnie: tak jak ze wszystkim w życiu, tak współpraca i to w dodatku artystyczna, no i tak dużej grupy ludzi – jest bardzo ciężka. To wydaje się wręcz niemożliwe, aby pięć osób z różnych środowisk, z różnymi doświadczeniami i preferencjami mogło się dogadać i stworzyć coś razem. Nam się udało, nadal czasami zastanawiam się w jaki sposób. To co jest pewne to to, że potrzebna jest szczerość, chęć współpracy i ogromne, ogromne zaangażowanie. Ludzie mają różne priorytety, różne oczekiwania, a przede wszystkim bardzo różne wyobrażenia o samych sobie, dlatego nie zawsze wszystko układa się po Twojej myśli, choćbyś próbował z całej siły kogoś uszczęśliwić.
Znalezienie ludzi, których polubisz, w których zainwestujesz swój czas i zaangażowanie, a którzy odwdzięczą się tym samym jest bardzo trudne. Jestem z nas bardzo dumna w kontekście wychodzącej płyty, bo każdy z nas jest z niej niesamowicie zadowolony, a to jest ogromne osiągnięcie dla całego zespołu.
9. Zespół już istniał, uskutecznialiście próby. I nagle, w pewnym momencie powstała EPka We Won’t Die, jak ją wspominacie?
Z łezką wzruszenia, ale i z lekkim zażenowaniem (śmiech). Wiele rzeczy zrobiłabym zupełnie inaczej, ale uważam, że to słodkie, że takie dzieciaczki próbowały „grać w muzykę”. To był dla nas wszystkich duży krok do przodu, ponieważ wszystko zrobiliśmy sami z pomocą tylko jednego producenta, którego znałam z dawnych lat.
Żałuję, że nie mieliśmy możliwości nagrać lepiej tych utworów, ponieważ np. Dead Weather nagrane odpowiednio profesjonalnie zmiażdżyłoby słuchaczom czaszki. Mieliśmy wiele rozmów na temat tego, jakie utwory z epki powinny trafić na płytę. Nie chcieliśmy, aby trafiły tam tylko dlatego, że mamy do nich sentyment. W końcu jako jedyny pojawił się Listen, który doczekał się ponownego nagrania. Kto wie, może kiedyś nagramy inne utwory z epki i dostaną one nowe życie, może zostaną potraktowane tak, jak powinny w prehistorycznych dla nas latach 2012-2013.
Wiele zawdzięczamy We Won’t Die, większość naszych słuchaczy pochodzi z okresu tuż po wydaniu tamtego projektu.
10. Już wkrótce premiera Waszej pierwszej długogrającej płyty – Echoes. Jak wyglądał proces twórczy? Pisanie tekstów, przygotowywanie do nagrywania wokali, instrumentów…
Myślę, że najlepiej opisze to tekst, który napisałam tuż po zaśpiewaniu ostatnich wersów, ostatniego dnia nagrań i który znajdziecie w książeczce płyty:
Echoes rozerwało nam serca. Każdemu na inny sposób. Na każdy element albumu składał się ogrom emocji, wątpliwości, pytań i przekonań jakie w nas tkwiły. Trudno uwierzyć w to, że udało nam się te wszystkie emocje zamknąć w muzyce i że dzisiaj oddajemy ją w wasze ręce. Proces jej powstawania rozpoczął się w każdym z nas na długo przed komponowaniem utworów. Musieliśmy dojrzeć do Echoes, zasłużyć na nie. Aby Echoes było prawdziwe musieliśmy obnażyć się ze swoich słabości – chłopaki poprzez muzykę, ja poprzez melodie i teksty. Szczególnie te ostatnie dotykały sfer naszego życia, o których niełatwo mówić na głos. Tym bardziej, że dotyczą w większości nas samych, naszych relacji i oczekiwań wobec siebie nawzajem.
Szczerość to największa odwaga i największe ryzyko, na jakie można zdobyć się w relacjach z ludźmi. Tego, czego nauczyła nas praca nad tym albumem nie nauczylibyśmy się nigdzie indziej.
To oczywiście jedynie fragment, po resztę zapraszam do lektury, przy okazji słuchania naszej płyty 🙂
11. Tak jak mówisz długo przygotowywaliście się do wejścia do studia. czy zdarzały się kłótnie, sprzeczki odnośnie treści?
O dziwo nie, byliśmy chyba zbyt podekscytowani i szczęśliwi, żeby się o cokolwiek kłócić. Byliśmy niesamowicie zmotywowani, gotowi do pracy i przede wszystkim skupieni na osiągnięciu celu.
12. Jak pracowało się wam w studio z Jackiem Miłaszewskim?
Może to kwestia braku doświadczenia w nagrywaniu z takimi ludźmi, ale myślę że cały zespół zgodziłby się ze mną, że Jacek sprostał wszystkim naszym oczekiwaniom. Jest niezwykle empatyczny i nastawiony na to, żeby przenieść to co nam gra w głowach i sercach na krążek.
13. Czujecie, że przeszliście jakąś ewolucję patrząc dziś z perspektywy czasu na We won’t die?
Żartujesz? Ja się czuję jak zupełnie nowy człowiek. Nie tylko muzycznie, ale przede wszystkim charakterologicznie. Nie jesteśmy już po prostu dzieciakami z marzeniem. O tym, kim teraz jesteśmy niech każdy zadecyduje sam po przesłuchaniu płyty.
14. Czym według Was płyta jest nacechowana?
Echoes to świadectwo naszego dorastania, naszego zmierzenia się z tym – kim jesteśmy – i kim chcemy być. Ze strony lirycznej Echoes opowiada o strachu przed zapomnieniem, relacjach międzyludzkich oraz zadaje pytania, na które nie zawsze daje odpowiedzi.
Sam tytuł płyty nawiązuje do ulotności śladu i wpływu jaki zostawiamy swoją obecnością na ziemi. Ta ulotność, a jednocześnie bezsprzeczność istnienia była w centrum moich myśli, gdy pisałam teksty, szczególnie do tytułowego utworu, Echoes. Jak echo, jesteśmy, rozbrzmiewamy, potem jednak znikamy – i ciężko fizycznie uchwycić to, czy nawet opisać i ocenić – czy istniejemy, czy nasze życie to fakt. Oczywiście – zostaje po nas garstka rzeczy, które ktoś będzie musiał posprzątać, może nawet zostaną dzieci, które są jakimś odbiciem nas – mnie chodziło jednak o tę nieuchwytną esencję człowieka, która przecież każdego dnia się zmienia, a co dopiero patrząc na to na przestrzeni lat. Koncept ten pochłonął moje myśli i moje serce i nie dawał mi spokoju.
Muzyka odzwierciedla moje odczucia, chłopaki wykonali kawał dobrej roboty i gdyby nie inspiracja ich pomysłami, wiele tekstów by do mnie nie „przyszło”. Muzycznie „Echoes” to wędrówka pomiędzy całym spektrum emocji i stanów umysłu.
15. Miałem przyjemność sprawdzić “Echoes” na kilka tygodni przed premierą, zaskakujecie singlem w języku… polskim. Jak się czułaś śpiewając w rodzimym języku?
Dziwnie. Myślę, że wstrzymywałam się przed pisaniem po polsku myśląc, że skoro jest tak mało tekstów polskich wykonawców, które mi się podobają, to nie ma co nawet na poważnie próbować. Teraz jednak, gdy „pierwsze koty za płoty” będę pisać po polsku o wiele częściej.
16. Neony to singiel niezwykle energetyczny, przepełniony mega dobrą energią. Pokładacie w nim wielkie nadzieje? Uważam, że jest świetny!
Neony to piosenka o momencie, który można opisać jako coś tuż przed osiągnięciem celu, o wdechu przed skokiem pod wodę, o jednoczesnej radości i przerażeniu przed spełnieniem się wielkiego marzenia. Wybraliśmy je na singiel, ponieważ jego angielski odpowiednik zapisywał się w pamięci osobom, które miały szansę posłuchać albumu przed premierą – jako bardzo energiczny. Ta piosenka dosłownie reprezentuje moment, w którym się teraz znajdujemy – wejście na scenę, kurtyna zaraz się odsłoni, ostatni wdech, to dzieje się naprawdę! – dlatego nie potrafię wyobrazić sobie lepszego singla.
17. Jak wyobrażacie sobie swoją przyszłość od momentu premiery płyty?
Przede wszystkim chcemy koncertować, ale i również promować płytę kolejnymi singlami. Jesteśmy podekscytowani, bo dawno już niczego nie wydawaliśmy, a nigdy jeszcze tak złożonego projektu. Myślę, że dużo zależy też od odbioru płyty. Nie możemy się doczekać!
18. Za kilka dni premierowy koncert promujący Waszą pierwszą długogrającą płytę. Denerwujecie się? Byłem już kilka razy na Waszych koncertach i powiem tylko – radość i energia. Tym razem podejdziecie do sprawy inaczej czy po prostu dacie publice kolejny raz całych siebie?
W całym tym szaleństwie promocyjnym koncert to moment, chwila, której wyczekuję najbardziej! To będzie prawdziwie magiczne wydarzenie – dzień po premierze albumu, będą docierać do nas pierwsze reakcje i w końcu pojawi się możliwość podzielenia się całym materiałem ze słuchaczami i to na żywo! Damy z siebie wszystko i na pewno nie zapomnimy tego do końca życia.
19. Płyta Echoes pojawi się już 7 kwietnia… wszędzie? Widziałem, że na stronie Empiku dostępny jest preorder. Jak, gdzie i w jakich formatach będzie dostępna?
Wszędzie. Na stronie Polskiego Radia, u nas, w Empiku, w księgarniach. Widziałam już nawet pierwsze aukcje na allegro, nie wiem jak to możliwe, ale to dość fajne uczucie, gdy coś co zrobiłeś sam – wymyka Ci się z rąk i żyje swoim życiem.
20. Już za chwilę pojawi się u mnie recenzja Echoes, powiedz mi szczerze Carolin, tutaj sami przyjaciele – czy te 12 kawałków jest właśnie tym co sobie wymarzyliście?
Każdy artysta powie Ci, że to niemożliwe być w 100% zadowolonym z siebie. Odebralibyśmy sobie wtedy ten Werterowski ból istnienia, którym tak chętnie się chwalimy (śmiech).
A tak na serio – ta płyta to więcej niż się spodziewaliśmy, niż przypuszczaliśmy, że możemy zrobić. Żaden utwór nie jest przypadkowy, a wszystko stanowi wizualną, liryczną i muzyczną całość, z której nie moglibyśmy być bardziej dumni. Nie znam żadnego polskiego zespołu, który nagrałby taką płytę.
21. Ja zdradzę już teraz, że płyta bardzo mi się podoba. Zachęcisz jakoś ludzi do zakupu? 🙂
Echoes to nasze serca, dusze, myśli i emocje spakowane w formie albumu. To muzyczna podróż przez miejsca, o których nie śniliście. Znajdziecie tam tę nieuchwytną esencję człowieka i być może odkryjecie w swoim życiu coś, co będziecie mogli głębiej zrozumieć – mamy nadzieję, że dzięki Echoes. Tak było z nami 🙂
22. Dziękuję za rozmowę i przyznam szczerze – nie mogę doczekać się premiery Waszego pierwszego albumu! Obiecuję bacznie przyglądać się jak miażdży listy przebojów 🙂
Oby zmiażdżyła serca i umysły słuchaczy – to nam wystarczy. Dzięki!
rozmawiałem z Carolin Mrugałą, wokalistką zespołu City of Mirrors, a prywatnie „nieśmiertelną, magiczną księżniczką syrenką ninja” 🙂 na moim blogu recenzja „Echoes” już wkrótce, nie przegap! Płyta dostępna od 07.04.2017 w całej Polsce!