Skip to main content

Zadam Wam pytanie nad którym na pewno nigdy się nie zastanawialiście: ile w swoim życiu obejrzeliście kontynuacji pomijając część pierwszą? Ja mam wrażenie, że naprawdę mało, a jedynym powodem takiego stanu rzeczy jest np. ogromna przepaść czasowa pomiędzy poszczególnymi produkcjami. Mówię o kinie, ale tym razem chodzi mi o teatr. Jeśli zapytacie mnie o mój wynik – właśnie teatralny – to recenzowana poniżej sztuka jest pierwszym takim razem. Na scenie Teatru IMKA, a dzięki uprzejmości Teatru Gudejko miałem przyjemność obejrzeć sztukę BEREK CZYLI UPIÓR W MOHERZE 2 kompletnie nie znając treści „jedynki”. Czy taki stan rzeczy przeszkadza w odbiorze? Jak wyglądała rzeczona sztuka? O tym przeczytacie już za chwilę – obiecuję również, że maksymalnie powstrzymam się przed jakimikolwiek spoilerami – co nie będzie znowu takie proste, skoro nie wiem co jest tajemnicą. 🙂

Kilka lat „po pierwszej części” główny bohater i jego niesforna sąsiadka żyją w względnym spokoju. Niestety nachalność starszej pani sprawia – że ona z sympatii, a on żeby zająć jej czymkolwiek czas – umawia go, a on ją – na randkę w ciemno. Czy z takiego obrotu spraw może wyjść cokolwiek dobrego? Kto pojawi się w (i w czyich?!) drzwiach i jaka będzie na to przypadkowe spotkanie reakcja – tego dowiemy się w miękkich teatralnych fotelach. Zapnijcie pasy, gdyż będzie to jazda bez trzymanki, a gdy w grę włączy się dawno nie widziana córka i… policja… oh, nie będzie czego zbierać!

W rolach głównych tej przezabawnej sztuki wystąpili: Ewa Kasprzyk, Maria Niklińska, Daniel Olbrychski, Antoni Pawlicki, Kamil Kula, Łukasz Płoszajski/Damian Kulec. Największe owacje należą się oczywiście obsadzonej w głównej roli Ewie Kasprzyk. Pani Ewa zagrała bardzo naturalnie, uroczo, a momentami wręcz nieznośnie. Ogólnie zdecydowany plus, gdyż jej „Anna” bardzo przypadła mi do gustu. Przez całe przedstawienie przypominała mi moją ukochaną… babcię. I chociaż jest to postać ogólnie męcząca, tak z pewnością dość szybko ją pokochacie (albo pokochaliście przy okazji części pierwszej). W opozycji dla niej, w roli przystojnego geja Pawła bawi nas Antonii Pawlicki. Jego postać jest niezwykle sympatyczna, bardzo fajnie operująca homoseksualizmem, przełamująca pewne stereotypy. W ogóle uważam, że wspomniany temat został ugryziony w mało kontrowersyjny, za to wybitnie „prawdziwy” sposób i sztukę powinien obejrzeć każdy, kto może mieć z osobami homoseksualnym problem. Postacie supportujące naszych głównych bohaterów również dały z siebie wszystko – Maria Niklińska oraz (w mojej wersji) Łukasz Płoszajski w świetny sposób zbudowali nie tylko warstwę komiczną, ale również w pewien sposób tragiczną. Każde z nich zagrało w sposób lekki, ale paradoksalnie niosący jakieś przesłanie, ironie i zmuszający widza do chwili refleksji nad tym jakie wartości są najważniejsze w dzisiejszym świecie. Brawa! Wielkim atutem „Upiora” jest to, że nie jest to farsa, a po prostu komedia. Dzięki temu uniknęła prostactwa, które niestety drąży ten gatunek. O roli Daniela Olbrychskiego przeczytacie natomiast poniżej.

fot. Grażyna Gudejko

fot. Grażyna Gudejko

fot. Grażyna Gudejko

fot. Grażyna Gudejko

Fabuła jest zdecydowanie najmocniejszą stroną przedstawienia i chociaż jest to „dwójka” to znajomość części pierwszej nie wydaje się być szczególnym obowiązkiem. Co prawda wszystko dzieje się „X” lat później i postacie (na początku) wracają do pewnych wydarzeń, ale myślę, że każda osoba siedząca na widowni dość szybko załapie kto jest kim i co kogo z kim łączy. Opowieść skupia się na poszukiwaniu miłości i konsekwencjach, które mogą z tej „wyprawy” wyniknąć. Scenariusz nie nudzi nawet przez chwilę, nie sprawia również wrażenia napisanego na kolanie. Dowcipy są celne, zabawne, a zwroty akcji nagłe. Bardzo dużo żartów opiera się o dzisiejszą politykę i jeśli jesteście po złej stronie barykady – możecie poczuć się zniesmaczeni. Bądźmy jednak szczerzy: elektorat tej prawej strony nie chodzi do teatru, w ogóle nigdzie nie chodzi – bo i po co. Fabularnie podobało mi się praktycznie wszystko, oprócz postaci granej przez Daniela Olbrychskiego. Jego bohater był głupi, źle wyreżyserowany i zaliczał jakieś dziwne „pauzy”. Męczył mnie brak inteligencji, jakaś taka wewnętrzna głuchota na to co się dzieje. Dodatkowo jestem wielkim wrogiem stylu, w którym pan Olbrychski gra. Ten jest specyficzny, wyniosły, zbyt teatralny (nawet jak na teatr). To nie Pan Tadeusz, aby przytłaczać widza taką grą. Ja rozumiem, że sporo tu winy scenariusza czy reżyserii, ale to mnie to totalnie nie rusza, a jedynie prowokuje nerwowe spoglądanie na zegarek. Pomijając tą drobną wpadkę – wszystko jest na swoim miejscu.

Dekoracje to dwa mieszkania przedzielone niewidzialną ścianą. Wystrój każdego z nich jest diametralnie od siebie różny – starsza Pani mieszka w PRLowskich klimatach z obowiązkowymi zdjęciami świętych na ścianach, a młody gej przebywa w mieszkaniu lekko chłodniejszym, bardziej minimalistycznym, jednak nie mniej uroczym. Jeśli chodzicie do teatru dla dekoracji to nie powinniście być zawiedzeni. Sala na pewno nie jest pusta, wszystko wydaje się być przemyślane, wszystko ma swoją historię i w bardzo spójny sposób tworzy ten mały teatralny świat.

fot. Grażyna Gudejko

Spektakl jest bardzo dobrze nagłośniony i absolutnie nie miałbym się do czego przyczepić. Wszystko słychać nawet z dalszych części sali – a ta w dodatku nie jest przesadnie duża. Jeśli chodzi o jakieś specjalne miejsca w których polecałbym usiąść – to tak naprawdę każde będzie dobre. Warto jednak wspomnieć o tym, że skoro sztuka jest w repertuarze Teatru Gudejko – to jest to sztuka również wyjazdowa. Dlatego po pierwsze szukajcie jej w swoim mieście, a po drugie – nie mogę obiecać tego, że w waszym lokalnym teatrze odbierzecie ją w ten sam sposób. Oczywiście jestem pewny, że autorzy postarają się, aby wszystko było na tym samym poziomie – ale to jednak nie film i jak wiadomo za każdym razem coś może się odrobinę różnić. Natomiast nie sądzę, aby miało.

Berek czyli upiór w moherze 2 to sztuka zabawna, moim zdaniem potrzebna. To satyra na związki, sąsiedzkie niesnaski, ale też cenna lekcja tolerancji, która przydałaby się wielu, wielu osobom w całej Polsce. To wreszcie sztuka, która pozwala chociaż na chwilę zapomnieć o otaczającym nas świecie, ale jednocześnie taka, która sprawia, że czujemy się jak u siebie w domu. Najbliższe spektakle w Teatrze IMKA (Warszawa) odbędą się w dniach: 1-2 kwietnia, 7 maja, 31 maja i 11 czerwca. Bilety w cenie od 105 do 120 zł znajdziecie w kasie teatru oraz na ich stronie internetowej. „Berka” szukajcie również w swoim miejscu. Aktualny repertuar wyjazdowy znajdziecie na stronie Teatru Gudejko.

Ja ze swojej strony serdecznie polecam!

Piotrek Gniewkowski (Niekulturalny)

Krytyk filmowy i teatralny, zapalony gracz konsolowy i komputerowy. Od kilku lat pracuje w branży reklamowej przy projektach influencerskich. Zakochany w najnowszych technologiach. W wolnych chwilach fotografuje Warszawę.

Zostaw komentarz: