Artur Barciś to znany i ceniony aktor – starsi pamiętają go chociażby z kultowych już Miodowych Lat, młodsi z nie mniej kultowej roli w serialu Ranczo. Ja osobiście najbardziej cenię go za jego występy teatralne, których nawet w ciągu ostatniego roku widziałem całkiem sporo. Tym bardziej zaciekawiła mnie informacja dotycząca sztuki Porwanie, w której pan Barciś pojawia się w roli reżysera. Teoretycznie więc możemy być spokojni, bo samo wieloletnie doświadczenie wspomnianego artysty jest na tyle ogromne, że wszystko powinno pójść gładko. Czy poszło? Szczegóły znajdziecie w recenzji, dodatkowo chciałbym podziękować organizatorowi, firmie Adria-Art za zaproszenie.
Porwanie to sztuka napisana przez Frana Nortesa – hiszpańskiego aktora i dramatopisarza, którą podziwiać można właśnie w interpretacji Artura Barcisia. Fabuła opowiada o drobnym sklepikarzu, który postanawia porwać syna miejscowego polityka. Liczy na to, że tytułowe porwanie pozwoli wpłynąć na wynik głosowania, które ma na celu zbudowanie w miejscu lokalnego targowiska – wysokiego apartamentowca. Stawka jest wysoka, chodzi o miejsca pracy 28 rodzin, które utrzymują się właśnie dzięki pracy w tym miejscu – niektóre od wielu, wielu pokoleń.
W rolach głównych występują: Barbara Kurdej-Szatan / Katarzyna Ucherska, Damian Kulec, Antoni Pawlicki, Piotr Grabowski / Marcin Perchuć oraz Artur Barciś. Osobiście miałem wielką przyjemność zobaczyć w Warszawie pierwszy skład i przyznam, że jestem naprawdę miło zaskoczony i oczarowany. Każdy z aktorów to postać wybitnie charakterystyczna i oddana teatralnemu kunsztowi, dlatego też jeśli chodzicie do Teatru dla samej obsady – macie pewność, że wszystko będzie na swoim miejscu. Postaci zostały napisane ciekawie, mają swoje charaktery i specyficzny sznyt komediowy. Za serce złapała mnie jednak przede wszystkim Basia Kurdej-Szatan, której niezwykle „skrzypiący” głos, jest jednocześnie cudownie przyjemny dla uszu. Zwróciłem na nią uwagę także dlatego, że od pewnego momentu to przede wszystkim jej postać pcha akcję do przodu, a energia którą emanuje ta aktorka jest niepodrabialna. Zbrodnią byłoby jednak zignorować lub skrytykować kogokolwiek z obsady „Porwania” – wszyscy reprezentują podobny, ciekawy i niezwykle humorystyczny poziom.
Sama fabuła jest dosyć prosta i składa się z bardzo podstawowych założeń – tytułowe porwanie, wmieszanie w przestępstwo innych osób, ujawnienie pewnych sekretów, no i jak to zwykle bywa – wybuchowy finał. Chociaż recenzowana sztuka jest dość przewidywalna, to na pewno nadrabia swoje braki bardzo sympatycznym charakterem. Żarty są szybkie, często trafiające w sedno, a czasem także w obecną władzę. Wielka szkoda, że lwia część z nich oparta jest na zupełnie niepotrzebnych przekleństwach – ale taki już widocznie urok sztuk wyjazdowych, których celem jest trafienie do każdego rodzaju publiczności. Nie liczcie więc na długie przestoje, ani na skomplikowaną intrygę – jest prosto, miejscami prostacko, ale generalnie bardzo przyjemnie. Przedstawienie jest łatwe do przyswojenia dla wszystkich, nawet dla tych, którzy w teatrze pojawiają się „od święta”. Albo w miejscowym domu kultury 🙂 Pan Barciś zdecydowanie wiedział co robi i na pewno nie widać chaosu, szkoda tylko, że trochę nie wygładził dialogów – przez co chociażby np. wątek LGBT jest miałki, właściwie nie wiadomo po co dodany. Generalnie rozumiem, że delikatnie wpływa na akcję, ale poprowadziłbym aktorów inaczej. Chociaż zgaduję, że wielkich zmian wprowadzić w gotowym tekście nie można.
Mieszkanie w którym dzieje się akcja jest bardzo poprawne – mamy tu kanapę, kilkoro drzwi, trochę mebli. Postacie zręcznie lawirują pomiędzy sobą, a wszystko co widzimy sprawia wrażenie przemyślanego i dopasowanego. Dźwięk również jest ok, nie dam głowy jak prezentuje się na każdej „sali” w Polsce na której „Porwanie” może się pojawić, ale w Warszawie wszystko było w jak największym porządku. Pomagają w tym przede wszystkim minimum dwa mikrofony powieszone nad sceną, które całkiem nieźle wyłapują dźwięk. Na większych salach warto jednak wykupić miejsce z przodu, aby na pewno nie martwić się tym, że czegoś nie usłyszymy. Dla zdecydowanej większości z Was nie będzie z tym jednak zbytniego problemu, bo dźwiękowcy oraz scenografowie wykonali dobrą robotę.
Porwanie to sztuka objazdowa, dlatego też patrzę na nią trochę przez palce. Sztuka taka musi być przede wszystkim przystępna, łatwa do zagrania w różnych warunkach, szybka i wartka. Musi zaspokoić praktycznie każdy typ miłośnika dobrego teatru. Wiem jednak, że to niemożliwe, ale warte próbowania – jeśli nie niezłą obsadą, to szybką, wartką fabułą. Pomijając fakt, że jestem fanem trochę „bardziej złożonych” przedstawień, tak nie mam serca, aby o Porwaniu powiedzieć źle – recenzowany spektakl jest dokładnie tym czym być powinien – mini szoł wyciągniętym z walizki przez wędrownego magika, na rynku w dowolnym mieście. Zbierze wokół siebie tłum, rozgrzeje niektóre serca, a potem pojedzie dalej przez chwilę pozostając w głowach co bardziej oczarowanych widzów. Tylko tyle, ale również aż tyle.
Recenzowane „Porwanie” zobaczycie w wielu miastach i kilku wariantach cenowych. Szczegółowe informacje znajdują się na stronie Adria-Art, organizatora tego oraz innych wydarzeń kulturalnych dostępnych na terenie całego kraju. A samo Porwanie oraz pełną listę miast w którym się pojawi znajdziecie tutaj.