Wydaje mi się, że nie recenzowałem tu jeszcze komiksów – ale prawda jest taka, że od jakiegoś czasu czytam ich zaskakująco dużo. Prenumeruję serię komiksów DC, mocno wjechałem w temat mang (z Dragon Ball’em na czele), a czasami zdarza mi się pobuszować w Empiku i kupić coś, co wydaje mi się bardzo przyjemne i relaksujące. Gdy zobaczyłem „Spider-Man: Historia życia” nie musiałem się długo zastanawiać przed wrzuceniem go do koszyka – jednoczęściowa książeczka, która przynajmniej wg. tytułu zapewni mi możliwie wierny obraz przygód najsłynniejszego pajęczaka świata.
Gdy dotarłem do domu i rozerwałem folię, moje zdziwienie przeobraziło się w fascynację – otóż okazało się, że opowieść rozpoczyna się w 1966 roku, a wojna w Wietnamie trwa sobie w najlepsze, w dodatku dzieląc tak społeczeństwo jak i superbohaterów. Przyznam się bez bicia, że ponieważ komiks był zafoliowany to wziąłem go praktycznie w ciemno – dlatego też moje zaskoczenie było równie wielkie co ciekawość. Życie Petera Parkera faktycznie podzielone jest na pewne „akty”, które niekiedy przeskakują nawet i o 10 lat lat – nie przeszkadza to jednak w ogólnym odbiorze sytuacji, zwłaszcza, że inna linia czasowa doprowadziła do kilku ciekawych zawirowań w życiu głównego bohatera – np. jego aktualnym wujkiem przez moment jest Dr. Octopus, który po zawale serca odnalazł inną drogę niż zorganizowana przestępczość. Brzmi ciekawie tym bardziej, że przez komiks przewijają się też inni bohaterowie jak Kapitan Ameryka czy Iron Man – oczywiście w przystosowanych do tamtego okresu wersjach. Z powodu trwających okoliczności Peter zastanawia się dość często nad swoją „mocą” w kontekście tego, że wielu innych bohaterów walczy we wspomnianym Wietnamie, a młodym chłopakiem targają rozterki czy jako prawy obywatel włączyć się w ten konflikt czy nie. I tu dochodzimy do najistotniejszej części – o ile jakieś pojedynki z „tymi złymi” trafiają się co kilkanaście kart komiksu, tak cała historia jest raczej płytkimi skokami po życiu bohatera. Od młodości, przez założenie własnej firmy, aż po posiadanie rodziny. I niby to dobrze, bo właśnie to sugeruje nam okładka, jednakowoż większość fabuły to niekiedy trudne do zrozumienia rozterki filozoficzne i moralne, które nie tylko przysłaniają, co czasami eliminują ciekawszą akcję. Dodatkowo niektóre wątki po prostu są, tak jak chociażby używanie kostiumu połączonego z Symbiotem. Widocznie nie genezy wszystkich najważniejszych wydarzeń są tutaj ważne, a to co dzieje się pomiędzy nimi.
Nie mam z tym jednak wielkiego problemu, bo historię Spider-Mana jako tako znam i jeśli czegoś nie wiem to jestem w stanie to sobie jakkolwiek dopowiedzieć. „Historię życia” musimy więc traktować jako bardzo alternatywny zestaw wydarzeń, który prawdopodobnie potoczyłby się dokładnie w taki sposób, gdybyśmy nadal żyli na przełomie tamtych czasów. Zresztą komiks dosięga i do „naszej ery”, bo lata 2000 również się w nim pojawiają – nie bardzo mi się to spina z wiekiem Parkera jako takim (wygląda jakoś młodziej), ale może to kwestia pajęczej natury.
Komiks nabyłem w twardej okładce, liczy 212 stron i został wydany po w 2021 roku. Recenzowany album jest natomiast zbiorem #1–6 miniserii „Spider-Man: Life Story”. – więc niektórzy z Was mogli już mieć z nim do czynienia. Wydany został nieźle, na fajnym papierze, który chociaż jest papierem błyszczącym łapie mniej odbić światła niż inne tego typu produkcje – dlatego czyta się go dość sprawnie nawet w gorzej oświetlonych pokojach. „Spider-Man: Historia życia” zwykle kosztuje ok. 89,99zł, ale często możecie znaleźć go na przecenach (np. w Empiku czy Egmoncie) sięgających 35% czyli sumy ok. 60zł. Moim zdaniem warto, chociaż wyobrażałem sobie więcej konkretów i ciekawych wspomnień, a mniej filozoficznych dywagacji o zarządzaniu swoją mocą i wielkiej odpowiedzialności.
Same kadry narysowane są naprawdę nowocześnie i dosłownie ociekają doskonałym stylem Marka Bagleya. Wszystko jest wyraźne, żywe, pełne akcji i doskonale oddające styl i zachowanie naszego ulubionego pajęczaka z sąsiedztwa. Scenariusz napisany przez Chip’a Zdarsky’iego jest ciekawy, zabawny i wielowarstwowy – szkoda tylko, że wydaje się również lekko dziurawy, ale taki już widocznie zamysł tej historii. Wielka szkoda, gdybyśmy otrzymali ok. 50 stron więcej, to z pewnością miałbym mniej do krytykowania.
Jeśli wiecie kim jest Spider-Man i co łączy go z Peterem Parkerem, albo czy jego prawdziwą miłością jest Gwen Stacy czy Mary Jane – możecie rzucić okiem, a drugie przymknąć na niektóre mniej ciekawe aspekty historii. Jeśli jesteście świeżakami, lepiej poszukajcie czegoś bardziej aktualnego i zaznajamiajcie się z tymi niezwykłymi historiami trochę wolniej.