Pomyślałem sobie: czemu rozmawiać z ludźmi sławnymi? Co w nich jest na tyle ciekawego, czego nie słyszeliśmy już tysiące razy w milionie wywiadów? I wpadłem na lepszy pomysł: zrobić wywiad z kimś kto trzyma mikrofon. Kimś kto zadaje pytania. Kimś, kto zupełnie za darmo, z pasji, często wręcz z miłości – tworzy Kulturę. W cyklu „Tworzę Kulturę” przeprowadzę wywiady ze zwykłymi ludźmi, którzy tworzą lepszy świat dla Ciebie i mnie.
Przed Wami: Jan Urbanowicz!
1. Dziś postanowiłem porozmawiać z człowiekiem, który stara się zrewolucjonizować podcasty internetowe, założycielem Małego Filmidła. Kim jesteś?
Wow, „zrewolucjonizować”. To żeś teraz na mnie ciężar odpowiedzialności rzucił. Ale jak „rewolucja” nie wyjdzie to będzie na Ciebie. (śmiech) Jestem zwykłym człowiekiem, który kocha kino. Od dziecka. Z resztą, na Twoim blogu pojawił się kiedyś mój tekst, w którym opowiedziałem w skrócie tę historię, więc wszystkich do niego odsyłam. Kilka lat temu postanowiłem coś z tą miłością zrobić. Pisywałem już jakieś recenzje, ale chyba bardziej chciałem mówić. Słuchałem też kilku podcastów technologicznych, ale nie znałem żadnego o tematyce filmowej, więc sam postanowiłem taki stworzyć. I tak też się stało. Przez długi czas prowadziłem podcast, a w większości odcinków partnerował mi Przemysław Śmit. Na początku tego roku powiedziałem jednak, że należy zrobić sobie od tego przerwę. Poza nagrywaniem podcastu, pisuję również recenzje filmowe, a także inne teksty o tej tematyce, do jedynego na polskim rynku magazynu o tematyce Apple, iMagazine. Dodatkowo prowadzę kanał na YouTube „Po Filmie” gdzie zamieszczam krótkie opinie na temat filmów, nagrane zaraz po wyjściu z sali kinowej. Takie „na gorąco” pod wpływem pierwszych emocji, czyli bardzo szczerze. Coś jeszcze? A tak, mam jeszcze w swoim „CV” współprowadzenie pokazów filmowych w Warszawskim Miejscu Chwila. Współprowadzę je… z Tobą. Niespodzianka! I to chyba tyle z takich najważniejszych rzeczy. Podsumowując, jestem osobą, która ponad wszystko inne na świecie kocha kino i stara się związać z nim swoje życie.
2. Całkiem sporo odcinków nagraliście z Przemkiem i zaproszonymi gośćmi, sam byłem jednym z takich „celebrytów”, co sprawiło, że pomyślałeś: zrobię Małe Filmidło 2.0?
Dokładnie „Filmidła” było 100 odcinków. Cieszy mnie bardzo ten wynik, zwłaszcza, że ponad połowa z tego była nagrywana tydzień w tydzień, bez przerw. To jedna z rzeczy, z których jestem w życiu dumny. Regularność jest bardzo ważna, ale też często trudna do osiągnięcia. Nam się udało. Małe Filmidło 2.0. Podoba mi się. Od dłuższego czasu zastawiałem się czy czegoś nie zmienić jakoś tak bardziej. Właściwie przez cały okres trwania podcastu wyglądał on tak samo, jedynie z jakimiś mniejszymi, kosmetycznymi poprawkami. Pewnego dnia nasz wspólny przyjaciel Tytus Hołdys przyszedł do mnie z pomysłem. Wysłuchałem go i myślałem o sprawie przez kilka dni. Wróciliśmy po jakimś czasie do rozmowy i powiedziałem, że w to wchodzę. On zaoferował mi swoją pomoc, którą oczywiście z chęcią przyjąłem. Uznałem, że będzie potrzebna przerwa, a idealnym momentem na nią będzie zakończenie filmowego roku, czyli gala rozdania Oscarów. I tak oto, odcinek z podsumowaniem nagród był ostatnim, setnym odcinkiem Małego Filmidła w formie jaką wszyscy znali. Teraz będzie to internetowa audycja filmowa, bardziej autorska, bardziej moja. Zastanawialiśmy się tylko nad zmianą nazwy, doszedłem jednak do wniosku, że Małe Filmidło to już swego rodzaju marka, więc ostatecznie podjąłem decyzję, że nazwa pozostanie bez zmian.
3. Czym się kierowałeś projektując zmiany, ktoś Ci pomagał oprócz Tytusa? Co zmieniło się w produkcji odcinka?
Jak już wspomniałem pomoc przyszła od osoby Tytusa. Pomógł mi bardzo. Przede wszystkim w kwestii prawnej, bym mógł zamieszczać w odcinkach muzykę. Zależało mi na tym bardzo, bo chciałem wprowadzić ten element już dawno temu, jeszcze do starej formuły, ale jakoś się tak złożyło, że tego nie zrobiłem. Chcieliśmy by był to program na wzór audycji radiowych. W produkcji zmieniło się przede wszystkim to, że lepiej się do niego przygotowuję. Wcześniej bywało różnie. Często szliśmy z nagraniem „na żywioł”, zastawiając się o czym będziemy rozmawiać tuż przed wciśnięciem „record”. Dodatkowo, wcześniejsza formuła pozwalała na bardzo szybkie nagranie, zmontowanie i wypuszczenie odcinka. Teraz zajmuje to nieco więcej czasu. Trzeba dokładnie zastanowić się o jakich filmach mówić, jakiego gościa zaprosić, czy napisać sobie najciekawsze informacje z poprzedniego tygodnia. Sam montaż również jest bardziej skomplikowany. Mnie to jednak cieszy. Jest to większa motywacja, aby bardziej się przykładać do tego co robię – ta świadomość, że na szybko po prostu nie dasz rady.
4. Ciekawostki, newsy, muzyka filmowa, ring… Od wczoraj możemy posłuchać odcinka pilotażowego, z jakiego fragmentu audycji jesteś najbardziej dumny?
Najbardziej cieszy mnie muzyka, bo tak jak wspomniałem w odcinku, jest ona moja drugą miłością zaraz po kinie. Jeśli jednak chodzi o części autorskie to chyba nie ma takiej, z której duma jest największa. Całość napawa mnie dumą, bo udało mi się to zrealizować. Wielu osobom może się wydawać, że to nic takiego, ale sporo pracy zostało w to włożone i jeszcze trochę jej przede mną. Mam też kilka pomysłów jak to wszystko urozmaicić, by stanowiło już kompletną całość i mam nadzieję, że w najbliższym czasie to wszystko uda mi się wdrożyć.
5. Wprowadziłeś tak zwany ring, dość szumnie to wygląda, jak rozumiem co tydzień będzie jakiś gość. Zrobiłem jednak małą ankietę z pytaniem o ewentualnych gości, ludzie co prawda lubią większość z nich, ale jednak czują się przynudzeni małą ilością nazwisk. Coś się zmieni w tym aspekcie?
Ring to miejsce walk i pojedynków. Tutaj nazwa może lekko mylić, bo nie zawsze będzie to walka do ostatniej krwi. Goście będą różni. Na pewno początkowo będą się pojawiać znane z wcześniejszych odcinków nazwiska, ale mam kilka ciekawych pomysłów na przyszłość. Mogę też zdradzić, że nie zawsze to będzie w ramach „ringu”, bo tam mają być przede wszystkim recenzje. Gości chciałbym jednak zapraszać również, aby porozmawiać na inne tematy. Jeśli tylko słuchacze dadzą mi szansę, to postaram się pozytywnie ich zaskoczyć fajnymi rzeczami w nadchodzącym czasie. Również od razu zaapeluję o feedback w każdej możliwej postaci. Prawda jest taka, że robię to przede wszystkim dla innych, nie tylko dla siebie, więc chcę aby to ludziom się najbardziej podobało. Każda sensowna rada zostanie przeze mnie wzięta pod uwagę.
6. Osobiście słuchając wersji „beta” programu już w poniedziałek, uznałem że wypada to słabiej niż rozmowa czy wręcz kłótnia z żywym człowiekiem sprzed kilku miesięcy. Co jeśli koncepcja się nie przyjmie, a słupki polecą w dół? Solowe „Po Filmie” nie notuje bardzo wysokich liczb, jeśli chodzi o odsłony.
A czy Ty pisząc wpis na swojego bloga myślisz o tym czy spowoduje wzrost słupków? Czy zakładałeś go aby być „wpływowym blogerem” i mieć za darmo cukier w Starbucksie? Robimy to co robimy chyba z innych powodów. Zarówno ja, jak i Ty. Jeśli jednak stałoby się tak jak mówisz, to oczywiście nie byłbym z tego wielce zadowolony. Staram się za to żyć myślą, że jeśli chociaż kilku osobom się to, co robię podoba, to warto. Odsłony, słupki, to nie wszystko co się w życiu liczy. Miło jak popularność i uznanie do Ciebie rośnie, ale jak go nie ma, to przecież nie umrę. Nie zarabiam na Małym Filmidle, więc od słupków nie jest uzależnione to, czy zjem na obiad pizzę czy mojego starego kapcia. W takim przekonaniu utwierdziło mnie wspomniane „Po Filmie”. Fakt, tam nie ma wielkiej oglądalności, ale jednak jakaś jest. Czyli ktoś to ogląda, ktoś komentuje, daje łapkę w górę. Jest więc szansa, że dzięki poświeceniu przeze mnie kilku minut na nagranie, szybkie zmontowanie i wypuszczenie do sieci mojej opinii, ktoś dowie się czy film mu się spodoba czy też nie. Chyba sam wiesz, że jeśli dostaniesz tweeta, maila czy komentarz z podziękowaniem za polecenie, że ktoś dzięki Tobie dobrze się bawił, to jest to jedno z najlepszych uczuć na świecie. Właśnie takie rzeczy motywują mnie do robienia dalej tego, co robię. Wracając jeszcze do kwestii solo, to tu faktycznie mam obawy. Bardziej to jednak wynika z pewnych braków pewności siebie, bo ja taki już jestem. (śmiech) Początki będą zapewne trudne, bo przez tyle czasu zawsze miałem partnera do rozmowy, a teraz trzeba praktycznie wszystko udźwignąć samemu. Myślę, że będzie to znakomitym sprawdzianem, a kiedy już się lekko „wyrobię” i za kilka miesięcy posłucham sobie wczorajszego odcinka, to będę wiedział, że nadaję się do tej roboty.
7. Czyli mamy 60 minut Ciebie, bitwy z gościem, muzyki filmowej. Każdy wtorek o 20:00, tydzień w tydzień. Masz jakiś szerszy plan z tym związany? Nie wiem, 1000 odcinków, staranie się o pracę w radiu?
1000 odcinków to duża deklaracja, a ja nie lubię składać obietnic, których wiem, że mogę nie dotrzymać. Jest koncepcja jak to ma się dalej potoczyć, ale nie chcę jej zdradzać. Jeśli jednak uda się ona, choć w 50%, to możliwe że zacznę mieć życie o jakim od dawna marzę. Praca w radiu to byłaby przyjemna rzecz. Jeśli czyta to jakiś dyrektor stacji i mój program mu się podoba, to proszę o kontakt z ofertą. Na pewno poważnie wezmę ją pod uwagę. (śmiech) Podstawowym planem jednak jest to, by znów wrócić do regularności i każdego tygodnia przekazywać słuchaczom wiele ciekawych opinii i informacji.
8. Jak wyglądają pozytywy, które przynosi ze sobą Małe Filmidło, oraz jego wersja 2.0? Jakieś opinie ludzi, historie z tym związane?
O wersji 2.0 nie mogę się jeszcze wypowiedzieć, bo jest online mniej niż 24 godziny. Co się tyczy podcastu, to największym pozytywem jest to, że mam możliwość podzielenia się z ludźmi moimi zainteresowaniami, wiedzą i tym, że oni chętnie tego słuchają. Jeśli słuchacz jest zadowolony, to ja nie wyobrażam sobie większego pozytywu. No, może tylko jakby robienie takich rzeczy pomogło mi skierować życie zawodowe na bardziej pożądany przeze mnie tor. Wierzę jednak, że jak robi się swoje i daje z siebie maksimum, to wszystko w końcu do nas przyjdzie w odpowiednim czasie.
9. A negatywy? Wynikają jakieś problemy, upadki, hejterzy? Ciśnienie, że trzeba już, trzeba znowu, a nie masz w ogóle głowy i czasu do nagrań?
Jak przy wszystkim w dzisiejszych czasach, zwłaszcza jak tworzysz coś w internecie. Jedną z podstawowych rzeczy, które skłoniły mnie to robienia czegoś autorskiego było to, że nie będę zależny od innych. To ja będę sam decydował kiedy nagrać, kiedy zmontować, kiedy opublikować. Potrzebuję teraz na to wszystko więcej czasu, ale przynajmniej wiem, że jest to tylko mój czas. Kiedy więc, coś się w tej kwestii nie uda, pojawi się problem, to będę wiedział, że jedyną osobą do której mogę mieć pretensję, jestem ja sam. Hejterzy to powszechne zjawisko. Staram się nimi nie przejmować, jednak należę do osób, które bardzo do siebie biorą zdanie innych. Mam więc przechlapane. Nie raz takie osoby bardzo zaszkodziły mojej psychice, jednak powoli uczę się przejmować tylko tymi rzeczami, które są tego warte. Często było tak, że nie maiłem ochoty nic nagrywać. Po prostu nie. W życiu różnie się dzieje i czasami chcemy rzucić wszystko w diabły, zapaść się pod ziemię. Jednak miałem motywacje, by przynajmniej przez pełen jeden rok, odcinki pojawiały się co tydzień. Udało się nawet dłużej. Ale później trzeba było zrobić sobie przerwę by naładować akumulatory. Myślę, że jestem w dobrej formie, by tworzyć dalej Małe Filmidło. Czas pokaże… jak bardzo się myliłem. (śmiech)
10. Skoro wszystko jest jasne, a ludzie mają już wyrobione zdanie, bo już po premierze odcinka – zaproś na kolejny, na całą serię, przekonaj ich, że powinni pokochać zmienioną formułę.
Moim małym marzeniem dotyczącym nowej formuły jest to, by przywrócić w łaski ludu audycje radiowe. Oczywiście nieco inaczej, ale koncept pozostaje ten sam. Teraz ludzie nie słuchają radia. Jeśli już to głównie takich z samą muzyką, bądź jakiegoś Spotify. Zawsze uwielbiałem audycje radiowe. Muzyka to jedno, ale dopiero z głosem prowadzącego, jego historiami, tworzyła się kompletna całość. Mam nadzieję, że Małe Filmidło, jak to pięknie nazwałeś, 2.0 przypomni ludziom jak fajna może być audycja radiowa. Zapraszam więc, co tydzień we wtorek na godzinę 20:00 na www.malefilmidlo.pl, na fanpage na Facebooku, profil na Twitterze, a także bezpośrednio na mojego Twittera (liczę Piotrze, że podlinkujesz). Czeka nas masa fajnych informacji i rozmów o kinie, a to wszystko z miłości do niego.
Ja ze swojej strony również zapraszam do Jaśka, wszystkie wspomniane profile do niego linkują (tak jak bezczelnie prosi!) i zapraszam na jego program w każdy wtorek o 20:00. Plotka mówi, że niedługo będę gościem nagrania. Zapraszam też do komentowania, a jeśli robisz coś podobnego, zachęcam do podzielenia się tym ze mną 🙂