Skip to main content

Trylogia, o której nikt nie wie, że była trylogią?

Warto wiedzieć, że „Różowe lata 70” – pełne humoru, przygód i szalonych stylizacji – nie są jedynymi w rodzinie sitcomów sytuacyjnych, a Netflixowe „Lata 90″, nie są jedynym sequelem. Tak, Różowe lata 80” również istniały.! Czym różniły się poszczególne serialowe dekady, kto dzięki nim zrobił karierę i dlaczego jedne bawiły przez liczne sezony, a inne nie? Zapraszam do nostalgicznej podróży po serialach, które – choć różne – próbowały połączyć unikalny styl, pomysł i klimat naiwnej młodości!

„Różowe lata 70.” to serial, który idealnie wstrzelił się w klimat nostalgiczną stylizacją i charyzmatyczną obsadą, zdobywając serca widzów na wiele lat. To był klasyczny sitcom o grupie przyjaciół dorastających w Wisconsin lat 70., przeżywających perypetie w typowym amerykańskim przedmieściu, gdzie głównym punktem życia młodych bohaterów była piwnica u Erica Formana. Serial bawił widzów do łez, nie tylko dzięki żartom z epoki, ale także przez humor sytuacyjny i trafne obserwacje na temat młodości i dorastania.
Co ciekawe, produkcja ta zapoczątkowała kariery kilku młodych aktorów, którzy z czasem zyskali światową sławę. Mila Kunis, która miała zaledwie 14 lat, gdy rozpoczęła pracę na planie, w końcu stała się znaną twarzą dzięki rolom w takich filmach jak Czarny łabędź czy Ted. Ashton Kutcher, z kolei, nie tylko błyszczał jako zabawny Kelso, ale i po zakończeniu serialu osiągnął sukces w Hollywood, występując w filmach oraz rozwijając się jako inwestor w branży technologicznej. Ich historia nabiera dodatkowego uroku, gdyż w rzeczywistości są parą, a nawet małżeństwem, co jeszcze bardziej rozbudza sentyment do ich ekranowych postaci.

Inni członkowie obsady, jak Topher Grace (Eric) czy Laura Prepon (Donna), również znaleźli swoje miejsca w Hollywood – Grace zagrał m.in. w Spider-Man 3 i BlacKkKlansman, a Prepon w długotrwałej roli Alex Vause w Orange Is the New Black. Nawet postacie drugoplanowe, jak Fez (grany przez Wilmera Valderramę), zapisały się na długo w pamięci widzów. Valderrama kontynuował swoją karierę w telewizji, a jego rola w NCIS do dziś przypomina widzom o jego wyjątkowym talencie komediowym i ekranowej charyzmie.

Serial zdobył uznanie nie tylko dzięki rozrywkowym aspektom, ale i umiejętności uchwycenia uniwersalnych tematów dorastania – miłości, przyjaźni i odkrywania siebie. Niezapomniane „kręgi” w piwnicy Erica, gdzie bohaterowie wymieniali się przemyśleniami i żartowali z życia, stały się ikoniczne i do dziś wywołują uśmiech na twarzy fanów. Żarty wchodziły naturalnie i siadały bardzo mocno – wrażenie ideału próbował zniszczyć ostatni sezon serialu,w którym główny bohater wyjechał do Afryki (chociaż w obsadzie zabrakło w tamtym momencie sporej liczby znanych nazwisk, cóż zrobić, stali się na tyle sławni, że odeszli), natomiast finałowy odcinek dowiózł kilka powrotów i nostalgicznych chwytów, co pozwoliło zachować całość (w pamięci fanów) jako spójną i do dziś kultową.

Różowe lata 70. to serial, który zdobył miejsce w sercach fanów na całym świecie i wciąż wywołuje śmiech, jak również nostalgię za latami młodości – zarówno bohaterów, jak i widzów. Warto rzucić się w wir nostalgii i polować na niego chociażby na Netflixie – w tym momencie nie jest nigdzie dostępny, ale pojawiał się tam już przynajmniej 2 razy.

„That ’80s Show” to również amerykański sitcom, który próbował z nostalgią przenieść widzów do kolorowych lat 80. i podkręcić atmosferę tamtych czasów — mowa tu o natapirowanych włosach, neonowych strojach i niezliczonych nawiązaniach do Boya George’a i „Miami Vice”. Serial osadzono w San Diego, gdzie grupa dwudziestolatków próbuje odnaleźć się w tym pełnym jaskrawych kontrastów świecie. Niestety, choć miał podobne założenia do „Różowych lat 70.”, zabrakło mu tej samej iskry i rozmachu, przez co przygoda z latami 80. zakończyła się po jednym sezonie.

Krytycy i widzowie byli zgodni co do tego, że serial zanadto opierał się na stereotypach. Zamiast wnieść coś świeżego, „That ’80s Show” przypominało festiwal klisz — żarty o kokainie, żartobliwe nawiązania do nowej fali i niezbyt wyrafinowane dowcipy o kulturze punk. Jak zauważył jeden z recenzentów, serial serwował wszystkie „trendy” epoki, ale nie dodał nic od siebie, przez co widzowie raczej czuli się, jakby oglądali podkolorowaną wersję katalogu z lat 80., a nie serial z prawdziwymi emocjami.

Kolejnym problemem były postacie, które sprawiały wrażenie wyciętych z kartonu. Brakowało im tej wielowymiarowości, która sprawiła, że bohaterowie „Różowych lat 70.” zyskali tak wiernych fanów. Tutaj postacie bardziej przypominały ekscentrycznych sąsiadów, na których patrzy się przez okno z lekkim uśmiechem politowania. Można było się zaśmiać raz czy dwa, ale raczej nie czuło się potrzeby wracania do ich historii tydzień w tydzień. Warto podkreślić, że nikt z obsady nie zrobił oszołamiającej kariery, sprawdzając listę nazwisk odbiłem się w większości od noname’ów bez twarzy, dla których występ w tej reedycji popularnego sitcomu był jedynym w karierze.

Serial próbował uchwycić szaleństwo tamtych czasów, ale skończyło się na powierzchowności — pod natapirowanym włosem i kolorowym makijażem nie kryła się szczególna głębia. W ten sposób „That ’80s Show” został zapamiętany jako jeden z tych eksperymentów telewizyjnych, które miały potencjał, ale zatrzymały się na drodze do tego, by naprawdę zabłysnąć. Chociaż zapamiętany to złe słowo, zwłaszcza, że większość z Was słyszy o nim po raz pierwszy. Serial jest w tym momencie nieobecny na VOD i prawdopodobnie nigdy na żadnym się nie pojawi. Ot taka zgniła perełka, nie do zdobycia.

„That ’90s Show” kontynuowało nostalgię lat 70., ale zostało osadzone dwie dekaty później., podjęło tu próbę nawiązania do klimatu oryginału. Serial opowiada o Lei, córce Erica i Donny, która przyjeżdża na wakacje do swoich dziadków, Reda i Kitty, i podobnie jak jej rodzice, tworzy własną paczkę znajomych w piwnicy u Formanów. W obsadzie zobaczyliśmy sporo znajomych twarzy – pojawili się np. Ashton Kutcher, Mila Kunis, Laura Prepon, Kurtwood Smith (Red) czy Debra Jo Rupp (Kitty). Jedni jak Red i Kitty na dłużej, inni epizodycznie – jak Prepon. Było ich oczywiście więcej, ale nie chcę psuć niespodzianek. No i przecież pojawiali się na chwilę (chociaż Prepon na dłużej, wszak jest również producentką i reżyserką niektórych odcinków), więc główny sceniczny wysiłek spadł nowe pokolenie dzieciaków.

Serial, mimo ciepłego przyjęcia przez część widzów, spotkał się też z krytyką. Jednym z zarzutów było to, że bohaterowie, choć sympatyczni, często skupiali się na rozmowach o seksie, co nieco zaburzało ich powagę, wszak w oryginalne problemy były trochę bardziej różnorodne, a sytuacje bardziej życiowe. Może bronić się tu fakt, że „Lata 90.” dzieją się podczas „wakacji u dziadków”, jednak stanowczo zbyt dużo tu hormonów i żartów o przysłowiowej dupie, a szkoda, bo bywa sympatycznie. Przesiadywanie młodzieży w domu u Formanów również wydało się niektórym widzom nieco wymuszone, wszak duża część z nich jest obca – wcześniej to byli jednak dość bezpośredni sąsiedzi. Dla fanów epoki pozytywem były jednak ciekawe cameo – pojawili się nie tylko gościnnie postacie z lat 70., ale także ikon lat 90., jak Jay i Cichy Bob czy całkiem współczesny wrestler The Miz, co dodawało serialowi uroku i poczucia autentyczności epoki.

Niestety, mimo prób odtworzenia magii poprzednika, „Różowe lata 90.” nie przetrwał długo na Netflixie – serial został anulowany po zaledwie dwóch sezonach (trzech częściach, ale nie jestem pewny czy część 2-3 nie jest jedną, wszak dzieje się w te same wakacje) z powodu spadającej oglądalności. Decyzja o anulacji była sporym rozczarowaniem dla wiernych widzów, a twórcy mają nadzieję, że uda im się znaleźć dla niego nowy dom na innej platformie. Szkoda także dlatego, ze serial był perfekcyjnym koncepcyjnie sequelem w którym przynajmniej technicznie wszystko zagrało – te same plenery, rodzinne nawiązania, powroty kultowych postaci. Jednak ogólna nijakość jak widać nie pomogła, postacie chociaż fajne i różnorodne – raz, że zbyt ugrzecznione, przez co mało realne, a dwa… zbyt niegrzeczne w swoich grzecznych charakterach. Po prostu to co robili, nie pasowało do nich za grosz, a serial lawirował raz w kierunku family show, a później przypominał sobie, że jednak oryginał miał jakiegoś tam pazura.

Czy znacie wszystkie „odnogi” tej popularnej franczyzy, czy może któraś część jest dla Was totalnym zaskoczeniem? Podzielcie się komentarzem… w komentarzu

/tekst pierwotnie zamieszczony na moim fanpage’u tutaj/

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: