Ostatnie tygodnie obfitowały w wydarzenia dość tragiczne, jeśli chodzi o wolność słowa, oraz takie, które jeszcze nigdy nie miały miejsca, a na pewno nie na tak szeroką skalę. Rozpoczęła się cyber wojna, która rzuciła na kolana Sony i mocno nadszarpnęła zaufaniem wewnątrz fabryki snów: Hollywood. Wyciek terabajtów nowych filmów, prywatnej korespondencji i bóg wie czego jeszcze dosłownie sparaliżowało Amerykę. Poszło oczywiście o film „Wywiad ze Słońcem Narodu” w którym dwóch dziennikarzy ma za zadanie zabić Kim Jung Un’a czyli przywódce Korei Północnej.
Dyktaturze nie spodobało się obrażanie ich wodza, wręcz „Boga” i najjaśniejszej gwiazdy tego ominiętego przez cywilizacje kraju. Tak więc Sony zostało shakowane, a emisja kinowa wstrzymana, wobec gróźb ataków terrorystycznych. Wolny świat upadł na kolana przed pospolitym watażką z ciemnogrodu. Nawet Obama wygłosił kilka kwiecistych przemówień, że nie może tak być, a jedna z największych wytwórni filmowych to banda ćwoków. No i te ćwoki liczą teraz milionowe straty, ponieważ film trafił do sieci i jest najczęściej piratowanym obrazem roku. Aby ratować cokolwiek. mimo szantaży i gróźb cyberprzestępców, nagle pojawił się na VOD, serwisie Xboxa (co jest o tyle zabawne, że na bliźniaczych serwerach Playstation nie), czy chociażby Youtubie. No i za 10$ można sprawdzić o co tyle szumu.
Powiem Wam wprost, że od samego początku wiedziałem, że ten film jakiś bardzo dobry nie będzie. Co sądzę po projekcji? Już Wam mówię.
Seth Rogen i James Franco to dobrzy przyjaciele w prywatnym życiu, było to już widać chociażby w filmie „To już jest koniec” o… końcu świata, gdzie naśmiewali się ze znajomych aktorów. Dzięki temu „Wywiad” od razu mocno plusuje, oczywiście jeśli ktoś ma ochotę na kumpelskie kino o waleniu konia, bo właściwie na tym polega zawarty tu humor. Dowcipy z całowaniem się, dotykaniem, kończeniem na twarzy czy wkładaniem przedmiotów w swoje tyłki – tak prezentują się gagi, które Panowie Rogen/Franco wspólnie napisali. Ponieważ jest między nimi chemia, dla mnie to plus, gdyż wiem jak wyglądają męskie żarty i w sumie robi mi się miło na sercu obserwując ich bliskość i swobodność. Ale nie zapominajmy, że mówimy tu o produkcji która prawie wywołała wojnę.
Tak więc dowcipy nie są nawet „o pierdzeniu” i nikt się nie przewraca na skórkach od banana, raczej wszystko kręci się dookoła masturbacji. Nie określiłbym tego jako arcy-zabawnego, ale można się parę razy uśmiechnąć. Jeśli myślicie, że parodii została poddana sama Korea czy nawet jej dyktator – to muszę powiedzieć, że za bardzo nie. Większym szokiem był dla mnie początkowy segment z Eminemem, a nie cała reszta. Tyle możliwości zrobienia czegoś śmiesznego i wszystkie zaprzepaszczone.
Sama fabuła nie jest ani odkrywcza, ani specjalnie wciągająca. Ot zwykłe pierdololo i trochę „wstrząsających” faktów jakby żywcem przekopiowanych z Wikipedii. Nadal nic nowego i nadal bardzo średnio.
Aktorstwo jest na dobrym poziomie, Panowie się znają i mogą pozwolić sobie na bardzo specyficzne czy obleśne żarty, długie sekwencje dialogów czy spojrzeń, a partnerujące im drugie plany, mimo że prawie totalnie płaskie, dają radę. Chociaż to i tak prawie w całości scena dwóch aktorów. Muzyka to w przeważającej części… Katy Perry. Cóż, poważnie. Ale oglądając zrozumiecie dlaczego.
Jeśli chodzi o zdjęcia, dekoracje i efekty specjalne, to trzeba przyznać, że jest wyjątkowo dobrze. Większość krajobrazu to co prawda bezkresne lasy i góry, natomiast wszystko co w środku, w pomieszczeniach, jest miejscami „wybitne”, łącznie z finałem i naprawdę niezłymi efektami – oczywiście w odniesieniu do takiego „taniego” filmu. Jest może troszeczkę za szaro, no ale to w końcu Korea Północna i nikt nie spodziewa się po niej więcej niż figurek z mosiądzu i wielkich brył udających bloki.
Widzicie, nie ma za bardzo czego recenzować, bo generalnie jest to mało wartościowy film z gatunku 4/10 – i nie jest to zaskoczeniem, bo właśnie tego się od początku spodziewałem. Nie ma tu nic jakoś bardziej kontrowersyjnego niż np. w „Policjantach z Jajami” a już głupie dokumenty jak „Fahrenheit 9/11” mogłyby bardziej zachwiać światem niż to. Mi Wywiad ze Słońcem Narodu podobał jako tako, trafił w mój gust i dałem mu „siódemkę” – ale to wszystko kwestia męskiego humoru, czystego umysłu i pewności, że tak właśnie będzie. Tak czyli słabo.
Film zostawia pytania: Po co? Czy naprawdę musieli to nagrywać? I końcowo – czy naprawdę ktoś za to zaatakował Sony, czy to najsprytniejsza akcja promocyjna w dziejach? Cóż, pewnie się już nie dowiemy. Polecam sprawdzić co sądzicie i film zobaczyć.
A tak między nami – są lepsze filmy duetu Rogen/Franco – wystarczy poszukać.
Zwiastun „Wywiad ze Słońcem Narodu”
Nominowałam Cię do LBA 🙂 Więcej na moim blogu:
http://my-life-story-2.blogspot.com/