Witajcie w kolejnym odcinku „Okiem Geeka”! Końcówka wakacji obfitowała w kilka naprawdę niezwykłych i co najważniejsze mocnych premier. Jedną z nich było tyleż długo oczekiwane co tajemnicze Control od Remedy (Remedy Entertainment). Mroczny klimat mieszający Twin Peaks z konspiracją rodem z Archiwum X zachęcił setki graczy (w tym mnie) do wytężonych oczekiwań. Nie zabrakło również wiader wystrzelonej amunicji, mocy psychicznych głównej bohaterki i nawiązań do mechanik takich hitów jak Alan Wake czy Max Payn – których to zresztą dostarczyło właśnie samo Remedy. Przepis na sukces? Przynajmniej częściowo! Bo Control to mieszanka, która z pewnością wymaga solidnego przyprawienia – ale o tym w tekście. Grę do dzisiejszej recenzji dostarczył mi CDP a przyszło mi zagrać na konsoli Playstation 4 PRO – co jest stosunkowo ważne sensu całego tekstu. Grę znajdziecie jednak również na PC oraz XONE! Zapraszam do recenzji oraz na fanpage CDP po najświeższe informacje o ich nadchodzących planach wydawniczych!
Control – recenzja
Przyznam się do jednej rzeczy – recenzowany poniżej Control to pierwsza gra ówczesnej generacji, którą miałem okazję ograć jeszcze przed premierą. Jest to o tyle ważna informacja, że gra nie doczekała się jeszcze jakiegoś grubszego premierowego patcha (co prawda jest w wersji 1.02, ale nie bardzo to widać). Pamiętam czasy, gdy internet nie osiągał jeszcze tak kosmicznych szybkości jak dziś, nie docierał również do wszystkich domów. W tamtych czasach wyspecjalizowany zespół testerów sprawdzał daną produkcję miesiącami, a dopiero później gotowy produkt wydawało się na rynek. Dzisiaj najpierw grę się sprzedaje, a następnie miesiącami naprawia. Wspominam Wam o tym nie bez powodu – w bieżącej wersji (stan na 07.09.2019) moja recenzja wytyka Control szereg błędów, które powinny zostać naprawione (na logikę), albo muszą być naprawione (i twórcy już nad tym pracują). Im później natrafiliście więc na mój tekst tym większe prawdopodobieństwo, że wspomniane wady poszły w niepamięć. Uznałem, że warto dobitnie o tym powiedzieć, bo takie recenzje wpływają na procesy zakupowe, a trzeba jasno przyznać, że pomimo tego Control naprawdę należy dać szansę.
W Control wcielamy się w Jesse Faden – bohaterkę o której nie wiemy praktycznie nic. Poznajemy ją, gdy wchodzi do Federalnego Biura Kontroli czyli jednej z tajnych rządowych organizacji. Chwilę później dzięki wprowadzającemu intro rozumiemy jeszcze mniej – budynek okazuje się nosić przydomek Najstarszej Siedziby, w środku panuje tajemnicza moc zwana Sykiem, spora część personelu została przez niego przejęta, a my znajdujemy artefakt zwany serwobronią. W dodatku każdy pozostały przy zmysłach NPC nazywa nas już dyrektorem wspomnianej instytucji. Wieści o naszym „awansie” są szybkie i konkretne – na ścianach wiszą obrazy z naszą podobizną. Dołóżmy do tego sekretne laboratoria i dziwaków pokroju… tyleż tajemniczego co przerażającego woźnego, a otrzymamy jeden z najfajniejszych thrillerów dostępnych na konsole obecnej generacji.
Fabuła jest mocna, ciekawa i wielowątkowa. Jeśli nie jesteście więc graczami z krwi i kości, a po cyfrową rozrywkę sięgacie raczej rzadko – możecie mieć z nią duży problem. Po pierwsze przez większą część gry nie wiemy kompletnie nic, po drugie dużej ilości rzeczy dowiadujemy się z porozrzucanych po całym obiekcie kartek, notatek, nagrań głosowych czy filmów instruktażowych (nagrywanych z żywymi aktorami!). Informacje napływają więc do nas szczątkowo i istnieje spora szansa, że niektórzy z nas ujrzą napisy końcowe z większą ilością pytań niż odpowiedzi. To mimo wszystko zdecydowany plus Control – mroczny i tajemniczy klimat tajnej bazy rządowej robi tutaj doskonałą robotę. Świat wydaje się być spójny, przemyślany, non stop ewoluujący na oczach gracza. Dawno nie widziałem tak fascynującej opowieści, którą jestem tak mocno oczarowany. Najlepszym dowodem na to niech będzie fakt, że przez całą grę dokładnie przeszukiwałem każde pomieszczenie i czytałem wszystkie zbierane materiały – co nie zdarzyło mi się chyba nigdy wcześniej z innymi tytułami. Jeśli jesteście ciekawi jakie zagrożenia czyhają w Najstarszej Siedzibie, czym jest Syk i dlaczego lewitująca dyskietka chce Was zabić – już teraz sięgnijcie po Control, a czeka Was kilkanaście godzin świetnej zabawy.
Graficznie Control to majstersztyk. Siedziba Federalnego Biura Kontroli żyje – i to naprawdę. Obiekt opanowany przez tajemniczy Syk bez przerwy się zmienia – przesuwają się ściany, blokują przejścia. Na całym terenie lewitują „uśpieni” ludzie inkantujący tajemnicze modlitwy. Barwy są głębokie i nasycone, cienie zachowują się jak żywe – raz reagując bardzo subtelnie, innym razem przyprawiając gracza o ciarki na plecach. Zaskakuje też plastyczność środowiska – większość barierek, słupów czy lżejszych ścian jest w pełni zniszczalna. Tak samo jak sprzęty biurowe, obrazy na ścianach czy podłogi. Jesse w pewnym momencie zaczyna posiadać np zdolność telekinezy – spróbujcie za jej pomocą podnieść ze ściany np. gaśnicę i cisnąć nią we wroga – przepiękny wybuch wznieci w powietrze biały dym, a okolica pełna będzie rozlanej dookoła piany. Twórcy umiejętnie wykorzystali swój silnik graficzny i zrobili to bez żadnych kompromisów. Gwarantuję, że wielokrotnie będziecie zachwyceni, gdyż Control to wizualna orgia pełna mniejszych lub większych sztuczek – a sama możliwość ciskania w powietrze setkami przedmiotów to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy jakich ostatnio doświadczyłem w jakiejkolwiek grze. Boli mnie tylko przedobrzona czerwień niektórych ekranów ładowania oraz momentów przedstawiających zgon. Zresztą niski procent energii (a ta generalnie nie odnawia się samoistnie) również sygnalizowany jest czerwonym rozmyciem – Panowie, to nie Doom, proszę mi to zlikwidować, bo aż się kręci w głowie.
Warstwa techniczna dzieli się na dwie kwestie: na początek gameplay – jeśli graliście we wspomniane wcześniej Alan Wake lub Max Payne lub Quantum Break – wiecie jak to wygląda. Widok zza pleców, strzelanie do wrogów, chowanie się za ściany i używanie kilku różnych mocy telekinetycznych + proste elementy platformowe oraz mało wymagające zagadki. Do tego jakieś tam drzewko umiejętności i odblokowywanie kolejnych slotów – tak dla serwobroni (żywy pistolet) jak i samej bohaterki. Gra jest również dość wymagająca, gdyż nie ma w niej opcji wyboru poziomu trudności – a szkoda, bo bywa ciężko. W Control zginiemy nie raz nie dwa. Chociaż przez całą grę posiadamy tylko jedną broń to nie jest nudno – różne wzmacniacze używane naprzemiennie z mocami psychicznymi sprawiają, że walka jest emocjonująca, szybka i bardzo satysfakcjonująca. Nie jest przy tym jakoś specjalnie krótka – Control ukończymy w około 11-15h w zależności od tego czy skupimy się na dodatkowych misjach albo alarmach biura (taki swoisty tryb Hordy).
Wspomniałem, ze technikalia dzielą się na dwa ważne punkty. Czas więc na drugi, ten mniej miły. Otóż musimy się skupić jak gra rzeczywiście działa i co skrywa pod swoją przepiękną otoczką. Musze jednak przypomnieć, że grałem jeszcze przed premierą (i jakiś czas po niej), ale miejscami była to katorga. Zacznę od technicznych plusów – menu opcji ma naprawdę mnóstwo fascynujących ustawień – od wielkości napisów przez takie szczegóły jak możliwość wyłączenia irytującej informacji o małej ilości amunicji (której to swoją droga nigdy nam nie zabraknie, bo broń jest „magiczna” i po chwili sama się przeładowuje). Dopatrzyłem się nawet możliwości zmiany stron gałek analogowych – brawo za pamięć o osobach leworęcznych! Szkoda tylko, że opcje nie zapisują się na stałe i przy każdym włączeniu gry musiałem ustawiać je od początku*. Koniec komplementów, czas oskarżenia: gra mocno przycina się na Playstation 4 PRO. Gdy świeżo odpauzujemy grę, wejdziemy do windy, gdy na ekranie dzieje się jakaś większa rozróba to liczbę klatek na sekundę możemy policzyć na palcach jednej ręki otrzymując (nadal piękny!) pokaz slajdów. Wątek spadku liczby fps przewija się przez 99% recenzji i podobno na słabszych wersjach konsol (np. podstawowym PS4 lub SLIM) jest jeszcze gorzej niż u mnie. Control jest również produkcją o wiele za trudną, zdarzało mi się zginąć od nie wiadomo czego nawet sekundę od wejścia do danego pomieszczenia. Towarzysząca nam mapa to również jakieś tragiczne nieporozumienie – brakuje w niej chociażby przybliżenia, często nie mogłem dopatrzeć się tego czy w pobliżu są drzwi czy np. powinienem znajdować się na półpiętrze. Jeśli jakaś czynność zajęła mi w Control naprawdę dużo czasu to z pewnością mowa tu o szukaniu właściwego kierunku – może jestem głupi, ale podczas trwania jednej z misji… trzy razy włączałem grę od nowa – za każdym próbując namierzyć właściwy pokój, a później zniechęcając się i wracając do własnych obowiązków**. Opcja pozwalająca na przybliżenie ekranu przydałaby się również przy znajdowanych praktycznie w każdym pokoju notatkach – przyznam szczerze, że miewałem problem z przeczytaniem całej treści – bo tekstu było dużo, bo litery były malutkie. Jest to o tyle wredne, że w opcjach można ustawić podpisy dialogów jako bardzo duże – czemu więc w samej grze niczego nie można przybliżyć? Drzewka rozwoju również są niejasne, a wszelkiej maści dodatki do broni/postaci… wydają się mieć zbyt dużo wersji, w dodatku niczym specjalnym się od siebie nie różniąc. Co i tak nie ma znaczenia przy bardzo małej ilości slotów w które można je wsadzić. Ale już największą zbrodnią Control są punkty zapisu – te trzeba odnaleźć i oczyścić – nie byłby to problem, gdyby niektóre z nich nie aktywowały walk – starcie z bossem poprzez dotknięcie punktu zapisu (bez zapisu?) – nie tędy droga. Zresztą checkpointy rozsiane są zdecydowanie za rzadko, bez pomysłu, bez sensu. Z tego też powodu nie raz nie dwa zmuszeni będziecie ponownie stoczyć dawno wygrane bitwy, bo przypadkowo spadliście ze zbyt dużej wysokości i cofnęło Was o dobre 15 minut gry***. Co dziwne (ale dobre) raz rozwiązane zagadki albo zebrane dokumenty nie wymagają ponownej interakcji – ta dotyczy tylko ponownego przechodzenia licznych potyczek. Synchronizacja napisów również mogłaby być lepsza – te długie lubią uciekać, nie mieścić się, znikać, albo kompletnie gubić spacje pomiędzy zdaniami.Wiecie o co chodzi.A mnie to szalenie irytowało.Naprawdę.Uwierzcie.
Lista wad wydaje się co prawda dość długa****, o kilku aspektach z pewnością zapomniałem, ale mam nadzieję, że przynajmniej część z nich zostanie poprawiona w nadchodzących aktualizacjach (przewidziano również season pass z dodatkowymi misjami fabularnymi). Nasuwa się więc jedno spostrzeżenie: brak tu bzdur fabularnych lub czysto gameplayowych – śmiem twierdzić, że wcześniej czy później odpowiednie patche uczynią z Control produkt kompletny, pozbawiony większości minusów, które tak skrzętnie wypunktowałem w poprzednim akapicie – w tym momencie słyszałem o jakiejś dużej pace poprawek pod koniec września – skala prac musi być więc ogromna, bo na dziś (07.09.2019) to dość odległa data – mówimy więc o pierwszych poważniejszych poprawkach na miesiąc od premiery.
Pomijając moją litanię wad i niedociągnięć do samego Control trudno się przyczepić. To jedna z najciekawszych gier ostatnich lat, która co prawda cierpi na syndrom wieku dziecięcego, ale jestem dobrej myśli jeśli chodzi o jej późniejszy rozwój. Pod względem graficzno-gameplayowym jest cudownie – piękny świat zachęca do kolejnych wizyt, a rozbudowana fizyka wraz z całym pakietem zniszczeń i mocy psychicznych do zagłębiania się w meandry rozrywki. Control ocieka klimatem, nowatorskim spojrzeniem i tajemnicą, którą aż chce się poznawać zbierając setki akt, oglądając dziesiątki nagrań i przysłuchując się licznym notatkom głosowym. Tajemnicą, która może zostać poznana tylko pobieżnie – co zależy tylko i wyłącznie od Nas.
Ze swojej strony produkcję studia Remedy gorąco polecam – nie gwarantuję, że gdy to czytacie wszystkie wyliczone problemy zostały zażegnane, ale Control to świetny akcyjniak o niezwykłej fabule i bardzo fajnym założeniu koncepcyjnym. To także gra bez większych wad (te zrzucam na brak pierwszego większego patcha). Jeśli wierzycie, że twórcy zreflektują się dzięki recenzjom, które napływają z całego świata i szukacie dobrej, ciekawej, tajemniczej strzelanki trzecioosobowej – jest to gra dla Was.
W tym momencie i na obecnie znanym mi poziomie technicznym grę oceniam jako 7/10. Jeśli tylko problemy o których wspomniałem zostałyby rozwiązane (w co wierzę) byłbym skłonny przyznać Control nawet 9/10 – gdyż dostrzegam tu pewnego rodzaju nowatorstwo, pasję i przywiązanie do szczegółów – a także sporo dobrych chęci i wyobraźni. Jak będzie – czas pokaże. Jeśli potanieje to można pograć – zwłaszcza, że twórcy zapowiedzieli w planach mają dodatki i na pewno szybko przygód agentki Faden nie porzucą. Fajna zabawa dla samotnego gracza!
Dziękuję CDP za dostarczenie Control do recenzji 🙂 Cena gry w dniu premiery to 249,00 zl w wersji na Playstation 4. W Control zagracie na PC, XONE oraz PS4. Multiplayera brak.
*i tak i nie. Po jakimś czasie odkryłem, że opcje ustawione w menu głównym faktycznie zapisują się na zawsze. Opcje zmienione w czasie gry (wybierane podczas pauzy) już nie.
**stałem dokładnie na środku mapy w oznaczonym żółtym kolorem punkcie. Nie mogłem jednak za chiny ludowe zlokalizować drzwi, windy, postaci czy czego tam ode mnie wymagano. Chodziłem więc od pokoju do pokoju – z marnym skutkiem.
***np. ustawiając wyjątkowo upierdliwych wrogów zaraz za checkpointem, a na moment przed bossem – przez co docieracie do niego z nadszarpniętą energią co w skrajnym przypadku stawia go w pozycji osoby nie do pokonania. Żeby nie było nudno – wspomniane osobniki 3 razy się pojawiają, a za 4 razem dany teren przebiegniecie kompletnie bez narażenia na atak. Co do pojawiania się i checkpointów – raz po wyczyszczeniu całej lokacji ten się w ogóle nie aktywował, a ponieważ czyszczenie stref (aktywowanie ich) wpływa na budynek to nie mogłem przejść dalej i musiałem grę zrestartować.
****w ogóle to zauważyłem, że konkurencyjne serwisy piszą recenzje gier na 500 słów