Wakacje w pełnej krasie! Upały ustały, sale kinowe przyciągają atrakcyjnymi premierami. W tym tygodniu udało mi się zobaczyć jedną z nich, a ponieważ czytacie tego posta – również ją opisać. Mowa oczywiście o filmie Sekretne życie zwierzaków domowych 2 czyli opowieści o naszych psach i kotach, które zupełnie jak w Toy Story – psocą i prowadzą niezwykle bujne życie dokładnie wtedy, gdy ich nie widzimy. Post powstał oczywiście z okazji taniej środy w Cinema City. Zapraszam Was nie tylko do kina, ale również na moje media społecznościowe! Znajdziecie mnie na Twitterze [klik], na Instagramie [klik] oraz oczywiście na Facebooku [klik]. Od niedawna istnieje również specjalny profil na Instagramie poświęcony wyłącznie mojemu blogowi.
- Sekretne życie zwierzaków domowych 2
O czym: Trzy przeplatające się historie opowiadające o zwierzętach oraz ich perypetiach, gdy właściciele są w pracy.
Dlaczego tak: Jeśli komuś podobała się „jedynka” to nie może odpuścić dwójki. To bardzo przyzwoita animacja dla najmłodszych, świetnie udźwiękowiona, praktycznie bez negatywnych bodźców. Fabularny podział na kilka znacząco różnych historii to bardzo dobry pomysł. No i tytułowe zwierzaki są niesamowicie słodkie!
Dlaczego nie: Opisywany sequel od początku do końca wydaje się mi kompletnie niepotrzebny, stworzony tak naprawdę wyłącznie dla pieniędzy. Pierwsza część nie wywołała we mnie aż takich emocji, abym czekał na kontynuacje, ale bawet pamiętał imiona bohaterów. Niby to fajne, niby to wesołe, ale moim zdaniem uleciał gdzieś pierwiastek „ogólności”, tego że film bawił i małych i dużych – zamykając się w szczelnej bańce koloru różowego i emanowaniem imionami jak „Tuptuś”. Historie chociaż różne są więc płytkie, bardzo delikatne, uciekające od poważniejszych problemów, ledwie szkicujące charaktery postaci – w dodatku w większości bez ciekawych epilogów. Totalnie nie czuć, że to kinówka, prędzej jakaś bzdura na DVD. Film wszedł bez echa (nie dziwi mnie to) i bez echa z niego wyleci (zupełnie odwrotnie niż jedynka, o której trochę się mówiło).
Kiedy: Jeśli lubicie tego typu filmy to warto dać „zwierzakom” szansę, oczywiście z młodszym rodzeństwem pod pachą. Prawda jest jednak taka, że wolałbym kolejny „Zwierzogród” niż coś, co moim zdaniem nie ma własnej tożsamości, pomysłu i większego sensu. A szkoda, bo mogliśmy przeżyć cudowną przygodę!