52 to liczba dość specjalna, bo własnie tyle tygodni ma rok. Chociaż prawdę mówiąc, robię to (piszę o kinie) trochę dłużej, bo w święta nie było czego opisywać i kilka numerów mi uleciało. Tak czy siak, zaczynamy! A dziś „Nocny pościg” czyli trochę strzelania, „The Duff: Ta brzydka i gruba” czyli komedia o tym jak zagadać do blondasa, „Chłopak z sąsiedztwa” czyli Jennifer Lopez i psychopata, oraz „Piramida” czyli grupa archeologów schodząca do podziemnego labiryntu. Tania środa w Cinema City – zaprasza!
– Nocny pościg
O czym: Liam Neeson strzela do wszystkiego co się rusza, aby uchronić syna przed zemstą szefa mafii.
Dlaczego tak: Nocny pościg to wszystko to, czego możecie oczekiwać od tego typu filmów czyli wybuchy, wypadki samochodowe i mnóstwo trupów – po prostu dobre kino akcji. Neeson jest jak zawsze uroczy i nie waha się pociągać za spust, a partnerujący mu Ed Harris jest świetnym przeciwnikiem, dzięki czemu film jest dobrze zrównoważony i prowadzony pewną ręką, starając się unikać absurdów. Mimo to, seans jest odpowiednio odmóżdżający, świetnie udźwiękowiony i odpowiednio brutalny. Finał jest co najmniej zaskakujący, a na pewno nieźle pomyślany jak na taki rodzaj kina. Tempo nie maleje ani na moment, ponieważ wszystko dzieje się podczas jednej nocy i jest to świetny patent, chociaż nie ma zegara odliczającego do świtu, czy czegoś w tym guście.
Dlaczego nie: Denerwują bardzo debilne przejścia pomiędzy scenami, które nic nie wnoszą, a dodają obrazowi tylko elementu badziewności – mówię tutaj o podróży kamery przez miasto, ściany, kolejki metra czy boiska. Wiecie, kamera sobie leci i można dostać oczopląsu od żenady wykonania. Tego typu kino akcji już wielokrotnie było i chociażby John Wick podał nam to lepiej, w ogóle produkcja strasznie nalatuje Uprowadzoną, od której również jest gorsza. Joel Kinnaman to drewno pierwszej wody i chociaż akcja filmu toczy się o nim, to jakby bez niego.
Kiedy: Jeśli jesteś fanem tego typu kina, to natychmiast! Jeśli nie jesteś, to nawet nie mam po co Cię przekonywać.
– The Duff: ta brzydka i gruba
O czym: Pewna dziewczyna orientuje się, że jest tylko brzydkim tłem swoich atrakcyjnych koleżanek. Postanawia uwolnić swoje piękno i zdobyć wymarzonego chłopca.
Dlaczego tak: Jeśli macie w klasie jakiegoś blondasa do którego nie potraficie zagadać, film lekko naświetli Wam co zrobić. Oczywiście pod warunkiem, że jesteście młodą dziewczyną – film przeznaczony jest tylko dla nastolatek i jako taki prezentuje się naprawdę zacnie. Humor jest nawet zabawny, film dobrze nakręcony i świetnie zagrany. Widać, ze to taka większa produkcja i idealny zapychacz na rozpoczęcie sezonu letniego. Mimo dość typowej fabuły, znajdziemy tu kilka nowości i ciekawego spojrzenia na życie, kilka fajnych zwrotów akcji, które pomogą Wam utożsamić się z główną bohaterką. Są też nagie męskie brzuchy, chociaż rozebrany Robbie Amell jakoś nieszczególnie wydaje się kręcący, ale dajcie mu szansę!
Dlaczego nie: Bo byłem jedynym mężczyzną na sali kinowej i to znaczy naprawdę bardzo wiele o grupie docelowej filmu. Widziałem co prawda, że dziewczynki bawiły się świetnie, ale nie mogę nic takiego powiedzieć o sobie – co prawda nie narzekam, ale zdecydowanie widzę przepaść pomiędzy mną, a nastolatkami, które łykają prawdy objawione niczym młode pelikany. „Ta brzydka i gruba” zapowiadało się na niezłą komedię dla młodzieży, niestety jest raczej średnia, chociaż bardzo kolorowa i świetnie udźwiękowiona. Mae Whitman zrobiona jest na brzydką, ale ona naprawdę jest brzydka i w niektórych scenach poczułem się wręcz urażony widząc ją na ekranie.
Kiedy: Jeśli jesteś nastoletnią dziewczyną to natychmiast, najlepiej z koleżankami! W innym wypadku można odpuścić.
– Chłopak z sąsiedztwa
O czym: Jennifer Lopez jako atrakcyjna mamuśka z sąsiedztwa, którą zaczyna prześladować tajemniczy młody mężczyzna
Dlaczego tak: Lopez nadal wygląda naprawdę seksownie i bardzo przyjemnie się na nią patrzy: w każdej scenie ma nowe, jeszcze bardziej obcisłe ubranie, a kamera skupia się głównie na jej biuście i krągłych biodrach. Scena erotyczna w jej wykonaniu jest nawet całkiem śmiała i zadziwia poziomem wykonania. Ścieżka dźwiękowa to małe mistrzostwo świata i jestem potężnie zszokowany jak fajna i przyjemna dla ucha jest. OST to naprawdę wielka sprawa, prawie tak dobra jak w „Gościu”. Mimo dość standardowej fabuły znanej z tanich produkcji o prześladowcach, „chłopak” stara się iść swoją drogą.
Dlaczego nie: Bo mu to nie wychodzi, bo nie jest to wspomniany „Gość”, a główny zły to owszem, niezły wariat, ale niespecjalnie na takiego wygląda, jego motywacje są całkowicie niejasne, a dręczenie głównej bohaterki pozbawione większego sensu, logiki i podstaw. Przyjaciółka tej „głównej” to jedna z najbardziej wkurzających aktorek na świecie, źle się na nią patrzy i irytująco słucha. Cały nastrój filmu jest raz za razem psuty tym, że obraz scenarzyści chyba jadąc do wytwórni gubili kartki i właściwie wszystko co mogłoby być ciekawe i logiczne, takie nie jest, a na pewno problemem jest to, że jest bardzo przewidywalny. Przewidywalny film z dziurami w fabule? Nawet nie wiedziałem, że tak można.
Kiedy: Jak puszczą to w jakiejś telewizji, to można rzucić okiem. Ale pośpiechu nie ma.
– Piramida
O czym: Grupa archeologów zapuszcza się wewnątrz pewnej tajemniczej piramidy.
Dlaczego tak: To miejscami niezły horror, bardzo ciemny, czasami nawet straszny i z nieźle dobranymi, chociaż standardowymi postaciami/aktorami. Tematyka piramid jest ciekawa, w końcu klątwy tych pradawnych budowli fascynują rzesze ludzi do dziś. Kamera z ręki często przemienia się w „zwykłą” a dodatkowo tą pierwszą prawie nie trzęsie. Gdy dowiadujemy się „co zabija” mimo, że rozwiązanie jest durne pod niebiosa, to trzeba twórcom przyznać, że lekko uśmiechamy się pod nosem, stwierdzając że jest całkiem oryginalnie – tym bardziej, że początkowe podpowiedzi sugerują coś mniej fajnego. Efekty specjalne są dobre, wnętrza zatęchłej budowli są odpowiednio naszpikowane pułapkami, ciasne i przerażające. Plus za finał, który mnie kupił.
Dlaczego nie: Ponieważ chociaż dość unikatowy, to jednak powiela masę schematów z miliona podobnych filmów, niekiedy nudząc, czy wręcz wywołując salwy śmiechu. Masa tu nielogicznych zwrotów akcji, głupich decyzji i robienia z siebie debila tak przez aktorów, co twórców. Gra aktorska bywa nierówna i niektórzy przypominają narybek z Trudnych Spraw. Główna postać jest cycata, nawet ściąga bluzkę – ale niestety od tyłu. A to przecież horror! W tym mroku ciężko utożsamiać się z postaciami i właściwie obojętne nam jest kto, w jaki sposób i kiedy ginie.
Kiedy: Jeśli lubicie takie filmy, to w kinie są straszniejsze – bo nastrój jest lepszy. Ale to już jak chcecie, można poczekać do premiery DVD.