W moim odczuciu Teatr Capitol zasłynął w Warszawie przede wszystkim z dobrych, bardzo kolorowych komedii. Dlatego już przypadkowo zobaczony na mieście plakat przekonał mnie, aby jak najszybciej sztukę „Hawaje, czyli przygody siostry Jane” zobaczyć. Nie było to jednak takie proste: Przy pierszej dacie nie było już biletów, a później zaczęło się polowanie, gdyż Przyjaciółka, która ze mną wyszła – wyraziła specjalne życzenie preferowanego składu aktorskiego. Na szczęście udało się nam dobrać terminy, a na „Niekulturalnym” mam już dla Was recenzję – tej niezwykłej komedii Allana Strattona.
Pewna autorka poczytnych harlequinów jest… dziewicą zdecydowanie po 40-stce. Trochę źle wpływa to na jej twórczość, ponieważ wzniosłe chwile przeżywa wyłącznie stworzona przez nią postać – siostra Jane. Na szczęście trafia się okazja do szybkiego „zaliczenia” , gdy do domu zaprasza ją przystojny Edgar, którego żona wyjeżdża na cały weekend. Jak to jednak w życiu bywa – rzeczy dość szybko się sypią, a jak wiadomo czasami mały kamyczek jest w stanie wywołać potężną lawinę.
W rolach głównych występują naprzemiennie: Daria Widawska, Dominika Ostałowska/Agnieszka Warchulska, Przemysław Sadowski/Piotr Nowak, Bartosz Żukowski/Piotr Nowak, Aleksandra Popławska/Barbara Kurzaj, Marta Manowska/Izabela Zwierzyńska, Alan Andersz/Wojciech Rotowski. Jak widzicie „Hawaje” to całkiem spory wybór nazwisk i jeśli odpowiednio się wokół sprawy zakręcicie, to z całą pewnością uda się Wam trafić na wymarzony skład. Same role nie są jakoś specjalnie wymagające, bo i fabuła jest raczej dość prosta, dlatego nikt nie zawodzi, wszyscy robią dokładnie to co powinni i tak jak trzeba. W moim odczuciu nie ma tutaj osoby bardziej odstającej od reszty, ale muszę zaznaczyć, że Basia Kurzaj gra postać naprawdę irytującą, co udało mi się powiedzieć aktorce po spektaklu – po pierwsze z moich ust to komplement, bo jeśli aktor wywołuje emocje to już jesteśmy na dobrej drodze, po drugie – zagrała świetnie, bo na żywo okazała się zdecydowanie sympatyczniejszą osobą niż jej scenowe-alter-ego. Ot taka ciekawostka i małe wyróżnienie – polecam zobaczyć Basię w akcji.
Fabuła jak już powiedziałem nie jest jakaś wzniosła, aczkolwiek obfituje w pewne zaskakujące smaczki – jak miejscami ruchome tło podczas scen dziejących się w wyobraźni głównej bohaterki. Generalnie to wszystko oparte jest na setce nieporozumień i dziwnych wyminięć aktorów – czyli jak wszędzie. Dekoracje są nawet przyjazne dla oka i kolorowe, dostajemy apartament z widokiem, kanapę, masę drzwi i ważną dla akcji szafę. Generalnie wszystko zostało doskonale zaprojektowane, chociaż fabularnie mało się tej przestrzeni wykorzystuje, a szkoda, bo tytułowe „Hawaje” praktycznie nie istnieją (jeśli o nie chodzi, to trzeba poznać fabułę, aby to zrozumieć), brakuje czegoś takiego, co naprawdę wywoła efekt WOW. Nie mówię, że próby się nie pojawiają – bo oczywiście są, ale mnie to raczej nie ruszyło.
Jeśli chodzi o dźwięk to nie ma z nim najmniejszego problemu – chociaż Capitol ma coś ostatnio głośne lampy, które nagrzewając się, lekko przeszkadzały w odbiorze sztuki – ale tylko na początku i po przerwie. Dialogi natomiast słychać z każdego miejsca na sali i to chyba jeden z pierwszych razów w moim życiu, gdy nie miałem ani krzty problemu ze zrozumieniem o czym artyści mówią. Jeśli z kolei w ogóle nie mówicie po Polsku, albo Wasi przyjaciele nie mówią – spektakl grany jest z angielskimi napisami. Z góry jednak powiem, że przez większość czasu są do kitu – a spotyka mnie to już któryś raz. Głównym zarzutem jest to, że te są… za proste. Polskie zdanie mające 8 wyrazów, zawierające imię, żart i przywitanie – bywa tłumaczone jako „Hi!” co jest niesamowicie irytujące. No i tak ogólnie podane są brzydko – ja wiem, mają nie przeszkadzać i służyć – ale można by je troszeczkę ulepszyć np. wyrównując je względem siebie. Aczkolwiek jeśli chodzi o ich ogólny sens, to obcokrajowiec mniej więcej załapie o co chodzi, a kilka rzeczy możemy mu przecież podpowiedzieć.
Ogólne wrażenie jeśli chodzi o Hawaje, czyli przygody siostry Jane jest jednak całkiem niezłe. Sztuka jest wesoła, dobrze zagrana i chociaż oparta o milion małych i widzianych już setki razy banałów – dostarcza tego co powinna. Coraz częściej zastanawiam się nad wprowadzeniem skali ocen, polegającej na wyliczeniu czy produkcja jest przeznaczona dla ludzi doświadczonych w teatrze czy nowych, dopiero rozpoczynających swoją przygodę. Tutaj jednak stwierdzę, że bardziej spodoba się tym drugim, ludziom, którzy nie chodzą za często i oczekują fajnych dekoracji, dobrych aktorów i niezbyt długiego czasu trwania spektaklu – bo oczekują po prostu relaksu i sporej dawki śmiechu. Hawaje – dostarczają i tego i tego.
Bilety na Hawaje, czyli przygody siostry Jane kupicie w kasie Teatru Capitol, lub przez ich stronę www w cenie od 39 do 150zł. Najbliższe spektakle to: 12.06 19:00, 17.05 19:00, 21.06 19:00, 28.06 19:00, 05.07 19:00, 12.07 19:00, 16.07 19:00, 23.07 19:00, 27.07 19:00, 16.08 19:00, 20.08 19:00, 23.08 19:00, 27.08 19:00 – czyli przez całe wakacje. Ja ze swojej strony oczywiście zapraszam – szczególnie jeśli lubicie tych doskonałych aktorów. Wspaniale było ich oglądać, a jeszcze lepiej zupełnie przypadkiem niektórych z nich poznać. 🙂 Warto!