Pięćdziesiąty tydzień z rzędu! Powinniśmy świętować, wyskakiwać z tortu, ale tego nie zrobimy, ponieważ w roku są 52 tygodnie, czyli rocznica dopiero za 14 dni. Nie świętujemy też „pół-setki” ponieważ w kinach premierę miał tylko jeden (za to wartościowy film). A żeby tego było mało, w przyszłym tygodniu idę na przymusowy urlop, bo z okazji świąt (2 dniowych tak naprawdę) nic nie wchodzi. Dziwne. Dziś, lecimy z Oculusem! Jednym z najlepszych horrorów ostatnich lat.
– Oculus
O czym: Brat i siostra starają się udowodnić, że za każde nieszczęście w ich życiu odpowiada pewne złowieszcze lustro
Dlaczego tak: Bo ten film to jeden z najlepiej zmontowanych filmów świata, serio, mimo że wydaje się tylko jakimś tam horrorem, to poziom jego skomplikowania i niesamowitych ujęć wywołuje wielkiego banana na twarzy. Brak tu nędznych i wyskakujących straszaków, atmosferę grozy buduje doskonała fabuła i zabawa z percepcją widza. Nigdy nie wiadomo co jest ułudą, a co prawdą i właśnie to tworzy największe poczucie grozy w całym filmie. Aktorzy pasują do swoich ról, wyraźnie wiedzą co robią, a główna ruda pani (Karen Gillian) jest nie tylko utalentowana, co też bardzo miła dla oka. Muzyka jest subtelna, niepokojąca, cudna! To jeden z tych wielkich, ale niedocenionych filmów grozy.
Dlaczego nie: Bo niektórzy lubią wyskakiwajki, a tu jest inteligentniej. Bo niektórzy nie lubia horrorów. Więcej minusów nie widzę, a niska ocena na Filmweb świadczy raczej o tym, ze ludzie się nie znają – ja się znam, od 5 lat prowadzę serwis o horrorach.
Kiedy: Teraz, do kina! Warto się skupić i dać sobie namieszać w głowie.
Gdybym lubiła horrory, na pewno bym się wybrała, bo recenzja bardzo zachęcająca…ale to jednak póki co nie do przeskoczenia dla mnie 😉
Polecam więc iść z kimś, albo obejrzeć gdy już będzie na DVD 🙂 Naprawdę tym razem warto. Tak samo jak warto obejrzeć „Co robimy w ukryciu?”.