Chociaż ostatnie dni przeleżałem nad morzem, to udało mi się odwiedzić również kina, w których zobaczyłem dwa opisywane właśnie filmy. I to nie byle jakie, bo wprost powiem, że dobre i jedyne w swoim rodzaju. Dziś coś dla dużych i małych, zaczynamy od Mission: Impossible – Rogue Nation czyli kolejnej części przygód scjentologa Tomka Cruise’a który jak zwykle w towarzystwie licznych wybuchów ratuje świat, oraz Małego Księcia czyli ekranizacji klasycznej opowieści o dorastaniu.
– Mission: Impossible – Rogue Nation
O czym: Agencja IMF zostaje rozwiązana, a CIA oraz tajemniczy „Syndykat” zaczynają polować na jej byłych członków.
Dlaczego tak: Ponieważ Tom Cruise daje z siebie naprawdę wszystko i większość niebezpiecznych scen wykonuje sam bez kaskaderów i bez efektów komputerowych, a to ewenement w dzisiejszym kinie sensacyjnym. Chociaż historia jest skomplikowana i trzyma w napięciu, jest też w niej miejsce na sporą dawkę niezłego humoru. M:I to też niezła obsada, oprócz wspomnianego aktora pierwszoplanowego pojawiają się też: Jeremy Renner, Simon Pegg (mistrzowska rola!), Rebecca Ferguson, Ving Rhames, Alec Baldwin czy Sean Harris. Film jest tak idealny na lato i nieskrępowaną zabawę, że sale są pełne nawet w mniej kinowe dni – to chyba niezła rekomendacja. Ach, no i muzyka! Stare motywy zmyślnie wymieszane z nowymi robią niesamowity klimat, który zresztą potęgują piękne widoki – ponieważ akcja filmu dzieje się na całym świecie. Love story chociaż jak zwykle jest, to w ogóle nie irytuje.
Dlaczego nie: Ponieważ film jest połączony z poprzednią częścią i trochę wypada wiedzieć o co chodzi. Wybuchów i rozpierduchy jest zdecydowanie za mało, nie mówiąc już o zniszczeniach. Człowiek układający Tomowi włosy powinien zostać publicznie rozstrzelany. Krążą słuchy, że dla niektórych widzów w filmie jest za dużo intryg i dosłownie „popiątnych” agentów, bo każdy każdego zdradza.
Kiedy: Wakacyjny hit! Oglądać już teraz, od zaraz bo warto. Będziecie całkiem zadowoleni jeśli zwrócicie uwagę na to, że większość niebezpiecznych akcji Cruise wykonał bez kaskadera. Oczywiście musicie lubić ten gatunek i tę serię – ale to chyba jasne.
– Mały Książę
O czym: Pewna dziewczynka poznaje starca, który opowiada jej niezwykłą historię o Małym Księciu i jego planecie.
Dlaczego tak: Ponieważ to Mały Książę! Jedna z najbardziej klasycznych opowieści jaką możecie przeczytać i w której możecie się zakochać. Styl graficzny jest tu niezwykły, dzieli się na normalną typowo Pixarową animację 3D, z zamianą na drewniano-papierową – gdy opowiadana jest historia Księcia. Te niesamowicie kontrastujące i świetnie oddaje klimat tej niezwykłej książki. Fabuła nie jest głupia i chociaż nie jest w 100% adaptacją, to nie jest źle. Dubbing jest świetny, a filmowa muzyka szybko wyląduje w Waszych odtwarzaczach. Film uczy pięknych i ponadczasowych wartości jak miłość i przyjaźń. Do tego wzrusza. Francuzi robią świetne kino, co udowadniają na każdym kroku.
Dlaczego nie: Końcówka jest zdecydowanie najsłabszą częścią filmu, w dodatku jest dość mroczna i może przerażać młodszych widzów – jest też może nie skomplikowana, ale jakoś tak pokrętna i mniej logiczna od reszty. Całość wydaje mi się odrobinkę za długa, ale może to kwestia tego, że jest fala upałów i bolała mnie głowa.
Kiedy: Animacja dla małych i dużych! Stanowczo polecam!