W życiu bywa tak, że niektóre tematy interesują nas mniej, a drugie bardziej. Ja przykładowo jako osoba urodzona w 1988 roku lubię klimaty PRLu, najpewniej dlatego, że miałem to szczęście urodzić się w samej ich końcówce i realnie ich nie pamiętać. Nie zmienia to jednak faktu, że takie filmy jak „Miś” czy „Rozmowy kontrolowane” na zawsze zajęły ciepłe, wręcz kultowe miejsce w moim sercu. Gdy otrzymałem z Och-Teatru informację prasową o sztuce dziejącej się w podobnym czasie, a dodatkowo przeczytałem, że mocno zaangażowany jest w nią Stanisław Tym – nie mogłem obok niej przejść obojętnie. Zapraszam więc do recenzji oraz podróży przez świat PRLu, chociaż nie do końca naszego.
Ciemny Grylaż opowiada o pewnej gazecie (Płonąca żagiew), a właściwie życiu jej redakcji. Obserwujemy pracę ekipy i przygotowywanie artykułów przez kilku miejscowych „dziennikarzy”, którzy w PRLowskim klimacie wspólnymi siłami rozpisują „nie zawsze obiektywne artykuł”y. W jedynie „klimacie”, gdyż akcja nie dzieje się w Polsce, a w niedalekiej Rumunii – gdzie wpływ „partii” i władzy na gazety w tamtym okresie był łudząco podobny do tego naszego. Jak? A czy jeden telefon jest w stanie zrzucić ważny tekst społeczny? Pewnie. Czy dział listów do gazety od rumuńskiej młodzieży może być całkowicie podrobiony? Jeszcze jak! Czy jest tu naczelny, który szluga odpala szlugiem, a na widok przedstawiciela partii staje dęba? Na miejscu.
W rolach głównych wystąpili: Marta Chodorowska, Iza Dąbrowska, Katarzyna Kołeczek, Ilona Ostrowska, Weronika Warchoł, Jarosław Boberek, Bartłomiej Firlet, Michał Sitarski, Wojciech Solarz, Grzegorz Warchoł, Jakub Zając, Michał Zieliński, Cezary Żak – i przyznam szczerze, że jest to jedna z największych obsad jakie widziałem w teatrze, ma to swoje dobre i złe strony.
W roli redaktora naczelnego wystąpił niezrównany Cezary Żak, i musze przyznać, że jako strachliwy, ale jednocześnie totalitarny przedstawiciel prasy sprawdził się znakomicie – jest taki jak lubię, naturalny, chamski, ale jednoczesnie sprytny, rześki i rubaszny. Jesli uwielbiacie tego aktora, to chociazby tylko dla jego geniuszu warto Och-Teatr odwiedzić. W moim odczuciu, cudownie wypadli również Iza Dąbrowska w roli sprzątaczki oraz Jarosław Boberek i Grzegorz Warchoł w roli najbliższych współpracowników naczelnego. Wspomniana czwórka śmieszyła mnie do łez i każdą minutę ich wystepu chłonąłem z największym zaciekawieniem i największą radością. Reszta ekipy również poradziła sobie doskonale – czy będąc szaloną Świętą Mikołajką, sekretarką, przedstawicielami poszczególnych działów w gazecie czy ważnym ministrem. Wszyscy wykonali kawał dobrej roboty i po nazwisku nikomu niczego zarzucić nie mogę. Większym problemem jest sama ilość obsady i tak zwany „czas antenowy”. O tym jeszcze powiem za chwilę, ale ponieważ fabuła to raczej zlepek scen – niektórzy mają go mniej, a niektórzy więcej. Przyznam szczerze, że trochę mnie raziło, że zupełnie nowa postać wchodzi w jednej z ostatnich scen, albo pojawia się dwa razy na chwilę, dosłownie gdzies tam po coś tam – w filmach to działa, w teatrze jest stratą czasu i nie pozwala nam dokładniej poznać bohaterów. Nie każda postać (ale nie mówię tu o grze, mówię o scenariuszu) jest na tyle ciekawa lub ważna, aby uznac ją potrzebną na scenie – czasami można się wręcz pogubić. Na tym własnie cierpią świetni aktorzy, którzy albo nie mają możliwości się popisac, albo ten popis jest średnio warty zapamiętania, bo scenariusz jest taki a nie inny. Ciemny Grylaż zagrany jest świetnie, ale napisany w kwestii ilości postaci – różnie. Jak już mówię – w filmie czy Teatrze Telewizji do przeżycia, na scenie, gdzie każdy powinien być po coś – już mniej.
Sam scenariusz co trzeba mu szczerze oddać – jest przede wszystkim bardzo zabawny. Jerzy Dobrowolski oraz wspomniany wcześniej Stanisław Tym, to bardzo dobra para z bardzo ciętym dowcipem, dobrą pamięcią i ostrą jak brzytwa pasją do obrazowania szaleństw tamtego okresu. Postacie są prawdziwe, z krwi i kości (nawet bez czasu antenowego) i aż chce się poznać je trochę bardziej niż faktycznie jest nam to dane. Fabuła jest co prawda dość ogólna, tzn. obserwujemy poszczególne dni pracy redakcji Płonącej żagwi, pracy poszczególnych dziennikarzy, szczątkowych romansów czy rosnącej międzydziałowej nienawiści, ale ciekawa i wciągająca. Tekst jest raczej zbiorem puzzli-wycinków, które kreują nam przed oczami pewien obraz redakcji z tamtego czasu, nie jest natomiast opowieścią od A do Z – co nie każdemu przypadnie do gustu. Duet Dobrowolski-Tym chociaż świetnie pisze, ma również we krwi naleciałości staro-kabaretowe, więc niektóre wymiany razów przypominają jak żywo stare kabarety takie jak Kabaret Starszych Panów czy Kabaret Dudek (sprawdźcie koniecznie skecz Sęk to zrozumiecie o co chodzi!), więc młodsi widzowie mogą nie zrozumieć pewnej naturalnej dla tych twórców maniery. Brak stałej fabuły ułatwia co prawda pisanie dowcipów, ale utrudnia ich odbiór. Nic to jednak, gdyż rumuńska wersja PRLu zarysowana jest fantastycznie, bardzo zabawnie i aż trudno zrozumieć dlaczego akcja dzieje się tam, a nie tu. Dowcipy są celne i ponadczasowe, bardzo klimatyczne i dające dużo do myślenia. Są tez świetnym nauczycielem historii tamtych czasów, bo mało kto wie jak to bywało u innych, a okazuje się, że bardzo podobnie. Miejsce akcji nie miałoby więc znaczenia, gdyby nie cała plejada trudnych do wymówienia nazwisk. Wymówienia i zapamiętania, przez co czasami trudno załapać kontekst wypowiedzi – zauważyłem to także u aktorów, którym żonglerka 10cioma nazwiskami w jednej wypowiedzi sprawia wyraźny kłopot. Warto też zauważyć, że w tekście znalazło się także miejsce na sprośność, która co prawda nie każdego dzisiaj śmieszy, ale jednak dobrze komponuje się z charaktetystyczną nutą tamtych lat.
Scenografia jest ciekawa i bardzo klimatyczna, metalowe stelaże rozdzielają scene na poszczególne pomieszczenia, a tu i ówdzie stoją biurka, szafki, nieśmiertelne dywany, piekne brudnozielone krzesło-kanapy czy tablice korkowe z przypiętymi najwazniejszymi informacjami z kraju i ze świata. Biurka są zaś pełne pamiątek, starych telefonów czy mosiężnych szklanych popielniczek. Wszystko w obowiązkowym brązie i ogólnych szarościach – przypomina to trochę oglądanie starego filmu, daje bardzo dobry, bardzo polski efekt. Stroje również przywodzą na myśl tamte czasy – trochę za duże garnitury, trochę za krótkie krawaty, trochę zbyt rozpięte koszule. Pod wzdędem dekoracyjno-stylistycznym jest więc dość wiernie, niekiedy odrobinę zbyt wiernie – mnie osobiście raziła ilość wypalonych papierosów i chociaż z pewnością nie były to prawdziwe „marborasy”, to jednak mocno dymiły i odrobinę śmierdziały – co nie pozostało bez ataków kaszlu ludzi na sali. Chociaż czy to była bezpośrednia przyczyna – nie wiem. Kto raz był w teatrze ten wie, że jak się ma gruźlicę to obowiązkowo trzeba przyjść na jakieś przedstawienie i powiadomić o tym innych – raz po raz wydając z siebie dźwięki zarzynanej świni. Chociaż gruźlica i gruźliczanka (kto pił?) idealnie pasuje do tematu!
Dźwięk rozchodzi się bardzo dobrze, gdziekolwiek usiądziecie tam będziecie wszystko świetnie słyszeć. Duża w tym zasługa dobrze rozmieszczonych mikrofonów, ale także faktu, że scena w Och-Teatr jest na środku, a akcję oglądamy z dwóch stron sali, dzięki czemu rzędów z każdej strony jest mniej – więc wszyscy siedzą względnie blisko. Sama scena czasami sprawia drobny problem, bo gdzieś musi być przód, a gdzieś tył – z tego tez powodu niektórzy oglądają więcej pleców niż twarzy, ale tutaj aktorzy kręcą się ze strony na stronę i raczej grają na wszystkich. Nikt nie powinien poczuć się poszkodowany.
Ciemny Grylaż pomimo pewnych wad i skrótów, a także zdecydowanie zbyt dużej ilości obsady to sztuka dobrze napisana, zabawna i fantastycznie zagrana. To przedstawienie na które warto wybrać się np. z własną matką, bo tematyka będzie jej na pewno bliska i wywoła w niej masę ciekawych wspomnień – będzie o czym rozmawiać w powrotnym autobusie. Ciemny Grylaż to wreszcie porządny kawałek staroszkolnego-kabaretu, chociaż podanego z niską świadomością tej formy, bardziej trzymając się założeń filmowych popularnych w latach 80tych. Jak dla mnie warto zobaczyć Ciemny Grylaż, bo sztuki w tym klimacie próżno szukać na teatralnej mapie Warszawy. A jak wiadomo w zalewie oklepanych fars o miłości – różnorodność jest w cenie.
W nastepnych miesiącach Ciemny Grylaż grany jest np. w kwietniu i w maju, a bilety od 72 do 140zł kupicie tak w kasie Och-Teatru i Teatru Polonia, jak i na stronie samego Ochu – tutaj. Ze swojej strony polecam, bawiłem się całkiem nieźle! Niech dodatkowym plusem będzie fakt, że powyższą recenzowaną sztukę zablokowała cenzura w PRL i dostajemy ją dopiero po latach. Kawał historii!
Za zaproszenie dziękuję Och-Teatrowi