Wydawać by się mogło, że żyjemy w XXI wieku i widzieliśmy już wszystko. Że nikt już niczym nas nie zaskoczy, że przynajmniej w małym procencie możemy się spodziewać tego co nas czeka. I nagle pojawia się w kinach PolandJa. Produkcja, która według opisu dystrybutora „to pełna humoru opowieść o tym, jak (nie) radzimy sobie z rzeczywistością, która nas otacza. Akcja filmu rozgrywa się w ciągu 24 godzin, podczas których bohaterowie przeżywają pasmo zabawnych perypetii, radykalnie zmieniających ich życie. Jest ostro, zabawnie i wzruszająco. „. Z tym wstępem to oczywiście żartowałem, już po trailerze czy nawet plakacie można się domyślić co nas czeka – PolandJa to gówno.
Fabuła? W kilku słowach (i według napisów początkowych) to cztery napisane przez różnych ludzi nowele, które się oczywiście przenikają, a główną stałą jest… lokal z najlepszym kebabem w mieście. Jakkolwiek liczyć wspomniane „segmenty” to w moim odczuciu jest ich dużo więcej, przynajmniej dziesięć. O czym opowiadają? O kolesiu, który znalazł pytona. O dilerze narkotyków. O facecie, który nie ma czasu dla dziecka. O nacjonalistce…. i tak blablabla do znudzenia. Największą wadą PolandJa jest właśnie scenariusz – na dobrą sprawę tylko jedna z opowieści ma jakikolwiek finał, inne się po prostu urywają w połowie, mają jakieś chore pretensje do świata albo w ogóle nie mają sensu. Wspólny mianownik w postaci restauracji z kebabem to tylko teoretyczne spoiwo, ponieważ postacie się w nim nie spotykają, po prostu jedzą w nim na przestrzeni dnia. Aczkolwiek widok statecznego profesora wsuwającego „baraninę na cienkim” jest naciągnięty jak gacie w kroku – czyli do granic przyzwoitości. Zresztą scena ze wspomnianym profesorem to nieudolne dzwonienie… po kurwy, więc gratuluję pomysłowości. Tak więc jeśli jesteście chociaż trochę dociekliwi seans pozostawi w Was pustkę, gdyż w żaden sposób nie scala wątków i nie serwuje puent. W dodatku to co dostajemy przekracza wszelkie granice może nie żenady, ale na pewno nudy.
Hasło widoczne na plakacie: „komedia na czasie i z pazurem” ma jednego niezaprzeczalnego plusa – przynajmniej nie z Cezarym. Wiecie jak wygląda komedia romantyczna? Wiecie. A jak wygląda zwykła, taka przykładowo jak „Pokaż kotku, co masz w środku” lub „Chłopaki nie płaczą”? No, więc nawet jeśli w takiej komedii poziom jest niski, to przynajmniej czasami parskniecie ot z udanego żartu czy pierdołowatości bohaterów. PolandJa nie ma w sobie jeśli o to chodzi kompletnie nic pozytywnego – postaci są smutne, nie wiadomo o co im chodzi, żartów nie ma żadnych czy to tekstowych czy sytuacyjnych. Wszyscy tutaj mają jakieś poryte problemy i absolutny brak poczucia humoru. Lepiej niż w kinie bawilibyście się na spotkaniu AA albo informując rodzinę przy niedzielnym obiedzie, że macie HIV i napluliście do jednej ze szklanek. W ten sposób przynajmniej można się jakoś pośmiać, pobawić, zbliżyć do siebie. A tak większość ludzi na sali kinowej przysypiało, ja co jakiś czas bawiłem się komórką – to mówi samo za siebie, bo zwykle telefon gaszę i po prostu oglądam film.
Aktorzy to naprawdę zastanawiająca mieszanka, ale od razu po oczach (i roli) widać kto ma kredyt we Frankach. W PolandJa pojawiają się więc: Izabela Kuna, Grzegorz Małecki, Jakub Gierszał, Paweł Domagała, Marek Bukowski, Roma Gąsiorowska, Michał Żurawski, Szymon Bobrowski, Janusz Chabior, Jerzy Radziwiłowicz, Ewa Błaszczyk czy Borys Szyc. Nie powiem z dobroci serca, jak bardzo marnuje się talent Gierszała, albo Domagały, bo nie lubię być wredny. Nie wspomnę też, że Roma Gąsiorowska dała z siebie zrobić dziwoląga kompletnie bez powodu. Każde wspomniane nazwisko bezsprzecznie przedstawia sobą pewien poziom – to pewne – więc nie wiem, nie czytali tekstu? A może mają na poczcie głosowej ustawione powitanie „Tu X, biorę wszystko, wyślij smsa kiedy zaczynają się zdjęcia”? Z plusów, chociaż nie sądziłem, że znów to powiem… Borys Szyc ma dobrą scenę i nieźle ją zagrał. To już drugi raz, gdy go chwalę. Na pochwałę zasługuje również „prawie główny”, a nie wspomniany nigdzie Hakan Demir. Ten młody Turek ma wielki talent, a jego postać wypadła bardzo naturalnie.
Warszawa, ach Warszawa! Jest ohydnie i brzydko. Większość scen rozgrywa się pod Mostem Poniatowskiego albo w jego okolicach. Jest brudno, ciemno, nieatrakcyjnie. Całość nędzy dopełnia muzyka, naliczyłem chyba… 2 utwory. Pierwszy sprawił, że miałem ochotę oderwać sobie uszy, a ostatni był… zaskakująco przyjemny. Taki smaczek, wisienka na kupie.
Technicznie jest nawet dobrze, zwykły poziom operatorski – jest ostro, nie trzęsie, nie dostaniecie zawrotów głowy. Nie zmienia to jednak faktu, że PolandJa to gniot w najczystszym tego słowa znaczeniu. W tym momencie mam ochotę podwyższyć ocenę „Ostrej Randce 3D” z Pawłem Wilczakiem – a to dla mnie wiele. Nie zrozumcie mnie źle, recenzowana produkcja nie ma poziomu Kac Wawy, ponieważ zdjęcia, logika kadrów czy poziom aktorski jest w porządku, ale to po prostu szare i okropne nudy, reklamowane na Bóg wie jak śmieszną komedię, oczywiście w gwiazdorskiej obsadzie. A tu gówno, dramat w typie 11 minut – tylko gorszy, bo tutaj wszystko wyszło płytko, źle i przypadkowo. Nie warto wydawać na to pieniędzy, uśniecie z nudów, a w fotelu dostaniecie hemoroidów. Lepiej o ironio… idźcie na jakiś kebab.
—
Cenisz moją pracę? Dorzuć cegiełkę! Jestem na Patronite! https://patronite.pl/niekulturalny
Gniot, to bardzo łaskawa ocena tego filmu.
O nie!! Wróciłam z filmu!!! Ale porażka !!! Nic, wielkie NIC- jedyne, co było interesujące to zdjęcia i momentami muzyka, choć jestem już zmęczona stylistyką piosenek Smolika. Jedyne co- postać Kuny i Żurawskiego była ok, reszta nędza. Wątek węża – marna podróba innych „perpetum mobile”w kinie. No smutno. Szkoda czasu i pieniędzy, zdecydowanie nie polecam. I ten wątek z profesorem „na egzaminie”. Ojej!! Katastrofa.
Byłam przed chwilą. Przy wyjściu z sali mocno zdziwiłam biletera pytającego „i jak film” mówiąc, że jeszcze nie wiem, bo nastawiałam się na komedię. Film jest…dziurawy. Mało spójny i mimo planowanej głębi- płytki. Ślizga się po zbyt wielu tematach i nie jest to niestety jazda figurowa. Mimo tylu dobrych nazwisk…
Teraz k… se to przeczytałem … po obejrzeniu filmu…
Te rękę bym se uciął że miała być fajna komedia … i tera bym ręki
nie miał recenzja w 100% trafna !!! g n i o t !!!
dzięki za szczerą prawdę 🙂
Byłem!! Widziałem!! iiii…. ŻAŁUJĘ STRACONEGO CZASU !!! mega słaby film jestem rozczarowany, film bez głębszej fabuły i sensownego przekazu. Cała sala w smutku i milczeniu opuściła salę kinową po zakończeniu emisji filmu….
Dramatów jakich mało. Byłam wczoraj na PolandJa z chłopakiem i większego zażenowania podczas filmu jeszcze nie przeżyłam jak właśnie podczas tego „arcydzieła”. Recka 100% oddaje to dlaczego polskie „komedie” nie są ani trochę zabawne.
Bardzo żałuję, że nie przeczytałam tej recenzji przed pójściem do kina. Zaoszczędziłabym na czasie i koszcie biletów 🙂 Całkowicie zgadzam się z opisem. Film jest niedokończony, niedociągnięty w wątkach. Generalnie NUDNY…i momentami nawet mało zrozumiały. Cóż następnym razem zanim wybiorę się na „pełną humoru komedię” to najpierw poczekam na opinię 😉
Koniecznie! Podpowiem tylko, że wkrótce pojawi się recenzja filmu „PORADY NA ZDRADY”. Będzie w dniu premiery w godzinach albo popołudniowych, albo wieczorno-nocnych 🙂 Zapraszam, portfele lubią tego bloga! Dzięki niemu są szczęśliwe i pełniutkie, albo chociaż dobrze zainwestowane 🙂
Z kina w trakcie seansu wyszedłem ostatni raz 35 lat temu. Z tego gniota nie wyszedłem wyłącznie dlatego, żeby móc uczciwie wyrazić o nim swoją opinię, jako o „filmie”, który w całości WIDZIAŁEM. Nie wiem kto wymyślił, że to jest „komedia”, bo rynsztokowe, kloaczne słownictwo na ekranie nie śmieszy już nawet nastolatków w okresie pokwitania. W czasie całego filmu w kinie było cicho, jak makiem siał. Cichutki chichot rozległ się tylko w momencie, kiedy u „prof.” Radziwiłłowicza zjawił się zaproszony gość, bo cała reszta widowni domyślała się kto to będzie już w momencie, kiedy „profesor” brał do ręki telefon.
Naprawdę szkoda czasu, bo pieniądze już odżałowałem.
Absolutnie zgadzam się z opinią recenzenta. Byłam na premierze, w zasadzie nikt się nie śmiał. Jedynym momentem w którym można było usłyszeć niewymuszone hahaha – to reakcja po tekście „Dzień dobry Panie Profesorze”, zaznaczę – śmiali się wyłącznie Panowie… Po seansie większość widzów wyszła w ciszy i smutku, również ja – dokładnie w takim właśnie nastroju.
Przepraszam za literówkę miało być: Recenzenta.
Bardzo dziękuję za ten komentarz i za to, że nie pomyliłem się z opisem tego „arcydzieła” 🙂 Nie mam bladego pojęcia, dlaczego kręci się takie filmy i co aktorzy mogą o tym sądzić, ale wkrótce jakiegoś o to zapytam! Scena z Profesorem – mnie nie śmieszyła – a jestem mężczyzną. Jak już to z wsiadającym do samochodu „żulem”, a i to tylko tak sobie.
Ja również dziękuję za zwrotną informację 🙂 Sprostuję i przeproszę – rozbawienie sceną z Profesorem oczywiście nie dotyczyło 100% obecnych Panów na sali. A grzebiąc w szczegółach, to dla mnie, najlepszy był trick z kajdankami i tekst „… brat, bratu? Przy wódeczce?”. I to chyba jedyny moment, który mi utkwił w pamięci. Oczywiście to bardzo subiektywne. Myślę, że każdy dostrzegł coś innego i na różnych płaszczyznach, ale faktem jest, że film jest słaby. Dobrej nocy 🙂
Owszem, to była bardzo dobra scena! Szkoda tylko, że Pan Złodziej zniknął minutę później. Zresztą jak Izabela Kuna, rzuciła chłopaka i? I nic. Dziwny scenariusz. Pozdrawiam i dobranoc! 🙂
„Ten młody turek ma wielki talent”
Powinno być „Turek”.
to prawda! Dziękuję, poprawiam!