Tygodnie mijają jak szalone, dni zlewają się ze sobą, a za oknem wiosna. Wiem, że czasu na kino macie coraz mniej – w pełni to rozumiem, bo i ja tak mam – praca do późnych godzin, po pracy resztki słońca, może rower, w weekendy mycie okien. Ale warto pamiętać, że co jakiś czas pojawiają się premiery ważniejsze, niosące swoistą świeżość. Premiery wśród których nie można przejść obojętnie. Czy jednym z takich filmów jest opisywany w niniejszym poście „Shazam!”? O tym przeczytacie także w pełnej recenzji, którą zamieściłem tutaj dwa dni temu. Dzisiejszy post powstał z okazji #MegaŚrody w Multikinie na którą już teraz serdecznie Was zapraszam. Zapraszam Was również na moje media społecznościowe! Znajdziecie mnie na Twitterze [klik], na Instagramie [klik] oraz oczywiście na Facebooku [klik].
- Shazam!
O czym: Przypadkowy chłopak zyskuje magiczne moce – po wypowiedzeniu imienia „Shazam!” zamienia się w superbohatera o nadludzkich zdolnościach. W międzyczasie pojawia się również łotr, którego wspiera 7 demonów reprezentujących grzechy główne.
Dlaczego tak: Bo Shazam! ma fajną koncepcję i generalnie jest dość przyjemny. Bo Zachary Levy i Mark Strong wypadli całkiem dobrze. Kilka nawiązań do tego, że inni superherosi istnieją jest nawet urocze.
Dlaczego nie: Bo to słaba produkcja. Bo DC niczego się nie nauczyło z wcześniejszych porażek. Bo film jest zbyt ciemny, bo efekty specjalne są słabe. Tak jak te potwory symbolizujące 7 grzechów – dlaczego nie ruszają ustami, skoro mówią, dlaczego są takie podobne, dlaczego tak słabo przestawione?. Scenariusz początkowo zapowiada się nieźle, później niestety nudzi, zaczyna się dłużyć i popadać w niepotrzebną samoekscytację. Twórcy upakowali tu wszystko co mogli, ale przede wszystkim to, co setki razy pojawiło się już w dziesiątkach innych produkcji. Ogólnie Shazam! nie wzbudził we mnie ochoty na sequel, bo cała ta otoczka „dzieciaka co niewiele umie” w dwójce pewnie rozmyje się jeszcze bardziej. Ogólnie bohater powinien mieć urok Spider-Mana, a zdecydowanie mu do tego daleko.
Kiedy: Moim zdaniem nie ma potrzeby, no chyba, że oglądacie każdy film o superbohaterach odkąd te zaczęły wychodzić. Ale w kwietniu to lepiej pójść po prostu na Avengers.