Teatr Polski spodobał mi się dosłownie od pierwszego wejrzenia – wnętrze jest bogate, przestronne i wyjątkowo pobudzające zmysły. Czuć przepych, ale nie zanika przeświadczenie, że jest to miejsce niezwykle kulturalne i ważne na mapie Warszawy. Wielkości mojemu odczuciu dodało to, że tego samego dnia, w którym tam poszedłem, odbywała się gala Fryderyków. Jak więc w tym cudownym miejscu prezentuje się spektakl „Dziewczynki„? Już mówię.
Co się stanie, gdy grupa bardzo różnych kobiet postanowi założyć nieformalne stowarzyszenie? Czy żartobliwe rozmowy o władzy nad światem i wyższością kobiet nad mężczyznami mogą prowadzić do jakichkolwiek kłopotów?
„Dziewczynki” – udowadniają nam to co powtarzam od zawsze: nie ma różnicy płci, dzielimy się po prostu na ludzi dobrych i złych, takich którym warto ufać, i takich, którzy sprzedadzą nas za paczkę fajek. Ewentualnie dzwoneczek… Fabuła jest może prosta i można zawrzeć ją w kilku pytaniach, ale odpowiedzi i ich konsekwencje już nie.
Obsada to bardzo zróżnicowane fizycznie i wiekowo kobiety: Maja Barełkowska, Izabella Bukowska-Chądzyńska, Afrodyta Weselak, Ewa Domańska, Grażyna Barszczewska, Marta Alaborska, Marta Kurzak, Joanna Halinowska. Wszystkie Panie grają bardzo równo, przekonująco i sprawiają, że można się z nimi utożsamiać. Spektakl jest bardzo ascetyczny w formie, więc trudno wyraźnie wybrać swoją faworykę, chociaż przyznam że obecna na plakacie Marta Kurzak w mocnym gotyckim stroju, najbardziej przyciągała moją uwagę. Znam tę aktorkę z innych ról i muszę powiedzieć, że w tak niezwykłym kostiumie poradziła sobie perfekcyjnie, zwłaszcza, że moja teatralna partnerka również jest gotką i nie miała wielu krytycznych uwag.
Dekoracje są delikatne, ponieważ to jedynie kilka krzeseł i stolików. Aktorki siedzą naprzeciwko siebie i rozmawiają, ewentualnie się kłócą. Wnętrze ma imitować dworek, który można wynająć na konferencje i chociaż niespecjalnie przypomina mi to moje wyobrażenie w tym temacie, to nie chcę się do tego przyczepić. Na kilka słów uznania zasługuje przede wszystkim warstwa dźwiękowo-wizualna. Oświetlenie jest świetne i bywa ważnym elementem całości, a dopełnienie dźwiękiem, niepokojącą muzyką wywołuje ciarki na plecach.
„Dziewczynki” zaczynają się powoli, aby nie powiedzieć, że nudno. Ale mniej więcej od środka atakują plaskaczem przemyśleń, rozmaitych metafor i dyskretnych aluzji do otaczających nas rzeczywistości. Nie zaczęło się trzęsieniem ziemi, ale takim się kończy – myślę, że dzięki temu po wyjściu z teatru nie żałujemy pieniędzy na bilety. Fabuła ma swoje plusy i minusy, opiera się prawie wyłącznie na dialogach, dlatego też nie będę się nad nią skupiał, bo zaciekawienie nią to kwestia gustu.
Ponieważ bilety nie są drogie – od 34 do 48zł w zależności od dnia i sposobu zakupu – uważam, że warto dać Teatrowi Polskiemu szansę. Mi się podobało i jeśli lubimy doświadczać nowych rzeczy, nowych form teatralnych, to jest to świetna propozycja na miły wieczór. Bilety kupicie w kasie teatru lub online tutaj. Wszelkie informacje o spektaklu znajdziecie tutaj. Najbliższe przedstawienia odbędą się w maju i czerwcu.