To bardzo ciekawy czas dla fanatyków starszych produkcji – kilka dni temu dwie z nich zadebiutowały na konsolach. Supaplex na Switchu, a Elastomania Remastered na konsolach oraz na PC (Steam). Nigdy nie sądziłem, że napisze recenzję jakiegokolwiek z tych tytułów, ale widocznie 2022 to czas powrotu retro w najlepszym wydaniu. Niesiony falą nostalgii postanowiłem zapoznać się z obojgiem tytułów – jeden z nich oczarował mnie i przypomniał dzieciństwo, a drugi wrzucił mi na skórę ciarki żenady. Ponieważ nie są to tytuły specjalnie wielkie czy rozbudowane – postanowiłem opisać je w jednym, krótkim poście. Więc po kolei:
Supaplex to stosunkowo prosta w założeniach gra logiczna z 1991 roku. W grze wcielamy się w czerwoną kulę imieniem Murphy, który w każdym etapie ma za zadanie zjeść odpowiednią liczbę elektronów i udać się do wyjścia. Ponieważ jest to gra logiczna – w trakcie naszej przygody przez 111 pełnych niebezpieczeństw poziomów – przyjdzie nam uciekać przed krwiożerczymi nożyczkami, przepychać kamienie, a także detonować różnego rodzaje dyskieki. Każdy level cechuje się różnym poziomem skomplikowania – niektóre są proste, polegają na przejściu labiryntu, inne z kolei wymagają szybkich i zręcznych palców, zmysłu planowania i wyobraźni – ponieważ bardzo łatwo przez nieuwagę i działania grawitacji – zablokować sobie jakieś przejście lub wysadzić jakiegoś pyszniutkiego elektrona. Być może dla kogoś, kto w Supaplexa nie grał brzmi to jak czarna magia – ale tak nie jest. Chodzimy w górę i w dół, przesuwamy kamienie, unikamy nożyczek (lub wysadzamy je, aby odblokować kolejne przejścia) i rozwiązujemy zagadki logiczne (np. istnieje typ wybuchających dyskietek do których jest detonator, należy je najpierw przepchać we właściwe miejsca, a następnie wysadzić). Sprawa jest prosta i niezwykle rajcująca – z Supaplexem się wychowałem, ogrywałem go jeszcze na komputerze z Pentium 133 i systemem MS-DOS. Warto powiedzieć, że do dzisiaj nie udało mi się ukończyć wszystkich plansz – ale jestem na dobrej drodze właśnie dzięki wersji na Switcha. Sama wersja na Nintendo Switch zawiera kilka usprawnień: po pierwsze możemy przybliżać i oddalać ekran – dzięki czemu jesteśmy w stanie zobaczyć praktycznie całą mapę, co znacząco ułatwia przechodzenie poszczególnych pomieszczeń, Drugim urozmaiceniem jest możliwość przyśpieszania i zwalniania gry, dzięki czemu możemy manipulować trzema szybkościami – co jest sporym ułatwieniem jeśli przegraliśmy i jakąś część poziomu postanawiamy przebiec (np. w planszy z labiryntem). Trzecim uwspółcześnieniem jest możliwość zapisu i wczytywania stanu gry właściwie w dowolnym momencie – jeśli wasze palce nie są tak zręczne jak kiedyś – będzie to rozwiązanie idealne dla Was. Minusy? Prawdę mówiąc jestem w stanie wskazać trzy: po pierwsze nie do końca podobają mi się modele Murphiego oraz elektronów – te są podmienione na wyższą rozdzielczość, ale przez to nasz główny bohater stracił wiele uroku. Po drugie standardowa szybkość poruszania się wydaje mi się zbyt wolna, a szybsza – zbyt szybka. Po trzecie Supaplex dorobił się przez lata mnóstwa wersji, także czysto online’owej, która posiada również bazę setek poziomów stworzonych przez użytkowników. W wersji na Switcha oczywiście customowych plansz nie uświadczymy. Warto jednak powiedzieć sobie wprost, że jeśli tak jak ja wychowaliście się na grach DOSowych i mieliście do czynienia z Supaplexem – to wersja na Switcha będzie tą dla Was. Wiem, ze w Internecie są darmowe wersje online, kiedyś nawet starałem się w coś takiego zagrać, ale jak dla mnie komputer nie służy już do gier i bardzo trudno jest mi włączyć na nim cokolwiek po pracy czy w weekend – co innego na kanapie, gdy w telewizji akurat zaczną się reklamy. Szczerze polecam, tym bardziej, że kosztuje jedyne 40zł, co przy 111 planszach daje nam 0,36 groszy za planszę! Sama gra podobno jest do ukończenia w 30 godzin, ale szczerze w to wątpię. Prędzej oceniłbym na jakieś 5-8h w zależności od naszej zręczności – ale tutaj również dopowiem – skoro gra jest podzielona na levele, to grając z doskoku zabawy jest na wiele miesięcy.
Elastomania Remastered – w Elastomanię grałem jeszcze na lekcjach informatyki w podstawówce. Jest to prosta gra oparta na fizyce – wcielamy się w niej w gostka na motorze i zbierając jabłka staramy się dojechać do mety. Cała idea oparta jest dodatkowo o fizykę szmacianej lalki – czyli pewne nadruchy, które interpretuje klawiatura czy pad od konsoli. Niekonwencjonalna fizyka sprawia, że jeździ się dość trudno, a ciasne i zagmatwane plansze sprawiają, że daną lokację powtarzamy wielokrotnie – jeśli nie dla pobicia ustalonych wcześniej czasów, to z powodu przewrotek, upadków i ogólnych porażek. W późniejszych etapach pojawia się kilka urozmaiceń jak kolczaste przeszkadzajki, zmiany grawitacji, dmuchawy czy zawieszanie się na jednym kole nad różnymi skarpami i podróż jak na rollercoasterze. Grę w młodości kochałem, wersja na PS4 w promocji kosztuje dokładnie 30zł – i żałuję każdej wydanej złotówki. Elastomania Remastered oprócz podbitej rozdzielczości i dodaniu kilku paczek z wątpliwej jakości levelami – nic nie dodaje do sprawdzonej formuły. Brak tu jakichkolwiek usprawnień – doszły jedynie jakieś opcje online, głównie polegające na biciu czasów. Niestety to tego typu produkcja, że jakikolwiek czas bym nie wykręcił – opcja online pokazuje mi, że jestem do kitu i nadal zajmuję 350 miejsce w rankingu światowym. Niby nie takie złe, ale jak sobie pomyśle, że grę kupiło pewnie z 400 osób, to nóż się w kieszeni otwiera. Samych plansz jest sporo – 50 podstawowych i bodajże drugie tyle dodatkowych. Od czasu zakupu Elastomanii pojawiła się chyba jeszcze jakaś paczka, bo w menu jest teraz więcej opcji – jeśli to faktycznie prawda, istnieje szansa, że gra będzie rozwijana chociażby kolejnymi poziomami. Jeśli jednak chcielibyście pojeździć na motorze i pobawić się pogrzaną i trudną do opanowania fizyką – to stanowczo zainwestujcie np. w Trials Rising od Ubisoftu – to samo, tylko lepsze, atrakcyjniejsze i mniej irytujące. Elastomania Remastered to coś czego powinniście unikać, a nawet jeśli musicie w nią zagrać (w sumie szkoda, że mam to na PS4, a nie jak Supaplexa na Switcha…) to zagrajcie w jakąś wersję online przez przeglądarkę internetową – po dwóch planszach Wam się odechce.
Podsumowując: Supaplex w wersji na Switch – 8/10 dla tych, którzy wiedzą po co sięgają. Nie zawiedziecie się. Elastomania Remastered w wersji na PS4 to 2/10, odradzam z całych sił, okropność. Chociaż nie powiem, pogram i podstawową paczkę może nawet przejdę. Ale ja nie jestem zbyt normalny, a DLC do Trialsów jest jeszcze za drogie.