Czas szybko leci! Za chwilę wrzesień: powrót do szkoły, wczesny zmrok, morze żółtych liści w okolicznych parkach. Wracamy też na poważnie do świata kina. W najbliższych miesiącach kilka mocnych premier: Ad Astra, Rambo Ostatnia Krew, Joker czy nowe Gwiezdne Wojny. Dziś zaczniemy lekko, ale niech to będzie solidne przygotowanie na nadchodzące miesiące. Mowa o filmie „Świat w ogniu” czyli kontynuacji Olimp w ogniu oraz Londyn w ogniu. Tak, lecimy z trzecią częścią filmu w którym Gerard Butler biega i strzela, aby ochronić prezydenta którym jest Morgan Freeman. Co prawda przez cały seans zastanawiałem się czemu „ogień” jest już serią i komu to potrzebne, ale nie znaczy to, że bawiłem się źle. Dzisiejszy film zobaczyłem w Multikino – gdzie zapraszam z okazji #MegaŚrody 🙂
- Świat w ogniu
O czym: Trzeba uratować prezydenta! Znowu!
Dlaczego tak: Gerard Butler, Morgan Freeman, Jade Pinkett Smith, Nick Nolte! Scenariusz, chociaż dość oczywisty nie został zrealizowany najgorzej, jest trochę wybuchów, jakaś tajemnica, sporo strzelania, ucieczek. Generalnie cały seans dość szybko mi zleciał, a 10-15 lat temu Świat w ogniu byłby naprawdę wielkim hitem. No i w tej części główny bohater jest trochę bardziej ludzki (bo i uzależniony np. od leków), zgarbiony i częściej opada z sił. Fajnie to wygląda.
Dlaczego nie: Nie rozumiem czemu Gerard Butler został aktorem – w miarę go lubię, ale… nie rozumiem przebiegu jego kariery. Nie wiem czy to wielki minus, bo sam film nie startuje w intelektualnym wyścigu o widza, ale w pierwszej chwili, gdy tylko było to możliwe – zorientowałem się o co chodzi, kto i kogo, po co i dlaczego. Świat w ogniu traktuje więc jako prostą rozrywkę typu boom-boom, której nie da się ocenić w kategorii dobrego-złego filmu. W odróżnieniu od „John’a Wick’a” opisywana produkcja nie wyznacza nowych trendów, nie traktuje tematu w nowy sposób, nie próbuje też być niczym ładnym, nie skupia się na rozbudowanych choreografiach. To czysty średniak-akcyjniak, który z nieznanych mi przyczyn stał się trylogią. Nie spodziewajcie się po nim niczego zaskakującego, zresztą widzieliście już to dziesiątki razy.
Kiedy: Jeśli uwielbiacie filmy, których zakończenie znacie od momentu wzięcia do ręki kinowej ulotki to Świat w ogniu jest produkcją dla Was. Nie jest to film przesadnie zły, ani przesadnie dobry. To po prostu solidna strzelanka z przemijającym aktorem – o której zapomnicie wychodząc z kina.