Skip to main content

W 2011 roku w jesiennej ramówce stacji CBS pojawił się pewien serial, którego fabuła na pierwszy rzut oka nie zachwycała. Oto jedna z tytułowych dziewczyn (Caroline) traci fortunę i zostaje zmuszona do pracy w małej restauracji na Brooklynie. Tam poznaje Max, u której postanawia zamieszkać. Od tego momentu obserwujemy perypetie dziewczyn, które chcą otworzyć swój własny biznes z babeczkami. Brzmi okropnie, prawda?

Rzecz w tym, że dawno już, a być może nawet nigdy, nie było w publicznej telewizji serialu komediowego, który tak silnie operuje seksualnymi podtekstami, a w dalszych sezonach również takimi celebrycko-politycznymi. Skupiając się jednak jedynie na seksualnym aspekcie otrzymujemy produkcję w której 90% żartów jest o bzykaniu, braku bzykania, różnych formach bzykania, bzykaniu w grupach itp. itd. Dwie spłukane dziewczyny nie są jednak w żaden sposób produkcją erotyczną, oprócz niesamowicie sprośnych dialogów nie emanują ani golizną, ani wyuzdanymi scenami. W sumie jakby wyłączyć w pewnym momencie dźwięk, to można swobodnie siedzieć z najmłodszymi, a postacie jak w licznych slapstickowych komediach radośnie i bez większej żenady wpadają twarzą w tort albo przewracają się niszcząc połowę planu zdjęciowego. Tak więc dialogi, które na myśl przywodzą mi tylko „Świat wg. Budnych” (chociaż bywają odrobinę mniej cięte), są zdecydowanie najjaśniejszą zaletą produkcji. Jeśli uwielbiacie sprośny humor i aktorów potykających się o własne nogi – 2 Broke Girls może być dla Was.

Aktorzy nie są specjalnie znani, a z pewnością w momencie startu serialu tacy nie byli. Ja kojarzyłem jedynie Kat Dennings (Nick & Norah, 40-letni prawiczek), a Wy mogliście ją poznać w pierwszym i drugim Thorze, gdzie zagrała zwariowaną kumpelę głównej bohaterki. Drugim nazwiskiem, a raczej twarzą, która mogłaby Wam cokolwiek mówić jest Jennifer Coolidge czyli słynna Matka Stifflera. I tutaj popularne nazwiska się kończą, bo nawet Beth Behrs, która gra przecież jedną z tytułowych ról (Caroline, blondynka ze zdjęcia w tle) do najbardziej znanych nie należy. Mimo braku obłędnej popularności, obsada jest naprawdę utalentowana, świetnie dobrana, i skora do przyjmowania na siebie nawet totalnie zakręconych bluźnierstw i mięsistych ripost! Postacie również są różnorodne – od niskiego Koreańczyka, przez czarnego jazzmana, rosyjskiego obleśnego kucharza, czy Polkę na emigracji, która co jakiś czas opowiada jakąś anegdotkę związaną z… Warszawą 🙂 Aczkolwiek nerwy musicie mieć mocne, bo większość z nich przedstawia nasz kraj jako wieś, w którym żyją dziwki i szczury, a publiczne palenie książek ma się ciągle bardzo dobrze 🙂 – chociaż w tym ostatnim coraz realniej trochę prawdy jest.

Sama fabuła serialu to niestety niskich lotów bajeczka o spełnianiu marzeń, w dodatku z totalnie skopanym patentem zarabiania kasy. Pod koniec każdego odcinka na ekranie ukazywała się animacja z liczbą aktualnie posiadanych przez dziewczyny pieniędzy – czyli drogi do celu w babeczkowym biznesie. Niestety cel migotał (i to niewyraźnie) tylko w pierwszym sezonie, później po pierwsze nie wiedzieliśmy na co dziewczyny zbierają i ile do tego jeszcze potrzebują, chociaż to jeszcze nic, bo działa się też rzecz totalnie straszna – raz pieniądze traciły, a raz stan konta się zwiększał – z zupełnie nieznanych dla mnie powodów. Wielokrotnie obserwowałem i starałem się wyliczyć o co może chodzić, ale ta kwestia została okropnie pokpiona i miejscami chyba podbijana „na oko”. A nikt nie lubi mieć podbitego oka! Wracając jeszcze na chwilę do samej fabuły – ta rzucała dziewczyny w coraz to nowe możliwości zarobku, spotykanie jakichś tam pomniejszych gwiazd czy przeżywanie ich własnych miłosnych perypetii. Tutaj zdecydowanie mogłoby być lepiej, chociaż trzeba przyznać – było różnorodnie. Ale jak się człowiek wkręci (i nie wkurza go śmiech z taśmy) to z serialem może spędzić 138 przyjemnych odcinków!

Do napisaniu tego posta zainspirowało mnie jednak to, że serial się skończył – a dokładniej został anulowany. Jest to w moim mniemaniu dość zaskakujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że równocześnie debiutujące New Girl, zresztą trzymające podobny poziom (chociaż w innej stylistyce) ma się jak najlepiej. Z New Girl (u nas Jess i Chłopaki) miałem ten problem, że początkowo nieziemsko mnie nudził, aby z czasem zyskać moją sympatię. Dwie spłukane dziewczyny pokochałem od pierwszego wejrzenia, więc ich strata to straszny ból.

No i tutaj pojawia się ważne pytanie – czy serial się kończy czy został przerwany? Zakładając, że dziewczyny miały osiągnąć jakiś cel, to serial zostaje przerwany. Natomiast samo zakończenie, gdyby szerzej o nim pomyśleć wydawało się satysfakcjonujące i całkiem pozytywne. Dano nam złudzenie podglądania życia głównych bohaterek – w którymś momencie się w nim pojawiliśmy i w którymś momencie je za sobą zostawiamy. Urwane zakończenie drażniło mnie np. w Lie To Me, FlashForwardzie czy w piątym sezonie Skazanego na Śmierć (chociaż czwarty serial definitywnie zamknął wszystko, co nie przeszkodziło im pójść dalej) – tutaj anulowanie produkcji jest do przeżycia. Polubiłem bohaterki, życzyłem im dobrze i ciesze się z tego co zobaczyłem w ostatnim odcinku. Szkoda tylko, że teraz trzeba się odzwyczaić. Pozytywne uczucia wywoływało we mnie również to, że to jeden z niewielu seriali, które oglądam (oglądałem) „na żywo” w pobliżu emisji. A nie całym sezonem 5 lat później.

Jeśli szukacie fajnego, kolorowego sitcomu z niezłymi dialogami – sprawdźcie „2 Broke Girls”, które jest lekką „dwudziestominutówką” na zimny, jesienny wieczór. Radziłbym tylko unikać opcji z lektorem, którą wyświetla Comedy Central – ich absurdalne tłumaczenie potrafi czterozdaniowy dialog przeczytać jako prostackie „fajnie” pomijając i wypaczając sens żartu. Albo w ogóle zostawić nieprzetłumaczoną ciszę.

 

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: