Dzień dobry! W tym tygodniu do mojego filmowego cyklu trafiły trzy filmy, w tym aż dwa polskie! W dodatku jeden z nich jest w moim odczuciu (a przy totalnym zaskoczeniu każdego z Was) mega wartościową produkcją! Lecimy więc na ostro, a na pierwszy ogień idzie thriller Konwój opowiadający o przewożeniu groźnego więźnia, w następnej kolejności Powidoki, czyli „polski kandydat do Oscara” od zmarłego jakiś czas temu Andrzeja Wajdy, a na sam koniec Wielki Mur czyli film fantasy z Matt’em Damonem i Chińską Armią. Post powstał z okazji taniej środy w Cinema City, oraz środy z Orange w Multikinie. Recenzowane dziś filmy oglądałem w obu sieciach, każda z nich ma swoje plusy, ja osobiście swój wybór uzależniłem od przystępniejszych godzin seansów na poszczególną produkcję, ponieważ musiałem obejrzeć je dosłownie „jednego dnia”. Zapraszam więc do czytania, oraz kliknięcia follow na moim twitterze, a także polubienia mojego fanpage’a na fejsie. Snapczat znajdziecie natomiast pod nazwą @poznajciexinga – jeśli macie ochotę pogadać, albo nawiązać współpracę – zapraszam do kontaktu np. poprzez fejsbuka czy adres, który znajdziecie tutaj!
– Konwój
O czym: Służba więzienna przewozi groźnego więźnia z aresztu do zakładu psychiatrycznego. Niestety tego dnia nic nie idzie tak jak powinno.
Dlaczego tak: W sumie świetny Gajos i Więckiewicz! Aktorzy drugoplanowi również dają radę i zdecydowanie warto zobaczyć ich w akcji! Film jest dość mroczny i miejscami brutalny, trzyma w napięciu! Chociaż scenariusz w kilku miejscach traci swoje tempo, to przez większość czasu jest raczej dobrze, ja rozpisałbym go trochę inaczej, ale mimo wszystko nie zawiera dziur logicznych i z grubsza ma sens. Podoba mi się sam pomysł na film o Konwoju, a dobre wykonanie tylko potęguje i tak dość przyjemne wrażenia. Coraz lepiej wychodzi nam tego typu kino, brawo, drodzy Twórcy – odwagi!
Dlaczego nie: Niektórym z Was może się nie spodobać trudny temat, w dodatku z ekranu atakuje nas nie tylko zbiór przekleństw, co nawet mocniejszego gore i niezwykle sugestywnej przemocy. Do horroru co prawda „Konwojowi” daleko, ale i tak delikatniejszych widzów może zniesmaczyć. Pani z plakatu pojawia się w filmie tak może ze trzy razy i w sumie po nic, nie wiem czemu się tu znalazła, zwłaszcza, że nie mam pojęcia kto to jest. Finał napisany został dość chaotycznie, co prawda rozwiewa wszystkie pytania, ale to błąd, że w ogóle musimy je zadawać.
Kiedy: Dla mnie Konwój to najlepszy film tygodnia. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie jest – dobre, mocne, męskie kino z „ludzkimi twardzielami”. Moja dziewczyna też była oczarowana.
– Powidoki
O czym: Historia kalekiego malarza podczas zmiany ustroju w Polsce. Opowieść oczywiście na faktach.
Dlaczego tak: Świetna rola Bogusława Lindy – jest przejmujący, prawdziwy, a jego głos bardzo kojący. Jest to ostatni film zmarłego Andrzeja Wajdy, dodatkowo przywiązanie do szczegółów epoki jest naprawdę niezwykłe – ubrania, samochody, plakaty na ścianach, momentami język. Dla mnie wspaniałość. Niektóre sceny są poprowadzone ze smakiem i aż szkoda, że ich potencjał został zmarnowany tym, że nic nie wnoszą do całości. Dziewczynka odkrywająca córkę Strzemińskiego jest taką malutką wisienką na torcie, była dość wyrazista.
Dlaczego nie: Jak ma wzruszać, skoro nie wzrusza? Już nie mówiąc, że szum na świecie nakręcają raczej mało kulturalne wypowiedzi Lindy i śmierć Wajdy, a nie jakość filmu czy jego tematyka. Kandydat do Oscara? Nie ma opcji, plakat jest przeterminowany, Powidoki już odpadły z wyścigu. No i zastanawiam się, kiedy skończyły się nam ciekawe postaci do ekranizacji ich biografii, bo Władysław Strzemiński ciekawym człowiekiem nie był (może pionierem pewnego nurtu w sztuce, ale to tyle), a już na pewno jest nie tylko nieznany, co w dodatku źle i zbyt prosto w filmie przedstawiony – przez co jego losy, oczywiście na siłę dramatyczne i złowieszcze – raczej nudzą. Linda miał rację gadając na prawo i lewo o „chujowym scenariuszu”.
Kiedy: Nie widzę ani jednego powodu, aby ten film zobaczyć. Podobno Wajda wielkim poetą był, czy jakoś tak. Mój kumpel ostatnio powiedział, że jak reżyser kręcił dobre filmy, jest szanowany i wspaniały w tym co robi, to każdy jego kolejny (przyszły) film też musi być świetny. Nie musi Marku, a tutejsze wypalenie i przerost formy nad treścią, aż mnie zasmuciło. Żartuję, wiedziałem, ze Powidoki będą średnie. I są.
– Wielki Mur
O czym: Matt Damon trafia do niewoli, aby po ataku pso-potworów dołączyć do Chińskiej Armii broniącej Wielkiego Muru.
Dlaczego tak: Matt Damon i Willem Dafoe w rolach głównych wypadają całkiem nieźle, zwłaszcza ten pierwszy robi dobre wrażenie. Tian Jing też jest dość ładna, tak samo jak Chińska Armia, która w filmie jest bardzo kolorowa i świetnie zaprojektowana, waleczna i widowiskowo podana. Najmocniej cieszy oko ich synchronizacja w poszczególnych atakach, czy sposoby obrony Wielkiego Muru. Większość efektów specjalnych – tych realniejszych – jest niezła…
Dlaczego nie: … czego niestety nie można powiedzieć o samych potworach, które są brzydkie, nijakie, szarobure i źle zrobione. Przypominają trochę standardowe bestie z telewizyjnych filmów o złych rekinach czy zmutowanych aligatorach, naprawdę mają kiepskie tekstury i animację, jakby na dopracowanie ich wyglądu nie starczyło czasu i pieniędzy. Biedę widać też już po otwarciu filmu, gdzie standardowo walka dzieje się w nocy, a inna w potężnej mgle – żeby było łatwiej i taniej z efektami specjalnymi (chociaż finał jest w na szczęście za dnia). Tak na poważnie, to wrzucenie amerykańskich aktorów jest chyba sprytnym trickiem, aby było po co wyświetlać ten film w USA, a w Chinach przyciągnąć frajerów do wielkich nazwisko – o ile Damon jest okej, o tyle Dafoe jest zbędny. A jest jeszcze jakiś trzeci, ale jego nazwiska to już chyba nikt nie zna. Co do fabuły to jest po prostu jednozdaniowa, można uznać to za wadę, chociaż niektórzy czerpią radość z samego odmóżdżającego patrzenia, bo nawet bez napisów wszystko jest tutaj jasne jak słońce. Grałem wczoraj w Assasins’s Creed: Black Flag i tam w tle ciągle przygrywa „piracka muzyka”, taka na skrzypcach, pomyślałem sobie, że ładnie byłoby do walk dodać trochę orientu w Wielkim Murze, bo jest niestety cicho i tak jak wszędzie. A dźwięki mogły być wielkim plusem – a nie są.
Kiedy: Jeśli naprawdę nie macie na co iść, to można spróbować, aczkolwiek strasznie to nudne i tak sobie nakręcone. Chociaż jako chińsko-średniowieczna bijatyka… może być.