Kilka tygodni temu Teatr Kamienica wyszedł z pomysłem bardzo fajnej nowości – promowania swojej najnowszej sztuki teatralnej za pomocą teledysku. Prawdę mówiąc widziałem już kilka takich dzieł, ale biorąc pod uwagę, że Kamienica nie jest teatrem muzycznym, za to jest prywatnym – mamy faktycznie do czynienia z pewnego rodzaju ewenementem. Zabieg ten odbił się więc szerokim echem w branży, w świetny sposób wspierając najnowszą jesienną premierę. Długo się nie zastanawiając postanowiłem sprawdzić czym właściwie jest Blef. Przed Wami recenzja, przyznam, że dość krótka – ale wydaje mi się, że zdecydowanie kompletna. Pod tekstem znajdziecie również wspomniany teledysk. Zapraszam do zapoznania się z moją opinią o najnowszym spektaklu Teatru Kamienica.
W pewnej korporacji coraz bliżej do podpisania ważnej umowy, pech jednak, że dosłownie na dzień przed zwieńczeniem wielomiesięcznego wysiłku sprawy się komplikują. Osoba, która miała dopilnować „deala” po stronie klienta (bez zadawania zbędnych pytań) wypadła z gry, a na jej miejsce oddelegowano tajemniczą i wyjątkowo „chłodną” kobietę, która okazuje się być również nad wyraz wścibska. Czy możliwe będzie uczciwe zakończenie sprawy? Czy ciężka praca pójdzie na marne? Jak poradzi sobie zespół złożony z dość zróżnicowanych, przemęczonych osobowości? Na te i inne pytanie odpowie „Blef” – najnowsza sztuka Teatru Kamienica.
W rolach głównych wystąpili naprzemiennie: Jan Wieczorkowski/Michał Rolnicki, Kamil Kula/Adam Serowaniec, Katarzyna Ankudowicz/Ilona Wrońska, Marcin Perchuć/Maciej Wierzbicki czyli aktorzy doświadczeni, znani i zdecydowanie wyróżniający się. Dzięki nim Blef oglądało się bardzo przyjemnie, bo wszystko zdawało się być dopięte na ostatni guzik. Bardzo ciężko ocenić mi grę każdego z osobna z dwóch powodów – po pierwsze wszyscy grali ciekawie i profesjonalnie, nikt nie odstawał od reszty. Po drugie… czuję drobny niesmak, ponieważ wspomniany teledysk lekko mnie oszukał. Idąc do Kamienicy byłem pewny, że na scenie zobaczę wszystkich aktorów, a jak widzicie grają w dublurze czyli na zmianę. Wiem, że mogłem to samodzielnie sprawdzić, a nawet zapytać w kasie teatru o to kiedy kto występuje, ale uważam, że Blef wiele traci jako sztuka 4 osobowa, bo obsada naprawdę jest fantastyczna i szkoda, że wymienieni aktorzy nigdy nie spotkają naraz na jednej scenie. Gdyby istniała szansa na pojawienie się całej ósemki – uważałbym, że Blef obsadzony jest perfekcyjnie. To się jednak nigdy nie stanie – więc polecam dowiedzieć się kto i kiedy, bo inaczej można się trochę zawieźć – nawet jeśli wszyscy są świetni i idealnie wpasowują się w konwencję.
Fabuła jest znośna – jest korporacja, są znerwicowani pracownicy, jest potężna umowa na stole i obcy w ich środowisku – w dodatku taki, który najpewniej chciałby im pokrzyżować wszystkie plany. Sam scenariusz nie jest przesadnie zaskakujący, ale na pewno można uznać go za sympatyczny. Musicie jednak wiedzieć, że Blef to dość małe przedstawienie, momentami wręcz skromne, idące na pewne ustępstwa czy wręcz kompromisy. Mniejsza scena, mniej osób, dość dziwne pauzy, rapowe przerywniki i zabawa z dekoracjami. Scenariusz jak już powiedziałem generalnie daje radę, chociaż przebiegu większości scen możecie się z góry domyślić. Aczkolwiek są też takie, które trudniej zrozumieć nawet godzinę po wyjściu z teatru – mówię zwłaszcza o tych z drugiej połowy, jak i samym zakończeniu. Generalnie jednak bardzo dużo można Blefowi wybaczyć, zwłaszcza, że jest to sztuka jak już wspomniałem mniejsza, trochę tańsza, skupiająca się na innych problemach i przedstawiająca je w inny sposób niż wielkie superprodukcje. Najważniejsze, że Blef nie nudzi, pozostawia co prawda z apetytem na więcej, ale całościowo prezentuje się jako lekkie i strawne danie. Pewnym urozmaiceniem są przerywniki pomiędzy scenami, które rapuje jeden z aktorów. Ja rap lubię i naprawdę mi się podobały, wiem jednak, że niektórzy widzowie poczuli się nimi zgorszeni i odebrali je w kompletnie odwrotny sposób niż ja – kompletnie nie rozumiejąc konwencji. Ale tak już chyba natura ludzka, że wszystkim nie dogodzisz.
Scenografia jest dość umowna, wszak Blef to produkcja kameralna, grana na bocznej scenie. Stół, krzesła, ściany i drzewko cytrynowe w wielkiej donicy. Niby mało, ale jednak wystarczająco – jeśli nie podchodzicie do teatru jako do rewii kolorowych strojów i świateł – nie poczujecie się zawiedzeni. Powiedziałbym, że pewna podstawa została zachowana i to może się podobać – zwłaszcza, że tak przejaskrawiony minimalizm świetnie oddaje klimat korpo.
Warstwa dźwiękowa również jest na wysokim poziomie. Z każdego miejsca sali doskonale słychać, a ponieważ spektakl grany jest na mniejszej sali – również widać – tak więc jeśli cierpicie na jakąkolwiek wadę wzroku lub niedosłyszycie – nie powinniście mieć problemu z odbiorem przedstawienia. Idąc dalej poleciłbym nawet rozważyć wybór miejsc w środkowych lub ostatnich rzędach – w ten sposób łatwiej objąć wszystko wzrokiem – a warto wiedzieć, że kilka scen dzieje się również poza główną sceną.
Blef to całkiem niezły spektakl o którym ciężko napisać więcej niż to, że po prostu jest. Wymieniając plusy mamy świetną obsadę, ciekawą tematykę, fajną dekorację i dobrą, aczkolwiek przewidywalną zabawę. I bardzo pomieszaną obsadę przy której strasznie ciężko trafić na swojego ulubieńca. Blef to sztuka dla osób, które nie boją się produkcji kameralnych, sięgających istoty człowieczeństwa. Ale i miejscami trudnych do zrozumienia z dobrą, ale niedoskonałą fabułą. Blef to w końcu przyjemnie spędzony czas, ale taki bez fajerwerków. To sztuka bardziej na samotny wypad niż na randkę.
Blef obejrzycie w Teatrze Kamienica, najbliższe spektakle zaplanowane są na 18. 19 (x2), 20 (x2), 22 i 23 października. Bilety w cenie od 90 do 120 złotych kupicie w kasie teatru oraz przez ich stronę internetową. Jeśli macie wolny wieczór – warto sprawdzić jak się żyje w korpo po godzinach.