Dzisiaj dwa diametralnie różniące się od siebie filmy. Futurystyczna przygoda prosto od Disneya czyli Kraina Jutra, do której byłem więcej niż sceptyczny, oraz horror „Poltergeist” czyli remake starusieńkiego Ducha, o dziewczynce porwanej do innego wymiaru.
– Kraina Jutra
O czym: Pewna dziewczyna dostaje tajemniczy znaczek, który sprawia, że widzi dziwne i piękne miasto przyszłości. Postanawia je odszukać.
Dlaczego tak: Bo George Clooney i Hugh Laurie to świetni aktorzy, a ten drugi kradnie sobą każdą scenę w której się pojawia. Bo film ma nawet niezłe efekty specjalne i dźwiękowe. Bo młode aktorki radzą sobie nie gorzej niż starzy wyjadacze, udowadniając, że również są zdolne i drzemie w nich wielka energia. Bo to aktorski Disney, bez pierdół o księżniczkach, za to trzymający wyższy poziom niż taki przykładowy John Carter. Bo akcja, akcja i jeszcze raz akcja, która chociaż zawiera sporą dawkę przemocy, to jednocześnie sprytnie ją usprawiedliwia.
Dlaczego nie: Bo film jest inny niż opowiada trailer. Bo jak już wyjdziesz z sali kinowej, to dotrze do Ciebie brak jakiejkolwiek logiki, a dziury w niej przypominają minimum te w serze. Bo ja nie lubię Clooneya, czyli ktoś też może go nie lubić, nie pasuje mi do takich ról. Bo w większości kin opcja z napisami występuje raz dziennie i to w nocy, większość seansów to dubbing.
Kiedy: W kinie najlepiej, bo to całkiem fajna przygoda w sam raz dla nastolatków i trochę starszych.
– Poltergeist
O czym: Remake klasycznej historii o złych duchach i małej dziewczynce porwanej do innego wymiaru.
Dlaczego tak: Ponieważ nowa wersja jest bardzo unowocześniona i miejscami zaskakująca, ale jednak aż ocieka klimatem lat 80, pokazując jak ten film powinien wyglądać 20 lat temu. Efekty specjalne robią wrażenie, dając mocno odczuć, ze jest to film z niezłym budżetem i wizją. Co do straszenia, to dostajemy miks wyskakiwajek połączony z kilkoma mroczniejszymi elementami. Ogólnie jeśli ma się odpowiednie podejście i wiemy jakimi prawami rządzi się biznes filmów grozy – Poltergeist to całkiem niezły kierunek.
Dlaczego nie: Postać ojca jest irytująca, aktor w ogóle się nie wczuwa, albo ma jakąś sparaliżowaną twarz, nie wiem. Film jako całość „śmierdzi” latami 80, nie wszystkim się to musi podobać, ja natomiast po seansie wyszedłem bardzo zadowolony. Ludzie się więcej uśmiechali niż bali, co może obniżyć ocenę końcową.
Kiedy: Kiedykolwiek, bo film zobaczyć warto. Natomiast w kinie jest straszniej, bo głośniej i ciemniej.