Dziś całkiem sporo filmów, więc dla każdego coś miłego. Siódmy syn czyli smoki, Carte Blanche czyli nauczyciel tracący wzrok, Bezwstydny Mortdecai czyli Depp w roli angielskiego lorda, Hiszpanka czyli Jakub Gierszał w „niezwykłym” filmie historycznym, oraz Birdman czyli upadający aktor i jego nowa sztuka w teatrze. Żeby było zabawniej, okazuje się, że mam nagranego vloga o prawie każdym opisywanym filmie. No to co oglądacie podczas taniej środy w Cinema City?
– Siódmy syn
O czym: Czarownica uwalnia się z dziury w ziemi i pragnie zniszczyć świat. Siódmy syn siódmego syna ma tydzień na udowodnienie, że jest wybrańcem i pokona wiedźmę.
Dlaczego tak: Niektóre efekty specjalne są naprawdę sympatyczne i nie da się im tego faktu odebrać. Wszystkie widoki i budowle są wspaniałe, wręcz imponujące. Smoki są fajne, chociaż niektóre z nich według moich wyobrażeń nie przypominają tego co oglądamy chociażby w Grze o Tron, ale przynajmniej jakieś są. Można śmiało powiedzieć, że obsada jest dobra, bo mamy tutaj Julianne Moore w roli głównej „złej” oraz Jeffa Bridgesa w roli mistrza-prawie-gandalfa. Film jest ekranizacją książki, zresztą tych jest całkiem sporo, więc może nawet doczekamy się sequelu. Jak na tego typu opowieść to podczas oglądania nie patrzy się na zegarek, nie ma dłużyzn i nawet ogląda się bez większego zażenowania.
Dlaczego nie: Bo to taka bajeczka nakręcona na silę, aby coś nakręcić. Bo Julianne Moore jest za stara i nie przypomina perfekcyjnej i złej czarownicy, którą kreuje. Bo pomimo tego, że niektóre efekty są wspaniałe, to czasami zamieniają się miejscem z efektami bardzo, bardzo złymi i zastanawiamy się, czy to ten sam film. Smoki są małe i przynajmniej jeden przypomina bardziej zwykłą jaszczurkę niż bestię. Podwładni wiedźmy pojawiają się na ekranie zdecydowanie za krótko, mimo tego, że są ciekawymi „stworami” to nie jest o nich praktycznie nic powiedziane i umierają od jednego zadanego im ciosu. To nie spoiler, oni wybuchają po draśnięciach – to słabo jak na generałów armii głównej złej. Film powleczony jest bajkowym filtrem „jasności” przez co obraz jest rozmyty i może wkurzać jego sterylność. Dla mnie to takie jechanie na popularności Pottera czy Władcy Pierścieni, gdyby komuś zależało to bardziej by się przyłożyli, a to taka taśmowa produkcja.
Kiedy: Można w kinie, nie zabronię. Jeśli natomiast lubicie czytać książki, to macie czas przed premierą DVD. Raczej na pewno są lepsze 🙂
– Carte Blanche
O czym: Nauczyciel historii traci wzrok. Postanawia jednak nikomu o tym nie powiedzieć i dalej uczyć, a wszystko to prawdziwa historia.
Dlaczego tak: Przepięknie opowiedziany film, który zasiewa w sercach nadzieję na lepsze jutro i na to, że ludzie mogą sobie mimo wszystko pomagać. Cudowna rola Andrzeja Chyry, który pierwszy raz na ekranie wydaje mi się naprawdę ciepły i prawdziwy. Wspaniałe i kolorowe ujęcia, przeplatają się z niezwykle ciekawie zobrazowaną utratą wzroku, którą widzimy z perspektywy pierwszej osoby. Dramat przeplata się z niezwykłym humorem. Partnerujący Chyrze tak Jakubik jak Grabowska wypadają świetnie i przekonująco, a otaczający aktorów uczniowie liceum wcale nie wyglądają jakby przed kamerą występowali pierwszy raz. Mnie Carte Blanche po prostu poruszyło jako „true story” i mając szczęście być na premierze z aktorami i tym „realnym” niewidomym panem, słuchając o tym jak powstawał film – kupuje to w całości.
Dlaczego nie: Można nie lubić polskich filmów, no i ja jestem hurra-optymistyczny ponieważ miałem okazję poznać tę historię z ust twórców i to na żywo, samo pójście do kina i łyknięcie filmu bez tych anegdot może sprawić, że postawicie niższą ocenę niż ja.
Kiedy: Natychmiast do kina, takie filmy trzeba wspierać naszą krwawicą!
– Bezwstydny Mortdecai
O czym: Pewien angielski arystokrata jest też złodziejem dzieł sztuki. Ponieważ mimo tego znajduje się na skraju bankructwa, postanawia ukraść obraz, pod którym może znajdować się mapa prowadząca do skarbu.
Dlaczego tak: Jest to komedia w typie Różowej Pantery, z całkiem śmiesznymi dialogami i trochę mniej zabawnymi gagami w stylu „ktoś kogoś postrzelił” – jednakże naprawdę można się roześmiać. Gwyneth Paltrow w roli żony jest wspaniała, a Paul Bettany jako oddany służący Jock jest najjaśniejszym punktem tego filmu. Aż dziwne, że jak dotąd wątek oddanego lokaja nie pojawił się w innych produkcjach. No i mamy Deppa i McGregora, których jeśli ktoś lubi weźmie za plus, oraz całkiem ładne „przejścia” kamery z jednego miasta do drugiego. Fabuła wydaje się też być odpowiednio zagmatwana i dobrze przemyślana. Gdy już coś się działo to na pewno się nie nudziłem.
Dlaczego nie: Bo Depp już nie umie tak jak umiał, a McGregor w ogóle jest tłem i chociaż rolę ma całkiem ważną, to nie bardzo mu ta ważność wychodzi. Film jest raczej zwykły i gdyby wyszedł w okolicach 2000 roku to byłby do przełknięcia, dzisiaj jest tak po prostu zwyczajnie. Niemniej nie jest to film tragiczny, chociaż właściwie nawet nie wiem co napisać, bo nie dał mi dużo do myślenia.
Kiedy: Może na DVD za parę miesięcy, chyba, że lubicie Deppa i macie nadzieję, że nadal jest w formie.
– Hiszpanka
O czym: Ha, nie wiem o czym. W sumie to jest Ignacy Jan Paderewski i jakieś pruskie medium mówiące po niemiecku, które wchodząc w jego sny ma mu zepsuć humor, przez co nie powoła Polaków do powstania i oswobodzenia kraju. No i nasi szukają drugiego medium do walki z tym pierwszym.
Dlaczego tak: Bardzo ładne dekoracje, strasznie lubię polskie filmy, w których cofamy się w czasie. Doskonale nam wychodzi stylizowanie na inne czasy, czy to bardzo historyczne czy z początku XX wieku, czy z PRL. Niektóre efekty specjalne są nawet znośne.
Dlaczego nie: To bardzo zły film. Piekielnie nudny, koszmarnie zagrany, w moim odczuciu nagrany w jakimś innym języku i słabo zdubbingowany, bezsensowny fabularnie, za długi. Po prostu byłem blisko wyjścia z kina po zaledwie 20 minutach, a już pierwsza scena, PIERWSZA upewniła mnie w wiedzy, że coś tu jest wyraźnie nie tak. Serio, Incepcja w snach pianisty, aby rozbudzić powstanie?! A gdzie Chopin strzelający laserami z oczu? Całość przypomina operę mydlaną, z pauzami i „zbyt bliskimi ujęciami twarzy” – co sprawia wrażenie sztuczności. Zresztą, o czym ja mówię, krwawiły mi oczy. Ten film jest jak choroba, o której stara się nieudolnie opowiedzieć.
Kiedy: Nigdy w życiu, zapraszam do mojej smutnej recenzji poniżej, zobaczycie jacy byliśmy zmarnowani po seansie. Nie mogliśmy się nawet składnie wypowiedzieć.
– Birdman
O czym: Pewien upadły i zapomniany aktor, postanawia odzyskać sławę i rodzinę.
Dlaczego tak: To naprawdę niezwykły film, pojawia się w moim zestawieniu na końcu, ale jest naprawdę genialny i nie powinien być brany jako ostatni. Wewnętrzna walka bohatera z samym sobą to coś co zawsze miło się ogląda, a tutaj jest to szczególnie uwypuklone. Obsada jest genialna: Michael Keaton, Zach Galifianakis, Edward Norton. Emma Stone, Naomi Watts – no proszę Was. Utalentowani aktorzy, gwiazdy. Jednym słowem wielkie kino, które gra na emocjach i jest Oscarowym pewniakiem. Świetna praca kamery, przekonujące postaci, praktycznie niewidoczne efekty specjalne. Ponieważ Michael Keaton był kilka razy Batmanem, można odebrać historię przedstawioną w filmie bardzo prywatnie i emocjonalnie, ponieważ jest jakieś małe wrażenie, że to tak trochę film o nim. O tej produkcji było głośno od dawna i będzie głośno jeszcze długo. Tak po prostu. Jeden z tych filmów, które trzeba zobaczyć obojętnie jakie kino się lubi.
Dlaczego nie: Doceniam wielkość i perfekcję wykonania, jednak nie powalił mnie na kolana. Aczkolwiek uczciwie przyznam, że innych tak.
Kiedy: Teraz, bo wyścig do Oscarów już się rozpoczął. Czyli biegiem do kina!