Przyznam szczerze, że w swoją pierwszą grę wrestlingową zagrałem w okolicach 2008 roku. Wtedy jeszcze na Playstation 2 (więc kilka generacji temu), był to twór o wdzięcznej nazwie: Smackdown vs. RAW 2008. Od tamtej pory praktycznie rok w rok (z małymi przerwami) staram się sprawdzić jak radzi sobie flagowa seria od WWE (oraz jej spin-offy jak chociażby WWE 2K Battlegrounds). Jak zapewne wiecie, kolejne części zmieniając wydawców, zaliczały wzloty i upadki – czasami tak poważne, że przez kilka lat żadna pełnokrwista gra nie wyszła. Wersja z 22′ roku zebrała zasłużone baty na YouTube, gdzie liczne filmiki wyśmiewające bugi przez krótki czas były na topie topów (aż do czasu ukazania się kilku patchy-wagi-ciężkiej). Na szczęście nowy silnik został opanowany, a twórcy poszli po rozum do głowy dostarczając nam jedno z najlepszych wrestlingowych doświadczeń ever. I chociaż nie mają wielkiej konkurencji (gry od TNA już dawno trafił szlag, a AEW swojej jeszcze nie wydało), tak generalnie poprzeczkę sami sobie postawili wysoko.
Tegoroczne WWE 2k23 skupia się na karierze Johna Ceny – gwiazdy wrestlingu, rapera, aktora. W odróżnieniu od poprzednich odsłon serii tym razem właściwie nie wcielamy się w naszego bohatera, a w jego najbardziej zagorzałych wrogów – i w ich skórze… mamy za zadanie przeprowadzić Cenę przez… całą serię jego spektakularnych porażek. Tak, tym razem nie skupiamy się na pozytywnych aspektach kariery, a wszystkich przegranych walkach, które na długo zostały w naszej pamięci. Zabieg ten nie dość że jest naprawdę fajny jako pomysł, to także pozwala nam wcielić się w cały szereg najważniejszych wrestlerów znanych z WWE. Gramy tak Batistą jak i Undertakerem, Brockiem Lesnarem czy trochę już zapomnianym, ale nie mniej kultowym RVD. Ja przechodząc tak zbudowaną fabułę bawiłem się naprawdę nieźle, imponowała mi różnorodność poszczególnych zawodników, a dodatkowo radość sprawiło mi dokopanie niepokonanemu w tamtych latach Cenie, którego walki irytowały mnie do cna w najlepszym okresie jego kariery (samym WWE Championem był 13 razy!). Same technikalia pozostały jednak bez zmian – mamy filmowe wprowadzenie w konflikt, podczas walki zadania do wykonania, a jeśli wykonaliśmy wszystko jak trzeba – po walce koszyk nagród. A tam stroje, areny czy nowi zawodnicy. Pomijając, że tryb ten bardzo mi się podobał – karygodnym jest jego poziom trudności. Jak już wspomniałem do wykonania mamy kilka zadań na mecz, a to wywalić Cenę za ring, a to wykonać 3 uniki/reversale. Niestety postać prowadzona przez komputer robi dosłownie wszystko, aby obić nam gębę i jak najszybciej odliczyć i zakończyć mecz. Niejednokrotnie już pod sam koniec prawie półgodzinnej walki, walczyłem z oszukującą SI, a także idiotyczną zasadą meczu, aby w końcu przegrać po odliczeniu, którego nie byłem w stanie skontrować (minigierka walenia w przyciski lub trafieniem latającym punktem w coraz mniejszy pasek). Pomijając tą niedogodność – było super, a same walki jak i przeciwnicy (anty-bohaterowie) wybrani zostali całkiem nieźle.
Drugi tryb fabularny w którym tworzymy swoją własną postać również przypadł mi do gustu, brakowało mi tylko mocniejszych opcji personalizacji i krótszych loadingów. W skrócie powiem, że tworząc wrestlera/wrestlerkę przechodzimy od walk treningowych, przez NXT, po karierę na RAW lub Smackdown. Nawiązujemy przyjaźnie na zapleczu, kłócimy się na Twitterze i odpisujemy na wiadomości – aby w końcu tydzień po tygodniu udowadniać światu kto jest najlepszy. Gdyby tylko nie spaprane ekrany ładowania (ciągle te same) i krótsze loadingi – byłoby super. Szkoda tylko, że początkowy wybór stylów (waga ciężka, high flyer itp) ma bardzo małe znaczenie do dalszej gry, co więcej połowa z nich posiada na starcie wyjątkowo nieciekawe ciosy – na szczęście wszystko można ustawić w specjalnym menu.
Tegoroczny Roster zawodników został zaktualizowany i jest naprawdę, ale to naprawdę ogromny – znajdziemy tu praktycznie wszystkich najważniejszych, aktualnie występujących zawodników i sporo legend. Stopień wykonania poszczególnych postaci oczywiście jest różny, ale generalnie idzie ich rozpoznać. WWE 2k23 to gra sprzeczności – mamy prawie wszystko, ale ważne, aby plusy nie przysłoniły nam minusów – mimo ciągłego dostępu do internetu czy wydania gry w jakimś tam konkretnym okresie – gimmicki niektórych wrestlerów są przestarzałe (np. Dominic Mysterio nie jest w The Judgment Day). Totalnie nie rozumiem takich wpadek, zwłaszcza w dobie internetu – a taka poprawka to tylko podmiana skina na nowy. Jeśli natomiast chcecie poczuć trochę świeżości to zawsze pozostaje dokupienie seanson passa i cieszeniem się postaciami w DLC. Nie no, tutaj trochę żartuje – znając się na tym otwarcie powiem, że dodatki zapowiedzieli kiepskie, a postaci lepiej pościągać z internetowego edytora, który dostępny jest w kreacjach pod panelem online. Nie tylko znajdziecie tam zaktualizowane i dobrze oddane postaci wrestlerów, ale pobierzecie także Shreka, Supermana czy Donalda Trumpa. Niektóre z postaci mają nawet własną (oryginalną) muzykę. I chociaż większość z nich to wynaturzenia nie warte waszego czasu, tak urozmaicenie szatni o braci Hardych czy CM Punka, który od dawna jest poza federacją – to coś z czym nie warto zwlekać.
Nowości w WWE 2k23 jest kilka, ale nie są jakoś specjalnie warte opisywania. Przede wszystkim mamy nową walkę: Wargames. Walka ta jest walką w klatce na dwóch ringach jednocześnie (połączonych). W sumie byłaby to fajna nowość, gdyby nie to, że tryb ten sprawdza się w ustawionej walce telewizyjnej, a nie w grze. W wielkim skrócie, jest to walka drużynowa w której co jakiś czas dołączają kolejni zawodnicy, a gdy już dołączą to walkę zwykle… wygrywamy, a jeśli nie my to SI w naszej drużynie. Ponieważ pomimo opcji 4v4 lub 5v5 jest do jednego odliczenia – także gdy zaczyna się zabawa, to albo musimy bezmyślnie przerywać cudze/nasze piny, albo… no, skończyć grę. Drugą istotną nowością jest minigra przy końcowym odliczaniu – zamiast bezmyślnego nawalania w klawisze możemy włączyć latający pasek w który musimy trafić. Im mniej mamy siły tym trudniej – z początku byłem tym zachwycony, a potem włączyłem grę online z typami z USA, które po kilku celnych ciosach i 100% czytaniu moich reversali – posłali mnie do piachu.
Z głównych trybów jest oczywiście kariera managera czy chociażby karcianka na wzór tej z FIFY. Ale nie sądzę, aby ktokolwiek grał w to na poważnie. Ja nawet odbierałem te karty przez jakieś 2 tygodnie, ale WWE 2k23 to nie jest gra w której chciałoby mi się codziennie logować i cokolwiek odbierać. Jeśli zaś zapytacie o tryby bezpośrednich walk – to jest tak jak zawsze, rozmaite rotacje 1v1, aż do walk grupowych, eliminacyjnych, klatkowych, Elimination Chamber czy Money in The Bank. Imponuje duży wybór aren i właściwie pozbycie się tych covidowych (telewizory). Co jest widocznym plusem.
Wspomniałem wcześniej o problemach wersji 22′ z rozmaitymi bugami – najnowsza literacja serii jest od nich daleka. Na dobrą sprawę podczas kilkunastu godzin gry nie wydarzyło się nic dziwnego lub zaskakującego. Raz czy dwa ktoś dziwnie wypadł za liny, albo zablokował się wychodząc z klatki na jakimś porzuconym fragmencie stołu czy schodów – ale wystarczyło go chociażby uderzyć – i zaraz się odblokowywał. Gra całkiem nieźle trzyma tez klatki, niczego nie doczytuje – aczkolwiek czy technikalia czy grafika tak na starczych konsolach jak i tych aktualnej generacji to raczej delikatna ewolucja niż rewolucja.
Problemem jak i zaletą nowego WWE 2k23 jest to, że to właściwie ta sama gra co rok wcześniej – tylko lepsza. Nowe fabuły, nowe tryby, zaktualizowany roster… Gra mi się świetnie, problem tylko w tym, że nie mam z kim. Przykładowo obaj moi bracia mają wersję 2k22 i po kilku spotkaniach u mnie w domu doceniają najnowsze wydanie, ale nie widzą sensu zakupu – skoro poprzednia wersja różni się tylko zawodnikami (którzy w dodatku są do ściągnięcia z opcji kreacji społeczności). Jeśli was stać na nową wersję i wiecie, że przejdziecie rozmaite scenariusze – warto zaktualizować swoje WWE do wersji 2k23. Jeśli jednak gracie okazyjnie, na domówkach gdzie mało kto kojarzy Wasze ulubione twarze – chyba nie ma to sensu. Gra jest świetna, ale nie różni się praktycznie niczym od wersji sprzed roku. Ja mam tamtą, poprzednie i będę miał kolejną – ale ja kocham ten sport i nawet w chwili pisania tej recenzji mam odpalone WWE Network. Wszyscy inni czekają na promocję, albo na kolejną wersję za rok, a może nawet dwa.
Recenzowana wersja to wersja na konsolę Playstation 4 PRO. Ale zagracie w nią również na Xboxach oraz PC. Grę do recenzji dostarczyła Cenega.