Skip to main content

Jeśli kiedykolwiek miałbym się określić jako osoba w czymkolwiek kompetentna, to chociaż to głupio zabrzmi – znam się na wrestlingu. Ze światem WWE jestem związany od 2007 roku – od chwili, gdy pewnego dnia przypadkowo przełączałem kanały i zatrzymałem się na Extreme Sports Channel – pamiętam jak dziś, że właśnie leciała powrtórka RAW, która od pierwszych minut wstrząsnęła mną do tego stopnia, że jestem z tymi programami do dziś. Chociaż to mało powiedziane, miałem okazje uczestniczyć w ich trzech live eventach, posiadam kilka koszulek czy figurek. Ale to oczywiście nie koniec… Ważną częścią mojej kolekcji są również gry komputerowe, a dokładniej seriia Smackdown vs. Raw zaczynając od wersji 2008 na Playstation 2, a kończąc na wszystkich wersjach WWE2K. I tak rok po roku, sezon po sezonie – z wywieszonym jęzorem czekam na kolejną instację niekończącej się serii najlepszych wrestlingów dostępnych na rynku. Nie zniechęciła mnie nawet wpadka sprzed kilku lat w postaci WWE2K20, ani dziwne potworki pogroju WWE Battlegrounds. Pomimo czasami trudno chwil z tym wirtualnym sportem jestem w tym do dziś. Dlatego też premiera WWE2K24 była dla mnie małym świętem, a po spędzeniu blisko 50h z nową grą – jestem w stanie naprawdę sensownie o niej opowiedzieć. Co niniejszym czynię! Poniżej przeczytacie moją opinię o największym i najmocniejszym wrestlingu dostępnym obecnie na rynku! Recenzja powstała w oparciu o wersję Playstation 5, a za WWE2K24 w wersji deluxe dziękuję firmie Cenega.

WWE2K24 dla tych którzy nie wiedzą, to symulator wrestlingowy oparty o federację WWE, która od 1952 roku święci triumfy oglądalności głównie w USA, ale od przeszło dekady z sukcesami także w innych krajach na świecie. Ideą tej niezwykłej gry sportowej są walki w najrozmaitszych konfiguracjach od walk 1 vs. 1 po aż 30 osobowe walki eliminacyjne. To także dziesiątki postaci (według reklam w tej edycji jest ich ponad 200!), kilkadziesiąt aren czy pasów mistrzowskich, a także trybów gry i możliwości modyfikacji. Jesli marzy Wam się rozegranie meczu marzeń z ulubionymi zawodnikami i najdziwniejszymi nawet zasadami – to gra dla Was.

  • Postacie, od Legend po najnowsze Supergwiazdy

Roster zapaśniczy jest ogromny, podobno największy w serii, a jednocześnie bardzo zróżnicowany. Oprócz aktualnie występujących supergwiazd znajdziemy tam również całe mnóstwo Legend oraz Legendarnych Managerów (czasami w kilku wersjach, bazujących na konretnych latach). Tak gigantyczna baza zawodników wynika z nowej wersji trybu fabularnego Showcase – skupiającego się w tym roku na najważniejszych Wrestlemaniach oraz najciekawszych walkach, które odbyły się na nich w przeciągu ostatnich 40 lat. W tym momencie w bazie zawodników znajdziemy nie tylko takie persony jak Muhhamad Ali czy Andre The Giant lub Hulk Hogan, ale też takie supergwiazdy  jak The Mizy, John Cena czy The Rock. Jeśli kogoś Wam brakuje (np. CM Punka, który niedawno powrócił do WWE) to taka osoba na pewno nadejdzie w jednej z 5 zaplanowanych dodatkowych paczek z postaciami w ramach season passowych DLC. Jeśli nie, to na pewno znajdziecie go w postaciach stworzonych przez społeczność (w tym momencie w darmowym sklepie z customowymi dodatkami jest ponad 6000 stron postaci (a na każdej jest ok. 20 wrestlerów), zaczynając od klasycznych Hulków Hoganów z podziałem na lata/ery, przez dawno niewidzianego Edge’a (przeniósł się do AEW), braci Hardy (również w AEW) po… Shreka, Terminatora czy nawet prezydenta Bidena. Tak, ponieważ ludzka wyobraźnia nie zna granic, na swoje komputery lub konsole możecie pobrać właściwie każdą osobę jaka przyjdzie Wam do głowy, o ile przyszła do głowy jakiemuś zdolnemu ziomeczkowi po drugiej stronie kabla. Tak, Spongebob również jest do wyboru. Podstawowy roster jest jednak bardzo okej, a możliwość rozszerzenia go czy to o wspomniane DLC czy stworzone przez społeczność – to wielki plus dla każdego fana. Już nie wspominając o customowej bazie stadionów czy dekoracji. Warto jednak zaznaczyć, że twórcy podeszli staroszkolnie – część skinów postaci (chociaż nie wolno tak o nich mówić, bo wersja z różnych lat mają swoje własne movesety) jest zablokowana w trybie fabularnym i najpierw trzeba go ukończyć. Niektóre postacie są zamknięte za wewnętrzną walutą gry, ale nie wymagają płacenia rzeczywistymi pieniędzmi – raczej wymagają grania w WWE2K24, zdobywania punktów i odblokowania ich raz po raz. To fajne rozwiązanie, które przypomina stare bijatyki, aczkolwiek dla niecierpliwich jest również opcja zakupu (niestety za prawdziwa kasę) boostera, który od razu wszystko odblokowuje. Ten natomiast znajdziecie w każdej wersji WWE2k24 wyższej niż podstawowa.

  • Fabuła, 4 główne tryby

Skoro już wiemy, ze jest kim grać – pytanie czy jest w co grać? Owszem! – na pierwszy ogień wysuwa się nowa wersja trybu Showcase skupiająca się na najważniejszych walkach minionych Wrestlemanii. Podczas każdej walki wykonujemy dodatkowe zadania, a zaliczenie ich (chociaż wcale nie musimy tego robić, możemy po prostu wygrać walkę) aktywuje dodatkowe, archiwalne filmy oraz prowadzi nas do odebrania nagród – zwykle jest to fabularny stadion lub skórka zawodnika z tamtego roku. Same zadania nie są specjalnie zróżnicowane – zwykle polegają na złapaniu kogoś w rzut, zadanie pięciu lekkich ciosów, nabicia odpowiedniego damage’u lub wykonaniu taunta do publiczności, ale dość dobrze zaznajomiają z mechaniką gry i walki. Natomiast jeśli graliście w jakąkolwiek poprzednią część, wiecie też jak trudne i bezsensowne bywają – za przykłąd niech będzie np. zadanie wykonania finishera, gdy nasz pasek świeci pustkami, a po żmudnym zbieraniu staminy komputerowy przeciwnik wykona nam bezkompromisowy i nieprzewidziany revelsal. To jeszcze pół biedy, gorzej gdy w takiej próbie (zadań jest zwykle około 20-30 w kilku fazach) wspomniany przeciwnik łapie Cię w chwyt submission i nasz zmęczony zawodnik po krótkiej minigierce się poddaje, Albo komputer dostaje jakiegoś rozbudzenia, sprzedaje Ci nieblokowalny cios i na chama Cię odlicza. Poziom trudności jest czasami totalnie losowy, mocno nieadekwatny do tego jak wiele trudu wkładamy w fabularne zadania – te powinniśmy móc wykonać dość łatwo, zobaczyć wszystkie filmy i zapomnieć – a dość często bardzo mocno przeciągnięte starcie (nawet 30 minut) kończy się naszą przegraną i brakiem odblokowania bonusowych postaci czy dodatków. Są łątwiejsze poziomy trudności, ale te też nie są wolne od bardzo tanich sztuczek. Że już nie wspomnę o błędach uniemożliwiających komfortową grę (chociaż czy to błędy?) jak wewnętrzne zadanie polegające na posadzeniu kogoś na narożniku i wykonanie mu suplexa, podczas gdy manager przeciwnika usilnie i z uporem mania ściąga gąbki ze wszystkich narożników – przez co wypełnienie zadania okazywało się po prostu niemożliwe, bo w bez tych gąbek postać boleśnie odbija się od narożnika zamiast się na nim zatrzymać. Tegoroczne nowości? W sumie brak, nowa jest fabuła, reszta jest dokładnie taka sama jak kiedyś. Chociaż wróć – pojawiają się triple threaty, ale przyznam szczerze, że są raczej sklejone na przysłowiową ślinę – kilkakrotnie zastanawiałem się jakim cudem taka walka działa (fabularnie) i drżałem przed spotkaniem z dwójką postaci CPU, które w ostatniej chwili moga pokrzyżować mi szyki. Pomijając to i przerażającą liczbę cenzury (znaki towarowe w filmikach czy twarze np. sędziów) sam tryb jest ciekawy, ma fajną narracje, a niektóre walki zdecydowanie warto było sobie przypomnieć. Showcase to kawał historii i chyba najciekawsze „główne danie” w tej serii od lat. Na pewno lepsze niż kariera Reya Mysterio sprzed dwóch lat (iks de).

Drugorzędne tryby fabularne to oczywiście rozwijana rok w rok karcianka (na wzór tej z FIFY), tryb Generalnego Managera z obsadzaniem wszystkich najwazniejszych aspektów cotygodniowego show oraz dwie mini fabuły MyRISE dla customowej postaci – w podziale na płeć z osobną historią dla postaci męskiej i osobną dla żeńskiej. Karcianka i tryb GM to coś dla prawdziwych zapaleńców, głównie dlatego, że trzeba tymi kartami lub ustawieniami grać w prawdziwe walki – trwa to strasznie długo i wydaje się delikatnie mówiąc nieatrakcyjne. W wersji GM gramy tydzień po tygodniu obstawiając gale RAW, Smackdown czy PPV, a w trybie karcianki przystępujemy naszymi kartami np. do tygodniowych czy miesięcznych wydarzeń po których wspinamy się otwierając nowe sety kart, walcząc z komputerowymi przeciwnikami, a końcowo zdobywając coraz to większą kolekcję zawodników i duperelek pokroju tytułów, plakietek czy innych znaczników, którymi możemy pochwalić się online.. Tryby fabularne MyRISE w WWE2k24 zamykają w tym roku męskie Undisputed i damskie Unleashed. W trybach tych zaczynamy jako rookie (wybierając brand) i pniemy się wyżej na szczeblach wrestlingowej kariery – piszemy tweety, uczestniczymy w scenkach na backstage, przyjmujemy wyzwania fabularne czy podejmujemy kolejnych przeciwników. Nowością w tym roku (a to w sumie wstyd) jest to, że kilka gwiazd WWE (np. Roman Reighns) udzieliły głosu w dubbingu tego trybu. Brzmi to oczywiście dobrze, aczkolwiek już kilka lat temu prawdziwe gwiazdy powinny zdubbingować całość, a nie dopiero teraz rozgłaszać wszem i wobec, że wybrańcy dali głos do niewielkiej części gry. Jeśli jednak jesteście solistami – w WWE2K24 jest co robić, ja przy moich 50 godzinach nie pokończyłem jeszcze głównej fabuły, a co dopiero tych pobocznych. Chociaż gram kiedy mogę.

  • Casket Match, Ambulance Match… i?

Sama przygoda singlowa to oczywiście nic w stosunku do tego co najnowszy wrestling od WWE ofertuje tak ogólnie – a mowa tu o całej masie trybów offline/online. Grać możemy oczwyście my kontra komputer, my kontra kumple czy my kontra gracze z całego świata w bardzo sprawnie działających walkach przez Internet.W lobby tak online jak i offline możemy ustawić przeróżne miksy zasad – od walk 1 vs 1, po tag teamy, walki w klatce, walki z drabinami, walki TLC czy Elimination Chamber oraz War Games. Tegoroczną nowością jest z kolei dodanie walki z karetką (trzeba zapakować delikwenta do samochodu i zatrzasnąć drzwi) czy casket match czyli walka z wpakowaniem gościa do trumny. WWE dość mocno chwali się również walkami na zapleczu w Backstage Brawl, a konkretnie ich rozbudowaniem – od niedawna są wielopoziomowe, mozna je zacząć w różnych miejscach, a dodatkowo nie są już wyłącznie walkami jeden na jeden. Są również mecze Royal Rumble (do 30 zawodników) czy długo przeze mnie wypatrowane Gauntlet Matche, szczególnie ciekawe w opcji tag team eliminator. Przyznam, że rok w rok w opcji custom match tworzyłem podobne walki oparte o te zasady – przypomnę tylko, że to mecze w których po pokonaniu zawodnika, na arenę wbiega kolejny. Całość jest bardzo podobna do Royal Rumble, ale tutaj liczy się odliczenie lub poddanie. W wersji drużynowej, gdy mamy eliminacyjny mecz 8 chłopa (również do 30bywa naprawdę gorąco, a sama gra ani na chwilę nie klatkuje – co było dość mocno widoczne w poprzednich częściach.

  • Grajmy online, serwery wytrzymają.

W trybach online gra się właściwie tak samo i w to samo, z tą różnicą, że gracze z całego świata to najbardziej bezwzględne sukinsyny jakie można spotkać. Gwarantuję, że obiją Wam gęby zanim jakkolwiek zareagujecie, sprzedadzą Wam 3 finishery i odliczą Was w ciągu minuty. I obojętnie ile ich jest, skąd pochodzą – gwarantuję Wam, że tylko Wy przegracie – inni sobie jakoś radzą, albo to ja jestem takim wyjątkiem. Przyznam, że tak wymasterowany poziom w takiej nieturniejowej grze to sytuacja przedziwna i demotywująca. Na szczęście jednak, jesli mamy ochotę na trochę masochistycznej przyjemności: lobby jest zawsze pełne, znajdziemy w nim mnóstwo trybów, nie czeka się jakoś długo, a nawet jeśli nic nam nie pasuje, to można sobie założyć własne pokoje na własnych zasadach.

  • A nowości?

Są tryby to czas na walkę – tutaj nowości właściwie brak. Doszły dwie zbędne rzeczy, jedną jest wymiana plaskaczy – w momencie, gdy wpadniemy w klincz możemy dawać sobie „po razach” w ramach minigry, walimy się na zmianę tyle razy, aż ktoś pomyli się w grze rytmicznej i nie trafi trzy razy w przyciski – ale zupełnie szczerze powiem, że udało mi się to aktywować może ze dwa razy, a drugą rzeczą jest hucznie promowana możliwość rzucania przedmiotami – teraz możemy cisnąć krzesełkiem czy młotem i palnąć kogoś na odległość. Sam z siebie zrobiłem to może raz… W grze znajdziemy oczywiście setki prawdziwych ciosów i bardzo dobrze animowane ruchy gwiazd. Przygoda fabularna w Showcase pokazała mi jednak kilka rzeczy o których nie pamiętałem – drobnostek pokroju gałka w lewo i kwadrat, gałka w tył i X – czyli ciosów, które różnią się w zależności od kierunku – kompletnie nie wiedziałem, że jest tam tyle możliwości. Standardowo tez mamy reversal pod trójkątem i kompletnie nieprzydatny unik pod R1. Jest bieganie, łączenie ciosów, podnoszenie i ustawianie rzeczy. Ważnych zmian nie dostrzegłem.

  • Działa? Paaanie, jeszcze jak

Technicznie jest bardzo różnie, walki w Showcase (fabuła) mają ładnie oddane stadiony i fajnie blurowaną publiczność (której jest naprawdę sporo!), natomiast same postacie niekiedy wyglądają okropnie, zwłaszcza jeśli mają długie włosy. Nie pomaga fakt, że te pojedynki przecinane są wstawkami archiwalnymi, bo gdy „gra wraca do gry” to razi nas niekiedy totalny wypłosz, którego nawet kolor włosów różni się od tego z filmu (a wczesniej jakoś tego nie zauwazyliśmy). Same walki czy wejściówki (w normalnych trybach) są płynne i dobrze animowane, brak też wielkich i znaczących błędów. Widać niestety, które postacie są ważniejsze, a które zajmują niższą kategorię, bo o ile Johna Cene idzie rozpoznać, tak kogoś mniej znaczącego czasami nie. Od wersji 2K23 nie nastąpiła właściwie żadna ważniejsza zmiana, grafika jak była przeciętna tak jest, niczego nie urywa, nie zaliczyła update’u, nie zachwyca i nie służy do pokazywania kolegom na równi jak najnowsze produkcje Playstation 5 (na której gram). Jak na to, że gry WWE to zwykle stadion, ring i kukły z przypisanymi ciosami – to chyba możnaby nad czymkolwiek popracować odrobinę dłużej. Ja zmiany nie widzę, a w liczbę klatek na sekundę bawić się nie będę. W grę zagrałem jeszcze przed premierą i wtedy pomyślałem sobie, że dostałem aktualizację rosteru z nową bazą błędów – ale te zniknęły w pierwszym patchu. Od tego momentu jest bardzo poprawnie, wszystko działa tak jak powinno, serwery hulają, brak jakichkolwiek zawieszek, restartów czy blokowania się postaci. Czasami szwankuje detekcja kolizji, głównie przy skokach z trzeciej liny – ale to drobnostki.

Największą wadą, ale także największą zaletą recenzowanej gry jest to, że WWE2K24 wygląda właściwie jak nakładka na WWE2K23. Mówiąc o wadach oczywiście mam na myśli fakt, że za aktualizację rosterów płacimy horrentalne pieniądze (najbardziej dopasiona wersja z season passem kosztuje ok. 500zł!), plusem jest to, że dostajemy więcej tego samego co kochamy, dla mnie ważne są segmenty fabularne, zawsze je kończę i zawsze śledzę z wielkim zainteresowaniem. Jeśli graliście w sportówki, to wiecie, że wazna jest również aktualność rosterów (chociaż tutaj bywa różnie, Dominic Mysterio nadal jest w wersji gangsterskiej w której pojawił się może ze trzy razy), bo gramy dlatego, aby wcielić się w naszych telewizyjnych bohaterów, a ludzie jak to ludzie – często zmieniają pracę, raz są, potem ich nie ma.

Przyznam jednak, że w 2K24 gram z wielką radością i zaangazowaniem, ale też nie będę ukrywał, że dostałem tę grę do recenzji i sam nie wiem czy przekonałbym się do wykonania aktualizacji dobrze znanej mi zawartości za około pół tysiąca. Dość wspomnieć, że moich braci nie mogę na to namówić już od wersji 2K22, dlatego też mam na konsoli zainstalowaną wersję najnowszą (dla siebie) i kilkuletnią, aby grać z nimi online w kilkuosobowe młócki. Jeśli zmierzyliście się kiedykolwiek z case’m FIFY lub dowolnej wydawanej cyklicznie sportówki – to na pewno rozumiecie o co chodzi, chciałoby się mieć najnowszą wersję, ale czy się opłaca? To już kwestia sumienia każdego z nas i tego jak dużo możecie jej poświęcić. Jesli przeliczacie koszt produktu na godzinę używania – to przy moich 50 godzinach nie wychodzi to tak traficznie.

  • Brać czy nie brać? To zależy

Czy polecam najnowszy wrestling od 2K? Oczywiście, że polecam, chociaż to też zależy od tego jakie macie predyspozycje. Jeśli chcecie pomłócić z kumplami w weekend, takimi którzy czasami wpadają do Was na piwo – to poszukajcie na promocji poprzedniej części. Nie odczujecie różnicy. Jeśli jednak tak jak ja ekscytujecie się światem WWE, wszystkie poprzednie gry macie w małym palcu i faktycznie chętnie przechodzicie corocznie fabularne historie – to jest to gra dla Was. Działa, świeci, mryga i prawie nie ma błędów, a także oferuje największy roster w historii serii. Ja nie mógłbym wytrzymać bez nowego WWE, czekałem jak dziecko na gwiazdkę i generalnie się na nim nie zawiodłem. Doskwiera mi jednak delikatny kac spowodowany corocznym dejavu, ponieważ to wszystko już było, a nowości tu jest jak na lekarstwo, przez co do wspólnej gry nie umiem przekonać nikogo, kto musiałby za nią zapłacić. Mimo to bawiłem się i nadal bawię świetnie, ukończyłem większość aktywności i chociaż do platyny jeszcze daleka droga – czekam na DLC z nowymi postaciami, aby grać dalej i dalej.

To wrestling na który czekamy i na który zasługujemy – to wersja definitywna, ostateczna i pełna. To wreszcie gra, która będzie żyła jeszcze długie lata, chociaż z pewnością przed kolejną Wrestlemanią usłyszymy o 2K25. Aczkolwiek wtedy potrzebna jest już rewolucja, bo ewolucję już widzieliśmy.

Dla mnie solidne 8/10 w swojej kategorii, gra której nie skasuję z dysku aż do premiery kolejnej części… na którą ponarzekam i którą pokocham tak samo. I tak od lat i jeszcze długo będzie. Niech żyje król!

ps. zobaczcie jaki super trailer!

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

One Comment

  • Jacek pisze:

    Gram w tą serię od trzech lat, braci nie namówiłeś na upgrade, ale mnie tak 😀 biorę nową, widziałem je w mediamarkt

Zostaw komentarz: