Od kilku lat prowadzę serwis z horrorami, a co najmniej raz w miesiącu urządzamy pokaz filmu z tego gatunku. Jestem też czasami tchórzem, dlatego czuje się na siłach, aby podjąć temat „strachu”. Prześlizgnę się po nim dość lekko, dorzucę trochę prywaty, ale mam nadzieję, że dam Ci do myślenia. Dodatkowo kilka słów do akapitu o filmach doda Monika – czyli dobrze Wam znana psycholog co dużo pisze.
– U mnie
Jak już powiedziałem – boje się. Strach odczuwam całkiem często, czy jeśli chodzi o wyjście do lekarza czy o zadzwonienie do dziewczyny która mi się podoba. Raz w miesiącu stoję na scenie i ciągle trzęsą mi się nogi, ciągle się zapowietrzam. To chyba już nigdy się nie zmieni, bo publiczne występy to nie dla mnie – ale ktoś musi to robić, więc to robię. Po prostu.
Od samego dzieciństwa chroni się nas przed niebezpieczeństwami – strasząc nas. Baśnie braci Grimm to okropne i zwykle zakończone śmiercią lub trwałym kalectwem opowieści, które dopiero teraz zostały odpowiednio ugrzecznione. Kto jednak nie przeżył na własnej skórze seansu Jasia i Małgosi, którzy zostają porwani przez starą wiedźmę? A Czerwony Kapturek? A Biblia? Straszymy się od pokoleń aby zniechęcić do czegoś, aby uchronić niewykształcone jeszcze umysły. Słyszeliście kiedyś opowieść o Jasiu, który pomagał odrabiać komuś pracę domową i w podzięce dostał od niego torbę słodyczy? Nie, bo takich zachowań nie uczymy, nie pochwalamy, liczy się ochrona przed czymś złym. Strach został nam wpojony, aby nam pomóc w przeżyciu. Bo bać się nie jest źle o ile w jakiś sposób rozumiemy i panujemy nad tym zjawiskiem. W końcu nasi przodkowie nie brali ognia w gołe ręce, bo wiedzieli, że coś tu nie gra. Tak samo nie wyciągali ręki do T-Rexa i nie mówili „Cześć siema, elo elo, jestem neandertalczyk Piotr” – absolutnie nie. Odczuwali strach i przekazywali go dalej.
Wrzucamy w końcu dzieci w dorosłość, zmuszamy do WFów z dużo większymi „rówieśnikami”, wyboru szkół, martwieniu się o przyszłość – i znów na zasadzie „przyjdzie baba i Cię zje”. Aż nadchodzi ten najgorszy chyba moment: studniówka. Wszyscy są przerażeni jednakowo, rokrocznie. Z kim ja pójdę? – rodzi się pytanie. Depresja tylko czeka, a presja społeczna jest ogromna. Z tego typu problemem spotkałem się prawie osobiście – dlatego piszę ten tekst. To tylko strach, rzecz, która ma nas uchronić przed czymś co może nas zranić. Ale wcale zranić nie musi. Mam 26 lat na karku i trochę w życiu przeżyłem i sprawdza się tutaj jedna zajebiscie wazna sentencja: najbardziej żałuję tych niepodjętych działań. I one są różne – zaprosić dziewczynę na spacer czy po prostu do niej zadzwonić, to czasami najtrudniejsza sprawa świata. To wielkie morze do pokonania wpław, pełne śmiejących się z Ciebie rekinów.
Ale czytelniku – ile razy w swoim życiu, ktoś Cię tak naprawdę odrzucił, zbeształ i opluł według scenariusza, który masz w głowie? Mnie kilka, ale jednak mniej niż mógłbym sądzić. Jesteśmy ludźmi – zapominamy, wybaczamy, lub po prostu się zgadzamy. Jestem zwolennikiem teorii, że możemy znać się z kim tylko chcemy. Sąsiadka, bibliotekarka czy celebrytka z internetu – wszyscy jesteśmy równi. Oczywiście ludzie są zepsuci mniej lub bardziej, ale da się.
Kilka lat temu nie potrafiłbym postawić się nawet w marzeniach, że kogoś poznam, że „Ci z Jutuba” podadzą mi rękę, albo będę pił herbatę z Sistars. I proszę. Strach nie powinien nami zarządzać, strach powinien nam pomagać „nie zginąć”, ale nie może zabronić nam żyć. Koniec końców przełamywanie go jest przyjemne. Bo ta dziewczyna wyjdzie z Wami do kina, a jak nie ta to inna – ale ktoś wyjdzie. A ta aktorka spotka się z Wami na kawie. Patrząc w przeszłość nasze matki i ojcowie pewnie też mieli okresy „zawszę będę sam, nie ma dla mnie pary” – a jednak para się znalazła i spłodzili Was. Na taką studniówkę tylko nieliczni mają patnerów już na początku września, ale potem Ci którzy pójdą opowiadają o najlepszej imprezie życia. Chcesz wtedy siedzieć w domu? Zresztą Ci co teraz mają, bo np. są w związku – znam sytuacje z życia, gdzie pary rozstawały się na dzień przed. Pamiętaj też więc, że nawet jeśli ktoś wystartuje w tym wyścigu wcześniej niż Ty, nie musi być na mecie przed Tobą. Odrzuć strach.
– W kinie
Słyszę o „horrorach” czy innych filmach grozy dwie opinie. Albo ktoś strasznie je lubi i jest fanem, albo nienawidzi. Ta druga grupa jest zabawniejsza, bo w sumie operowanie powodem „boje się ich” jest równie bezsensowne co „nie chodzę na komedie, bo mnie śmieszą”. Filmy grozy muszą straszyć i uważam, że nawet jeśli się ich nie lubi – powinno się je oglądać, bo suma sumarum… dodają nam odwagi. Oczywiscie niektórzy nie mogą spać po tym co zobaczyli, ale ma to dwie funkcje: ochrania nas przed pewnymi sytuacjiami, tak jak opowieści naszych mam czy babć o złym wilku, dzięki czemu unikniemy imprez w lochach, źle przygotowanych wycieczek do lasu czy zamieszkania w nawiedzonym domu. Drugą opcją jest przeżycie sytuacji, której nie przeżyjemy (mam nadzieję) w realnym życiu, odkrywanie tych mroczniejszych stron życia w wygodnym fotelu kinowym lub we własnym – domowym.
Gdy widzimy jak grupa nastolatków „robi głupie rzeczy” naocznie przekonamy się o konsekwencjach i tych możliwych i tych czysto sci-fi. Jednak seriale i filmy grozy robią furorę, bo większość ludzi lubi się bać, może właśnie z wymienionych przeze mnie powodów. Mało kto zauważa, że kinematografia dzieli się tylko na kilka ważnych gatunków jeśli chodzi o filmy – fantasy, akcja, dramat, horror, romans, komedia. A jeśli wziąć lupę i przyłożyć oko – to tylko horror i fantasy coś naprawdę znaczą. Niech przykładem będą zabawki, figurki, koszulki czy inne gadżety – która komedia romantyczna ma coś takiego? No właśnie, ale figurkę Obcego czy Predatora to każdy by przytulił. Może to wina grupy docelowej – tak zwanych „nerdów” czyli fanów zakochanych w całych uniwersach i wiedzących o nich wszystko. Nie, to też nieprawda. Jako naczelny „Horrorów” w tym momencie Cię zadziwię – większość „fanów” filmów grozy to kobiety w wieku 18-25 lat. Większość, bo dochodzi do 65% w większych miastach. Przybywam z internetu, zaufaj mi, mówię prawdę.
Tutaj wkleję nieopublikowany artykuł Moniki – napisała go, ale nic z nim nie zrobiła, aż końcowo – trafił do mnie. Tematyka kinowa:
Dlaczego lubimy się bać? Tak, wiem, generalnie to nie lubimy się bać, jeśli znajdujemy się w sytuacji zagrożenia, ale dzisiaj chcę powiedzieć o dość szczególnym rodzaju strachu. Nie wiem czy tylko mnie, czy Was także, “ciagnie” do filmów lub powieści z gatunku horror, thriller lub mocny kryminał. Jak się okazuje, wiele osób lubi tego typu filmy, a w Halloween przebierają się za potwory i duchy. Dlaczego lubimy się bać, mimo iż strach to uczucie, którego zazwyczaj unikamy?
Z odpowiedzią spieszy Ulrich Kobbé z Institut für subjektpsychologische Wissenschaften, interdisziplinäre Forschung und institutionelle Therapie (iwifo) w Lipsku (dygresja – jakby język niemiecki nie był trudny).
Jak mówi Kobbé:
“W psychologii często mówi się o tzw. przyjemności ze strachu. Jest to mieszanina strachu i radości, która wiąże się z powrotem do bezpieczeństwa. Opuszczamy jedynie w myślach nasz pewny, realny świat – pozwalamy sobie na przeżywanie dreszczyku emocji wirtualnego niebezpieczeństwa będąc cały czas świadomym, że siedzimy bezpiecznie w fotelu”
Dodatkowo spora większość filmów grozy kończy się pokonaniem zła (czy to w postaci czarnego charakteru czy konkretnej sytuacji), przez bohatera, który robi to niejako w naszym – widowni imieniu. Daje nam to dobre samopoczucie i pozwala “pobawić się” naszymi lękami. Filmy lub książki teg rodzaju czesto dotykają naszych własnych lęków, jak strach przed przemocą, utrata kontroli, śmiercią, a nawet fobiami przed przestrzenią, oceanem czy pająkami.
Kobbé podkreśla jeszcze jedną bardzo istotną rzecz. Mianowicie:
“Każdy człowiek ma własną granicę tolerancji zderzania się z tymi lękami. Niektórzy po obejrzeniu horroru idą spokojnie spać, inni zaś nie mogą się pozbyć dręczących ich myśli. Ważne jest poznać tą osobistą granicę i nie przekraczać jej.”
– U innych
Człowiek tak nauczył się bać, że bać się kocha. Domy strachu na przykład, przecież wchodzimy tam z własnej woli. Halloween które już wkrótce znów będziemy świętować. Czemu to lubimy? Aby oswoić śmierć. Tak właśnie, boimy się umierać, ale nie zmienimy tego. Więc staramy się zbliżyć do tematu, a jak lepiej jeśli nie z bezpiecznej odległości?
Każdy z nas budował pewnie kolejkę górską w RollerCoasterTycoon, a może niektórzy nawet się taką przejechali. Ja piszczałem jak mała dziewczynka w niemczech, w tamtejszym parku rozrywki. Strach, adrenalina, emocje – działają na mózg jak narkotyk. Kochamy niebezpieczne sytuacje z bezpiecznej pozycji „widza”. Takie samotne wyprawy w góry – znacie film 127h? Opowiada o chłopaku, który ugrzązł samotnie w szczelinie podczas wycieczki i za pomocą scyzoryka odcina sobie rękę. Oglądamy to zamykając oczy, a jednak nie rezygnujemy z tego typu wycieczek. Czemu? Bo uwielbiamy kontrolować to co odczuwamy. Do tego jesteśmy wredni i cierpienie innych nam nie przeszkadza. „Piła” ma przecież aż 7 części – a np. mi jest mało.
Przykłady można mnożyć – pająkopsy śmieszą miliony ludzi, szkoły spadochronowe przeżywają ogromny boom na swoje usługi.
– Epilog
Strach to potężna broń, można świetnie zrozumieć jak działa bacznie obserwując sytuację polityczną na Ukrainie. Ale strach to też dobra zabawa i niezapomniane chwile. Oczywiście ma też negatywne skutki: ból, odrzucenie, depresje, ale pokonywanie go umacnia. Sprawia, że odkrywamy nowe rejony szczęścia.
Nie bój się żyć – ile razy z obawy przed odrzuceniem spędziliście wieczór z odpalonym facebookiem „a może napisze do mnie”? Ile weekendów przeleżeliście w łóżku? A ile przepłakaliście nocy, bo spróbowaliście podjąć jakąś akcję, ale ktoś powiedział „nie, jesteś pompka od roweru, nie wyjdę z Tobą”? Założę się, że są to zupełnie odmienne liczby z przewagą tego, że sam nie panujesz nad własnym życiem i jesteś tchórz.
Daj sobie szansę w ten weekend, zrób coś dawno odkładanego na później. I napisz do niej. Napisz do niego. Napisz do mnie. Albo włącz sobie jakiś dobry horror.