Przyznam szczerze, że Och-Teatr potrafi mnie zaskoczyć doborem swojego repertuaru – raz dostarczając żywą i radosną farsę, drugim razem detektywistyczny kryminał z rosyjskimi naleciałościami, aby w końcu, jakiś czas później… zaproponować połączenie jeszcze różniejszych gatunków, tworząc z nim zaskakująco smaczne i lekkostrawne danie. Tak było również ze spektaklem 8 kobiet, na którą wybrałem się kilka tygodni temu. Kryminał, komedia, dramat? Trudno powiedzieć, ale i bez tej wiedzy można się doskonale bawić.
8 kobiet to sztuka opowiadająca o posiadłości na odludziu i pewnym morderstwie. Zbliża się wigilia, do willi za miastem zjeżdżają się kobiety związane z jego właścicielem. Gdy ten zostaje zamordowany – cała ósemka skacze sobie do gardeł, a na światło dzienne wychodzą coraz dziwniejsze historie i niecodzienne powiązania. Kto i dlaczego zabił Pana domu? Tego dowiemy się po około 2 godzinach tego trzymającego w napięciu przedstawienia.
Fabuła niektórych z Was zaskoczy, innych z kolei… przyprawi o deja-vu, gdyż pod tym samym tytułem istnieje również francusko-włoska komedia kryminalna z 2002 roku, swojego czasu dodawana na DVD do większości czasopism dla pań. Sam scenariusz nie zestarzał się jednak ani o jotę, nadal budząc niemałe emocje i jeszcze większe przemyślenia. Która z bohaterek widziała pana domu jako ostatnia? Dlaczego nocą nie szczekały psy? Jakie uczucia skrywają do siebie poszczególne bohaterki? Kto zyska najwięcej na tej tajemniczej śmierci – na te i inne pytania 8 Kobiet odpowiada stanowczo, bez ogródek, analizując poszczególne sylwetki tytułowych kobiet nie tylko bardzo dokładnie, co niekiedy karykaturalnie. Ale zdecydowanie na plus. Wątki są całkiem ciekawe, dla każdej historii jest tutaj troszeczkę miejsca, a „zgadywanie” kto zabił (oczywiście we własnym zakresie) daje niezłą frajdę. Ja generalnie trafiłem, chociaż… lekko się rozczarowałem. Ale to już kwestia naszej interpretacji. Jeśli na plażę zabieracie zszargane stare kryminały – poczujecie się jak w domu. Brakowało mi co prawda mroczniejszego klimatu, ale ten znajdziecie np. w Udając Ofiarę (polecam).
W głównych rolach występują: Paulina Chruściel, Izabela Dąbrowska, Zofia Domalik, Katarzyna Gniewkowska, Emilia Krakowska/Elżbieta Jarosik, Maria Seweryn, Anna Smołowik, Weronika Warchoł oraz zespół muzyczny w składzie: Michał Łamża, Wojciech Gumiński, Szymon Linette. W takim natężeniu doskonałych aktorek bardzo trudno wybrać jedną lub dwie, które wyróżniły się na tle innych. Nie ma tu przepychanki, nie ma ról drugoplanowych. Jeśli jednak miałbym się skupić na konkretach, to bardzo podobała mi się Pani Gniewkowska i to nie tylko dlatego, że oboje nosimy to samo (dość rzadkie) nazwisko. Pani Kasia zagrała mocno, bezkompromisowo. Jej postać dzierży najwięcej siły i mimowolnie sprawia wrażenie, że to dzięki niej fabuła przesuwa się raz za razem do przodu. Broń boże nie chciałbym jednak komukolwiek umniejszyć, gdyż jak już wcześniej wspomniałem – jest świetnie. Jedyny problem miałem tylko z dodatkowym aktorem w postaci… zespołu – o ile w większości przypadków ich muzyka pozytywnie wpływa na odbiór spektaklu, o tyle kilka akcentów komediowych w ich wykonaniu (narastające napięcie) leci niebezpiecznie w stronę farsy – co jest zupełnie niepotrzebne. W kilku miejscach burzą również 4 ścianę – czego w takiej sztuce już zupełnie nie mogę przeżyć. Jeśli jednak znacie i kochacie wszystkie aktorki – to dzięki zgrabnej reżyserii będziecie się świetnie bawić.
Dekoracje są bardzo stonowane i jedynie dopełniają opowiadaną historią zamiast ją tworzyć. Prawdę mówiąc trudno mi o nich cokolwiek powiedzieć – jest ściana, kilka ław przypominających te stadionowe, malutka choineczka, dywan. I to właściwie wszystko, ale jednocześnie – bardzo dużo. Dzięki minimalizmowi scena nie jest zagracona, przypomina hall wielkiego domu, a dodatkowo aktorki nie potykają się o siebie. Przy takiej liczbie osób, które jednocześnie „grają” to mimo wszystko bardzo dobry układ. Detektywistyczne naleciałości i klimat powieści Agathy Christie tak mocno wpływają na wyobraźnie, że naprawdę „opcja minimum” w tym wypadku cudownie się sprawdza.
Pamiętając, że scena Och-Teatru znajduje się na środku, a widzowie z dwóch jej stron – rzędy są krótkie, wszyscy siedzą w miarę blisko i w moim odczuciu – wszystko doskonale widać z każdego miejsca. Może nie polecałbym skrajnych boków przednich rzędów, ale generalnie jest w porządku. Zawieszone nad sceną mikrofony pozwolą usłyszeć najmniejszy szmer osobom nawet o gorszym słuchu – a jest to ważne o tyle, że chociaż zwykle siedzimy dość blisko, tak układ scen sprawia, że aktorzy czasami grają do nas tyłem. Jednak w przypadku 8 Kobiet nie widzę problemu, Panie naprawdę jadły już chleb z niejednego pieca i wiedzą co robią.
Sztukę polecam jednak przede wszystkim osobom, które nie widziały filmu, a także przepadają za kryminalnymi zagadkami i psychologicznymi tajemnicami. Brakowało mi co prawda większego dramatyzmu, ale historia mnie wciągnęła i chociaż nie zaspokoiła w 100% to na pewno okazała się wyjątkowo zjadliwa. Jeśli kiedyś ukazałaby się wersja 2.0 w jeszcze poważniejszej formie – będę pierwszym, który kupi bilet.
8 Kobiet w Och Teatrze obejrzycie przez całe wakacje (i później!) Najbliższe spektakle już 14/15/16 lipca, a także 11 i 12 sierpnia. Bilety w cenie od 77 do 126,50zł kupicie w kasie Och-Teatru, Teatru Polonii, a także poprzez ich stronę internetową. Będzie lekko, miło i przyjemnie – to Wam obiecuję. Jak dla mnie może odrobinę zbyt lekko, ale wyszedłem zadowolony!