Znów zaczynamy wędrówkę przez kręty świat filmowych premier. Ponieważ jak co środę w Cinema City jest taniej, bo po 14zł za bilet, lecimy z postem jak zawsze dzień wcześniej. Tym razem dam znać czy warto iść na filmy: Na skraju jutra, 22 Jump Street oraz Wilgotne Miejsca. Z tym ostatnim jest taki problem, że jednak Cinema City go nie puszcza, ale może to i dobrze. Zaraz wytłumaczę dlaczego.
– Na skraju jutra
O czym: Tom Cruise jako żołnierz na wojnie z kosmitami, który każdego dnia ginie i budzi się znów przed walką. Taki Dzień Świstaka, tylko, że więcej strzelają.
Dlaczego tak: Emily Blunt jest cholernie seksowna i zobaczenie jej mocno spoconej to istna orgia dla zmysłów. Film ma też niezłe efekty specjalne i całkiem dobrą fabułę. Bawi się konwencją w niesamowity sposób, czasami wręcz naśmiewając się z filmu akcji. Ciągłe „powtórzenia” nie nudzą, są pocięte w bardzo fajny sposób. Takiego filmu jeszcze nie było i jest dobrą zabawą dla każdego. Natomiast samo wojsko, pomijając główny oddział totalnie niezgrabnych postaci drugoplanowych, wygląda bardzo ciekawie i ma naprawdę dobrze zaprojektowane uzbrojenie.
Dlaczego nie: Tom Cruise moim zdaniem jest takim sobie aktorem, jeśli się go nie lubi – ten film tego nie zmieni. Kosmici są tacy sobie, a pole walki jest jakieś puste (mimo chaosu). Zawodzi również finał, który jest miejscami nielogiczny i bardzo ciemny, więc niewiele widać.
Kiedy: Warto zobaczyć ten film na dużym ekranie i to powinien być właśnie Wasz wybór w tym tygodniu.
– 22 Jump Street
O czym: Jonah Hill i Channing Tatum jako policjanci, którzy trafiają do koledżu w poszukiwaniu dilera groźnego narkotyku.
Dlaczego tak: Jeśli lubi się wspomnianych aktorów lub tego typu komedie, będzie to dla Was świetny ubaw, a jeśli kochacie jedynkę, tym lepiej pójdzie Wam oglądanie sequela. Dodatkowo Ice Cube robi każdą scenę w której się pojawia, aż ma się ochotę odświeżyć jego całą filmografię. No i sceny w trakcie napisów to największe mistrzostwo świata wśród wakacyjnych „hitów”. Dodatkowo występuje tu świetny jak zawsze Peter Stormare.
Dlaczego nie: Moim zdaniem jest to sequel gorszy od oryginału. Wszystkie śmieszne sceny zawarli w trailerze, a w filmie jakoś dziwnym trafem już nie śmieszą. Nie ma studenckich imprez, a jeśli już się pojawiają, to bez tego amerykańskiego uroku, czerwonych kubeczków i rozmachu. Dodatkowo mam wrażenie, że aktorzy są zmęczeni i niechętni do gry w tym filmie, nie czuć, że dobrze bawią się na planie.
Kiedy: Jeśli lubisz jedynkę, albo liczysz na klatę Tatuma, to po prostu „kiedyś”. Ogólnie nic specjalnego.
– Wilgotne miejsca
O czym: Helen lubi uprawiać seks, masturbować się warzywami i lizać miejskie ubikacje. Obserwujemy jej życie, w filmie tytułującym się mianem „Amelii 2.0”.
Dlaczego tak: Jest to szalenie hipnotyzujący i odważny film, pewnie właśnie dlatego nie wyświetlają go normalne kina. Dużo nagości, bardzo zabawne wstawki „wspomnieniowe”, świetne kadry, ogólnie ciekawy pomysł.
Dlaczego nie: Ten film to właściwie pornografia, fiuty, cipki, sperma i co tam jeszcze można wymyślić. Golenie włosów łonowych? Jeśli ktoś tego nie lubi, film stanowczo obrzydzi mu życie. Nie jest to też wspomniana „Amelia”, po prostu bardzo fajnie zrobiony film o niczym. Aktorka jest brzydka i ratuje ją tylko to, że jest szalenie odważna robiąc naprawdę nienormalne rzeczy, jak smarowanie się krwią menstruacyjną – i to cudzą.
Kiedy: Mi oglądało się właściwie całkiem przyjemnie, ale nigdy nie polecę go nikomu. Jeśli jesteś ciekawskim człowiekiem, wiesz co masz zrobić.