Witajcie, witajcie, witajcie! Dziś dwa skrajnie różne od siebie filmy, oba ciekawe, mocne i wyjątkowe – ale nie pozbawione drobnych i podobnych wad. Pierwszym z nim jest Karbala czyli polski film o naszych żołnierzach w Iraku, który miałem przyjemność oglądać na pokazie specjalnym w Multikinie, a później Do utraty sił czyli film o pasji i… boksie, który widziałem w Cinema City. Zapowiada się wojna kinowa? 🙂 Oby nie! Tania środa (w obu sieciach) już dziś!
– Karbala
O czym: Polscy żołnierze bronią budynku City Hall podczas misji w Iraku.
Dlaczego tak: Bartłomiej Topa coraz lepiej radzi sobie w kinie i coraz większą ochotę mam go oglądać. Tak samo Antonii Królikowski – Ci dwaj panowie naprawdę dają z siebie wszystko i są bardzo przekonujący, szanuję. Krajobrazy może nie są przepiękne, bo w Iraku raczej same gruzy, ale sposób ich sfilmowania i to jak wygląda całe „tło” jest naprawdę niezwykły jak na krajowy film. Efekty specjalne dają radę, nie są może jakieś „urywające” ale w sumie to jedyny w tym dziesięcioleciu taki film wojenny, po którym aż piasek chrzęści w zębach. Plusem jest to, że całość nie jest jakaś bardzo patetyczna i nikt nie stoi w słońcu przy fladze i nie recytuje bzdur o wolności. Przemoc jest, ale nie jakaś wyjątkowo uderzająca w twarz, więc chociaż Karbala zapewnia pewną dawkę emocji, to nigdzie nie przegina.
Dlaczego nie: Brak w nim fabuły, chociażby szczątkowej. Żadna postać nie ma historii, duszy ani większej motywacji niż „bo mam w Polsce kredyt” – przez co trudno się z kimkolwiek żyć. Brak fabuły sprawia też, że atak za atakiem wrogich sił zdają się łączyć w bezsensowną całość – okej, tak jest na wojnie, ale to nadal tylko film. Być może zabrakło pieniędzy na produkcję, ponieważ niektóre efekty specjalne są ukryte poprzez chaotyczną i latającą, wręcz mającą drgawki kamerę. Miejscami Karbala jest za długa i wyraźnie w niej czegoś brakuje.
Kiedy: Generalnie to polecam zobaczyć ten film, jest to miła odskocznia (chociaż nie powinno tak być) od ponurych dramatów o kolejnych nowotworach kolejnych ludzi.
– Do utraty sił
O czym: Pewien bokser stara się powrócić z dna i zdobyć mistrzostwo świata.
Dlaczego tak: Jake Gyllenhaal, Forest Whitaker, 50 Cent i Rachel McAdams! Te nazwiska to gwarancja dobrego i mocnego filmu i faktycznie tak było. Dramaturgię w nim postawiłbym obok 8 Mili oraz Zapaśnika, a trochę dalej od Rockiego (chociaż ma jego cechy) więc jeśli odpowiada Wam takie połączenie, to jak najbardziej na plus. Ujęcia są szorstkie, brudne i ciemne, ale wszystko jest świetnie wyeksponowane, przez co czujemy się jak na sali treningowej. Niektóre ustawienia kamery są po prostu bajeczne! Emocji może nie ma jakichś wielkich, ale film chociaz przewidywalny, trzyma w napięciu.
Dlaczego nie: Bo… to film o boskie i nie każdemu się spodoba. Bo jest zdecydowanie gorszy od przyrównanych do niego wcześniej filmów – powielając pewne niezbyt udane tricki. Bo córka głównego bohatera irytuje, tak samo jak jego przeciwnik. Bo wiele rzeczy jest do bólu przewidywalnych. Bo jak na dwie godziny to czegoś tu brakuje.
Kiedy: Polecam wziąć kumpla, przemycić browar i oglądać, oglądać, oglądać! Z kobietą też można, ale w sumie nie ręczę czy się jej spodoba. Moja kinowa partnerka była natomiast zachwycona!